Londyn usuwa historyczne pomniki związane z handlem niewolnikami
Od śmierci George’a Floyda debata na temat usuwania pomników nie ustaje. Podczas protestów Black Lives Matter demonstranci w Bristolu obalili pomnik Edwarda Colstona, XVII-wiecznego handlarza niewolnikami. W reakcji na to zdarzenie korporacja zarządzająca dzielnicą finansową Square Mile powołała grupę zadaniową do walki z rasizmem, która zaleciła usunięcie kolejnych posągów – upamiętniających Williama Beckforda i Johna Cassa.
Zarówno Beckford, jak i Cass wzbogacili się na opresji i rasizmie. Cass był członkiem parlamentu i kupcem w transatlantyckim handlu niewolnikami, z kolei Beckford był dwukrotnym burmistrzem Londynu i posiadał plantację z niewolnikami na Jamajce.
– Ta decyzja jest zwieńczeniem wielu miesięcy cennej pracy grupy zadaniowej Tackling Racism, która przyjęła kompleksowe podejście do kwestii niesprawiedliwości i nierówności. Zdaniem członków usunięcie i przemieszczenie posągów związanych z niewolnictwem jest ważnym kamieniem milowym na drodze do bardziej otwartego i zróżnicowanego miasta – skomentowała decyzję o usunięciu pomników Catherine McGuinness, przewodnicząca ds. polityki korporacyjnej w londyńskim City.
Usuwanie pomników jest kontrowersyjną kwestią, na temat której w Wielkiej Brytanii zdania są podzielone. W kontrze do decyzji londyńskiego City, w marcu wchodzą w życie nowe regulacje, które mają na celu ochronę angielskich zabytków i mogą znacznie utrudnić likwidację pomników. Przeciwnikiem usuwania symboli jest m.in. Boris Johnson. – Jestem niezwykle sceptyczny co do przybierającej na sile kampanii edytowania czy wymazywania całego krajobrazu kulturowego. Jeśli zaczniemy oczyszczać kroniki i usuwać obrazy wszystkich oprócz tych, których postawy są zgodne z naszymi, to będziemy zaangażowani w wielkie kłamstwo, wypaczenie naszej historii – powiedział premier Wielkiej Brytanii w czerwcu 2020 roku.
Nazwał także pożałowania godnym fakt, iż pomnik Winstona Churchilla musiał być zasłaniany w obawie przed atakami protestujących. Posąg Churchilla od dawna wzbudza kontrowersje ze względu na problematyczne aspekty z życia polityka, takie jak rasistowskie poglądy czy pośrednie doprowadzenie do masowych śmierci głodowych w Indiach. W 1943 roku rząd brytyjski podjął decyzję o zwiększeniu eksportu żywności z Indii, pomimo świadomości ciężkiej sytuacji w Bengalu.
Debata nad usuwaniem pomników jeszcze głośniejszym echem odbija się w Stanach Zjednoczonych. Ankieta przeprowadzona w lipcu 2020 roku przez NBC News i Wall Street Journal wykazała, że większość Amerykanów jest za usunięciem posągów Konfederatów, którzy walczyli o ocalenie niewolnictwa.
Co ciekawe, jeszcze w 2018 roku większość obywateli USA głosowała za pozostawieniem ich. Jednakże i w 2020, i w 2018 opinie znacząco różniły się w zależności od rasy oraz przynależności politycznej. Zwolennicy pozostawienia posągów mówią o ratowaniu południowego dziedzictwa, zaś przeciwnicy argumentują, iż pomniki celebrują rasizm i wprowadzają fałszywą narrację na temat wojny secesyjnej.
– To nie wojna o posągi, tylko o historię – powiedział historyk Julian Hayter z Uniwersytetu w Richmond w rozmowie z Business Insider. –em> Posągi te mogą stać bez kontekstu, ale zostały zaprojektowane, aby opowiadać historię. Miały na celu przepisanie jej na nowo, uzasadnienie powstania rasowego apartheidu i segregacji, a rasowy apartheid i segregacja w XX wieku rzuciły bardzo długi cień na Amerykę w XXI wieku.
Oczywiście, przeciwnicy likwidacji posągów mogą powiedzieć, że to ich usunięcie będzie przekłamywaniem historii i w ten sposób debata na temat pomników zatacza koło. Czy to Stany Zjednoczone, czy Wielka Brytania, czy Polska, jest to ważna dyskusja związana z tym, jak zapamiętujemy przeszłość i rozliczamy się z własną historią.
Zdjęcie główne: standard.co.uk
Tekst: Kasia Wardzyńska