Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Coraz więcej ludzi choruje, bo nikt ich nie dotyka

Staliśmy się społeczeństwem praktycznie bezdotykowym. Potrzebę kontaktu fizycznego zaspokajamy w gronie najbliżej rodziny lub w romantycznych relacjach – jeśli je mamy. Jeśli nie, powoli umieramy z głodu dotyku.
.get_the_title().

W literaturze specjalistycznej opisywane są problemy zdrowia psychicznego, które dotykają więźniów przebywających w odosobnieniu. Choć trudno wyodrębnić brak dotyku jako osobny czynnik, sami więźniowie w swoich świadectwach opisują go jako rodzaj fizycznej tortury.

Okazuje się, że osoby spoza populacji więziennej mogą równie silnie tęsknić za ludzkim dotykiem. Niektórzy psychologowie nazywają to zjawisko głodem skóry lub dotyku, ponieważ odczucie jest bardzo zbliżone do faktycznego fizjologicznego głodu pożywienia.

Chociaż seks jest jednym ze sposobów jego zaspokojenia, głód skóry nie jest potrzebą seksualną.

To raczej potrzeba znaczącego kontaktu fizycznego z inną osobą. Jej niezaspokojenie może mieć głębokie konsekwencje emocjonalne, a nawet fizyczne. Dotyk ciała jest niemal tak samo niezbędny do przetrwania, jak jedzenie czy sen. W latach 60. udowodnił to w kontrowersyjnych eksperymentach amerykański psycholog Harry Harlow. Po narodzinach oddzielał makaki rezus od matek, w zamian oferując im do wyboru jedną z dwóch nieożywionych matek zastępczych: jedną z drutu i drewna, a drugą – pokrytą miękką tkaniną. Mimo że tylko matka druciana trzymała butelkę z mlekiem, makaki w zdecydowanej większości wybierały surogatkę z tkaniny. Okazało się, że młode potrzebowały od matki znacznie więcej niż pożywienie, aby pozostać przy życiu.

Dzisiaj wiemy, że przytulanie niemowlaków jest niezbędne do ich rozwoju i prawidłowego okablowania mózgu. Młode szczury oddzielone od matki wydzielają zbyt mało hormonu wzrostu. Brak dotyku sprawia, że zwierzęta tracą zainteresowanie światem i przestają się rozwijać. Sytuacja wraca do normy, jeśli gryzonie są regularnie głaskane wilgotnym pędzelkiem. U człowieka potrzeba bliskiego kontaktu z innym człowiekiem jest jedną z najwcześniej ujawniających się i najsilniejszych tendencji, która towarzyszy mu przez całe życie. Teoria wymiany uczuć traktuje komunikację dotykową jako zachowanie adaptacyjne, które ma swoje społeczne i fizjologiczne konsekwencje (jak u Darwina). Wymiana dotyku to nie tylko sukces prokreacji, ale też większe prawdopodobieństwo przeżycia, zdrowia i dobrego samopoczucia – zarówno psychicznego, jak i fizycznego.

Jak dotąd w badaniach chroniczny brak kontaktu fizycznego powiązano między innymi ze zwiększonym poziomem stresu, lękami i depresją. Zaburzeniami osobowości (np. aleksytymią), nastroju oraz odporności.

Dotyk okazał się mieć też wpływ na subiektywne postrzeganie szczęścia i satysfakcji, poczucie bezpieczeństwa i ogólny stan zdrowia. „Ustalenia te potwierdzają teorię, że wymiana uczuć – ich dostarczanie i przyjmowanie – wpływa na stan zdrowia, samopoczucie i długość życia” – napisali autorzy jednego z badań. Z obserwacji prowadzonych przez Touch Research Institute w Miami wynika, że paryscy nastolatkowie spędzający wolny czas w restauracjach McDonald’s, którzy dotykali się częściej niż ich amerykańscy rówieśnicy (Francja, tak jak Włochy, uważana jest za kulturę „wysokiego kontaktu”), byli mniej skłonnymi do agresji. – Dotykanie się nawzajem utrzymuje spokój – wyjaśniła jedna z autorek badania dr Tiffany Field, pionierka badań nad głodem skóry.

Field od dawna opowiada się za przywróceniem dotyku w systemach edukacyjnych, w których obawy przed molestowaniem seksualnym doprowadziły do wdrożenia polityki bezdotykowej

Głód dotyku często jest utożsamiany z depresją – mówi Field. – Osoby głodne dotyku są wycofane, kontur intonacji ich głosu jest płaski. Można też zaobserwować fizyczne zmiany w niektórych obszarach mózgu.

Fizjologicznych efektów dotyku również znamy sporo. Badania przeprowadzone przez naukowców z UCLA polegały na skanowaniu mózgów ochotników podczas rażenia prądem. W czasie testu towarzyszyli im partnerzy. Niektórym parom pozwolono trzymać się za rękę, innym nie. Okazało się, że dotyk aktywuje obszary mózgu odpowiedzialne za łagodzenie strachu, pomagając badanym – mimo okoliczności – osiągnąć stan relaksu i komfortu. Dzięki temu lepiej poradzili sobie ze stresem.

Fizyczny kontakt działa niemal natychmiastowo.

Najpierw spada poziom hormonu stresu – kortyzolu. Receptory w skórze w reakcji na dotyk wysyłają sygnały do ​​nerwu błędnego. Nerw ten łączy mózg z resztą ciała, regulując reakcję układu nerwowego na bodźce – stanowi hamulec ręczny, gdy zbyt mocno napędza nas stres lub nadmierna ekscytacja. Dotyk obniża też tętno i ciśnienie krwi. Stymuluje szlaki produkcji oksytocyny – kluczowe dla poczucia bezpieczeństwa i budowania zdrowych relacji, serotoniny – naturalnego antydepresantu oraz dopaminy, zwanej hormonem przyjemności i satysfakcji. Szczególnie efektywny w promowaniu wydzielania hormonów szczęścia jest powolny (idealna prędkość dotykania wynosi od 3 do 5 centymetrów na sekundę) i delikatny dotyk, który stymuluje specjalne zakończenia nerwowe zwane aferentami dotykowymi C. Taki dotyk skutecznie łagodzi stres i napięcie. Daje sygnał, że nie musimy już walczyć, możemy się rozluźnić i uspokoić. Korzyści z kontaktu fizycznego obejmują też nasz układ odpornościowy – wzrasta poziom białych krwinek, spadają cytokiny prozapalne oraz sercowo-naczyniowy.

Zdaniem psychoterapeutki Virginii Satir, człowiek potrzebuje czterech dotyków dziennie, by przeżyć, ośmiu, by być zdrowym, a dwunastu, by się rozwijać.

Każdy dotyk, który niesie pozytywny ładunek emocjonalny – uścisk dłoni współpracownika, poklepanie po plecach, przyjacielskie objęcie – wpływa na nasze zdrowie fizjologiczne i stan psychiczny. Mimo to kontakt fizyczny poza intymnym gronem w krajach stopniowo wydłużających dystans – jak Polska – staje się coraz bardziej nie na miejscu, a digitalizacja kontaktów międzyludzkich i epidemia samotności sprawia, że konsekwencje niedotykania, nie tylko te społeczne, są coraz powszechniejsze i bardziej dotkliwe.

Tekst: Aleksandra van den Born

ZDROWIE