To nie maska z gry o dystopijnej przyszłości, a osobisty filtr powietrza
Klasyczne maski to nie zawsze najlepsza opcja: zanieczyszczone powietrze może i tak dostawać się do organizmu, zwłaszcza że jak wykazał zeszłoroczny test UOKiK, prawie połowa dostępnych masek antysmogowych nie przeszła testów w laboratorium. Oznacza to, że nie chronią przed smogiem. Interesującą alternatywą może być urządzenie wyglądające jakby żywcem wyjęte z gry o dystopijnej przyszłości albo z planu filmu „Mad Max”.
Maska Atmōs, której pomysłodawcą jest Mikal Peveto, wynalazca i założyciel Aō Air, ma chronić użytkowników przed zanieczyszczeniami unoszącymi się w powietrzu.
Gadżet zaprezentowany został podczas targów CES 2020.
Według twórców, maska jest nawet do 50 razy skuteczniejsza niż obecne pasywne filtry.
Jak to możliwe? Firma podeszła do kwestii ochrony przed smogiem w innowacyjny sposób. Urządzenie nie próbuje zatrzymać szkodliwych cząstek tradycyjnym filtrem. Skupia się za to na oddaleniu zanieczyszczonego powietrza od twarzy – umieszczone na masce wentylatory tworzą wokół dróg oddechowych użytkownika strefę podwyższonego ciśnienia.
Dzięki temu do odważnego nabywcy nie dochodzą żadne cięższe zanieczyszczenia unoszące się w powietrzu.
Warto dodać, że Atmōs współpracuje z aplikacją mobilną – użytkownicy mogą być więc na bieżąco informowani o zmianie jakości powietrza.
Produkt powstał pierwotnie na rynek chiński – tamtejsze metropolie są w końcu jednymi z najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie. Ale maskę można zamówić i do Polski – cena w przedsprzedaży wynosi 350 dolarów. Wysyłka rozpocznie się w lipcu br., więc ceniący futurystyczny design będą mogli testować urządzenie już przyszłej zimy.
Tekst: Ola Oleszek
Zdjęcia: materiały prasowe Atmōs