Jedynie za 8 tys. zł wyremontowano tą 24-metrową kawalerkę w Łodzi
Gdy trzy lata temu Paulina, absolwentka grafiki, rozstała się ze swoim narzeczonym, znienacka została bez dachu nad głową. Miała ze sobą jedynie walizka w ręce i 1,5 tys. złotych w kieszeni, dlatego znajomi zaproponowali jej wynajem 24-metrowej kawalerki, w której opłacać miałaby jedynie niewielki czynsz. – Tak naprawdę zostałam wtedy postawiona pod murem. Nie miałam pieniędzy, żeby wynająć coś w lepszym standardzie. – wspomina Paulina na łamach bloga Mieszkanicznik od podszewki. A standard jej nowego mieszkania był opłakany.
Jednak ze względu na brak środków finansowych postanowiła zmierzyć się samodzielnie z remontem tego mieszkania.
Te 1,5 tysiąca złotych wystarczyło na początek na zakup farb, gładzi i innych tego typu podstawowych materiałów. – Czy wiedziałam jak się przeprowadza remonty? Nic a nic. Czasem podpytywałam sprzedawców w sklepie, jak na przykład kłaść gładź, czasem coś doczytywałam i słuchałam podpowiedzi kolegów, którzy coś tam umieli – wyjaśnia Paulina.
Już na początku remontu było jasne, że bez niespodzianek się nie obędzie. Okazało się bowiem, że pozbycie się ze ścian brązowych plam z nikotyny graniczy z cudem. Poza odświeżeniem ścian w mieszkaniu wymieniła też podłogę, armaturę oraz drzwi wejściowe. Remont trwał blisko 3 miesiące i ostatecznie kosztował 8 tysięcy złotych. Na całe szczęście ostateczny efekt remontu wynagrodził wszystkie trudy. Co ciekawe, meble do kuchni Paulina wyszperała…w Biedronce. – Kosztowały chyba około 350 złotych. Dokupiłam tylko w Castoramie nowe blaty, bo poprzednie nie pasowały – tłumaczy Paulina. Meble do sypialnio-salonu znalazła w Ikei.
Dobrym rozwiązaniem okazało się też usunięcie starego PRL-owskiego okienka między kuchnią a pokojem, dzięki czemu w mieszkaniu zrobiło się jaśniej.
Z tego samego powodu przy urządzaniu mieszkania Paulina postawiła na biel, która przede wszystkim miała optycznie powiększyć malutką kawalerkę. Poza tym miało być czysto, lekko i harmonijnie. Nie chciała zagracać sobie przestrzeni do mieszkania.
Nowa lokatorka jednak niedługo cieszyła się spokojem w nowym mieszkanku.
Dwa miesiące po wprowadzeniu się właściciele kawalerki oświadczyli Paulinie, że jednak muszą to mieszkanie sprzedać. – Dali mi prawo pierwokupu i całkiem atrakcyjną cenę jak na Łódź – ocenia Paulina. Tym samym znowu została postawiona przez życie pod murem: wzięła kredyt na 10 lat i za 70 tysięcy złotych stała się właścicielką mieszkania. Po dwóch latach mieszkania zrobiło jej się jednak trochę w tym niewielkim lokum, stąd pomysł na wynajem. I ten krok okazał się strzałem w dziesiątkę. Gdy tylko Paulina wystawiła ogłoszenie o wynajmie, już pierwszego dnia miała 19 osób tym zainteresowanych! Ostatecznie wynajęła je za 1200 złotych.
Źródło: mieszkanicznikodpodszewki.pl