Zamienili nudne 60 m2 na Grochowie w mieszkanie jak z Instagrama. Zobaczcie efekty!
Mieszkanie Joasi i Marka na warszawskim Grochowie powinno spodobać się i mieszczuchom, i miłośnikom natury za oknem – ich 60 metrów kwadratowych w bloku sąsiaduje bowiem z rezerwatem Olszynki Grochowskiej.
– Przyszedł w naszym życiu taki czas, gdy mój mąż stwierdził, że pora scementować nasz związek kredytem – śmieje się Asia Olszewska. Ona sama była jeszcze wtedy właścicielką mieszkania na Grochowie i, jak przyznaje, była zadowolona z tego, w jakiej mieszka okolicy. Dlatego nowego domu nie miała zamiaru szukać daleko – wybór padł na ponad 60-metrowe mieszkanie na parterze z ogródkiem. Wysokie na ponad 3 metry, co akurat bardzo odpowiadało pochodzącemu z Krakowa Markowi.
Jednak na wykończenie mieszkania nowi gospodarze nie mieli już za wiele pieniędzy, dlatego ich pierwsze wspólne mieszkanie przyjęło tymczasową aranżację.
– Położyliśmy podłogi, które szybko się nam zużyły, podobnie było z meblami. Mieliśmy świadomość, że tak będzie, ale w tamtym momencie musieliśmy się szybko przeprowadzić – wyjaśnia Joasia.
Później wystrój wnętrza naturalnie ewoluował. Początkowo mieszkanie miało dwa pokoje (w tym jeden duży), kuchnię, łazienkę i WC, ale gdy właścicielom urodziła się córeczka, pojawił się pomysł na rewolucję. Joasia i Marek zdecydowali się wygospodarować w największym pokoju aneks kuchenny, a dotychczasową kuchnię przerobić na pokój maleństwa. O pomoc przy aranżacji aneksu kuchennego i szafki RTV Joanna poprosiła architektkę.
Wspólnie z architektką uzgadniały projekt – starały się, by salon nie został przytłoczony kuchennym sznytem. Z perspektywy czasu i z uwagi na funkcjonalność Asia ocenia tę decyzję jako jedną z lepszych.
– Zachęcałabym wszystkich, żeby radzili się profesjonalisty. Nie człowieka od układania klocków w programie, bo to można sobie samemu zrobić, tylko nie byle jakiego fachowcy, bo to zaprocentuje w funkcjonowaniu na co dzień. Rozmieszczenie szafek w mojej kuchni jest przemyślane. Dzięki temu nie ma w niej nieużytecznych przestrzeni i zbędnych gadżetów. A jeśli wydaje się na kuchnię 10 czy 20 tysięcy złotych, to koszt wydany na architekta to przy tym pestka – mówi Asia.
Właściciele mieszkania lubią dekoracje we wnętrzach, które oddają ich pasje, charakter i sentymenty.
W ich mieszkaniu nie brakuje więc pamiątek z podróży (jak ceramika na ścianie obok telewizora), bliskich sercu podarunków od bliskich (stojąca w kuchni figurka Matki Boskiej, którą Joanna dostała od swojej babci) oraz lampa naftowa, która pochodzi z rodzinnego domu Marka. Mimo że Asia wiele rzeczy potrafi zrobić sama, to chętnie otacza się rzeczami zrobionymi z pasją przez innych twórców np. makramy.
– Lubie, gdy mieszkanie jest spersonalizowane i wiadomo, kim są ludzie tu mieszkający. Tak, żeby wiadomo też było, że nie jesteśmy współlokatorami, tylko rodziną, której członkowie mają swoją pasje – mówi Asia.
W salonie połączonym z kuchnią znalazło się miejsce na prostą kanapę z IKEA, zrobiony przez Asię i Marka stolik kawowy z kawałka pnia drzewa i designerskich nóg typu „Harpin legs” (czyli nóżki przypominające spinki do włosów, które są patentem pochodzącym z czasów II Wojny Światowej), dywan oraz biały stół z krzesłami KING EDWARD z Polskiej Fabryki Mebli giętych z Jasienicy, produkowany w PRL-u.
– Mieliśmy wcześniej stół i krzesła kupione nie najtaniej w salonie meblowym, ale jakoś nie wpasował się w nasz klimat. Stół który mamy teraz przypomina mi ten, który miałam domu rodzinnym – mówi Asia.
Nad stołem wisi urocza miętowa półeczka wyszperana w sieci za 80 zł.
Kuchnia wyposażona jest skromnie w najbardziej niezbędne akcesoria, a za najcenniejsze Asia uważa stare pojemniki na sól, cukier oraz bombonierkę Kurę z Ząbkowickiej Huty szkła, które dostała od babci.
Z tych samych materiałów co kuchnia wykonana jest szafka RTV – choć ta nazwa ewidentnie tu nie pasuje – połączona jest bowiem z obudową kaloryfera, która w razie potrzeby staje się też… stolikiem dla dzieci.
Nieprzekombinowana i spójna jest także sypialnia gospodarzy. Króluje tu wygodne szare łóżko (kupione za ok 1000 zł od polskiego producenta), wielka szafa w zabudowie i regał Kallax z IKEA – nietypowo ustawiony na nóżkach od starej komody również z czasów PRL.
Duże wrażenie robi drewniana drabinka stojąca przy łóżku w sypialni, którą zrobiła Asia. Jej koszt to 8,90 zł, czyli tyle, ile kosztowały gwoździe. Brzozowe drzewka dostarczył jej tata, z własnego lasku brzozowego.
Całość aranżacji sypialni uzupełniają detale: lampy nad łóżkiem z IKEA oraz oryginalny „stojak” na kwiatki zrobiony z kosza na śmieci. Koc z wełny czesankowej to dzieło zdolnej pani domu. Łapacz snów zrobiony przez zdolną znajomą Asi.
Pokój 4-letniej Zosi zadowoliłby nawet najbardziej wybredną młodą damę.
Poduszkowy precel i kaktus oraz sznurkowy dywanik zostały wykonane przez Asię, za to huśtawka to dzieło obojga rodziców (DIY za 35 zł!).
Białoróżowa szafka to staroć odmalowany przez zaufaną panią Małgosię z Dekudeku, która „zmalowała” dla Zosi też biurko i wcześniej wspomniany kącik jadalniany (z Jasienicy).