Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Pandemia nie zmieniła jej ekologicznego stylu życia. Bo warto robić swoje!

Karolina kilka lat temu zrezygnowała z mięsa i zwróciła się w stronę bardziej zrównoważonego i świadomego stylu życia. Życie bardziej PO SWOJEMU spowodowało, że do pandemii i związanym z nią lockdownie była przygotowana lepiej niż inni.
.get_the_title().

Wybierając to, co je, słucha potrzeb swojego organizmu, bliskie jest jej holistyczne spojrzenie na nasze ciała. Zwróciła się w stronę sezonowości, wspiera lokalnych rolników, jedzenie kupuje na bazarze, a nie w markecie. Pracuje właśnie nad własnym projektem, którego misją jest wspieranie ludzi w przejściu na wegetarianizm i szanowanie zasobów. Swoją postawą Karolina pokazuje, że warto robić swoje.

Jesteś na diecie wegetariańskiej już od ponad 6 lat. Opowiedz, jak to się stało, że postanowiłaś pójść w kierunku zrównoważonego odżywiania? W parze ze zmianą diety często idzie także zmiana stylu życia, czy u Ciebie również tak było?

Zupełne zaprzestanie jedzenia zwierząt pojawiło się naturalnie, tak naprawdę nigdy nie lubiłam mięsa i jadałam je rzadko już od dzieciństwa. Niekrzywdzenie czujących istot jest dla mnie priorytetem, dlatego nie było to dla mnie żadnym wyzwaniem. Za smakiem mięsa nigdy nie tęsknię i nie interesuje mnie szukanie jego zamienników takich jak seitan.

Oczywiście, w wyniku przejścia na wegetarianizm zaczęłam uważniej przyglądać się temu, co jem, bardziej doceniać sezonowość i nasze lokalne produkty oraz w pełni czerpać z tego, co oferuje nam nasza strefa klimatyczna i zbierać z tego benefity w postaci świetnego samopoczucia.

Bycie na diecie roślinnej może pociągnąć nasze zdrowie w dwie strony – albo zrozumiemy potrzeby swojego ciała i jedzenie dostosujemy do klimatu, naszej kondycji i zdrowia, i w efekcie będziemy się dobrze czuć, albo będziemy opierać swoje posiłki na produktach sojowych, szybkich, mrożonych, surowych bądź rafinowanych, czego konsekwencją po kilku latach będą poważne niedobory. Ja tylko dodam, że już od kilku lat nie sięgnęłam po żadną tabletkę przeciwbólową.

Jakie były twoje główne motywacje do zmiany odżywiania?

Bardziej świadomie zaczęłam interesować się wpływem przemysłu hodowlanego na naszą planetę i postanowiłam nie dokładać do tego bezsensownego biznesu. Martwi mnie bardzo fakt, że problem zmian klimatycznych jest nadal spychany na daleki plan, a większość społeczeństwa go ignoruje. Ludzie myślą „to mnie już nie będzie dotyczyć, za 50 lat już mnie tu nie będzie…”. Szkoda, że nie pomyślą o swoich dzieciach, które tu zostaną i to im przyjdzie się zmagać z konsekwencjami globalnego ocieplenia.

Ludzie nie zdają sobie sprawy, jaką drogę przechodzi kawałek taniego kurczaka czy świnki z dyskontu, który ląduje na ich talerzu, ile CO2 zostaje puszczone w atmosferę i że właśnie to CO2 z przemysłu hodowlanego jest jedną z głównych przyczyn tego, że nasza planeta jest zagrożona.

To smutne, że przeciętny obywatel o tym nie myśli, sięga po mięso, bo jest tanie i nie wie, że za tą taniością stoi paskudna jakość, która odbija się również na zdrowiu. Brakuje mi nacisku na edukację w tym kierunku. 

Ale do zmiany motywuje mnie również troska o własne zdrowie. Stała, niezmienna. Codziennie możemy robić coś dobrego dla siebie właśnie poprzez dobre dla nas wybory żywieniowe.

Obecny rok i pandemia, z którą całą czas się zmagamy, już przyniosły widoczne korzyści dla naszego środowiska. Spadła emisja dwutlenku węgla, a konsumenci zaczęli częściej zastanawiać się nad pochodzeniem żywności, która trafia na ich talerz. Czy ostatnie miesiące również Tobie dały do myślenia, a lockdown zmienił twoje funkcjonowanie jeszcze bardziej w stronę zrównoważonego życia?

Oczywiście, lockdown zauważalnie wpłynął na emisję dwutlenku węgla, z tym że warto wiedzieć, że cały transport to około 14 proc. dwutlenku węgla uwolnionego do atmosfery, natomiast transport lotniczy to „jedynie” 2,5 proc.! A wiesz, ile emisji pochodzi z branży spożywczej? 24 proc.! Daje do myślenia? 
W zeszłym roku w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie w ramach Festiwalu Przemiany miała miejsce świetna wystawa dotycząca przyszłości hodowli i jedzenia mięsa. Doznałam tam szoku, kiedy dowiedziałam się, że 94 proc. ssaków żyjących na Ziemi (oprócz ludzi) to zwierzęta hodowlane! Serce mi pęka, gdy o tym myślę, ten kontrast jest tak totalnie wynaturzony. 

Wracając do pandemii, uważam ją z jednej strony za swego rodzaju szansę, jaką dostała ludzkość, ograniczenie kontaktu z otoczeniem otwiera nam furtkę do spotkania samym ze sobą, co w normalnych warunkach, kiedy pędzimy miedzy pracą, znajomymi, a domem, jest bardzo trudne. Ten bliski kontakt często prowadzi do przewartościowania życia oraz zmiany priorytetów, również tych żywieniowych. I to mi się podoba. Sama doświadczam w swoim otoczeniu takich zmian.

Dla mnie lockdown to przede wszystkim koniec zakupów w marketach i dyskontach. Większość produktów kupuję na bazarku, u lokalnych producentów i w kooperatywach.

Bardzo wiele biznesów nie przetrwało pandemii, dlatego ważne jest dla mnie, żeby dawać zarobić lokalnym rolnikom i przedsiębiorcom. Co więcej, moje potrzeby bardzo się zminimalizowały, przestałam w ogóle kupować ubrania, zaczęłam za to oddawać rzeczy do naprawy czy renowacji, np. torebkę, buty, ale też zepsuty piekarnik – mimo że cena nowego jest niewiele wyższa niż naprawa, wybieram tę druga opcję. Bo skoro rzecz jeszcze może mi posłużyć, to dlaczego nie?

Przybliż nam swoje sposoby, „patenty” na trzymanie się zdrowego trybu życia i przemyślanego odżywiania.

Jak wspominałam wcześniej – podarowanie rzeczom drugiego życia, oddawanie do naprawy, używanie produktów z recyklingu. To oczywiście zaprzestanie używania plastiku, wielorazowe siatkowe lub bawełniane woreczki na zakupy, używanie do mycia myjek konopnych i drewnianych szczotek zamiast plastikowych gąbek. Polecam zrobienie reaserchu bazarków w swojej okolicy i kupowanie tam jedzenia. Nie tylko warzyw i owoców, ale także takich produktów jak zboża, orzechy, strączki – kupując te produkty na wagę i bezpośrednio do swoich woreczków, dokładamy swoją minicegiełkę do ratowania świata. Jednak jest mały haczyk, duża część stoisk na bazarze zaopatruje się na giełdzie, więc jedzenie ma takie pochodzenie jak w markecie.

Dlatego zachęcam do wnikliwej obserwacji sprzedawców, jeśli ktoś ma w listopadzie na stoisku pomidory, cytryny i banany, to idziemy dalej i szukamy miejscówki z marchewką, brukselką, jabłkami i gruszkami.

To jest dla mnie zielone światło, że prawdopodobnie mamy do czynienia z produktami pochodzącymi z własnego gospodarstwa handlarza. Gruszki i jabłka mogą wydać nam się nudne, bo my przecież chcemy objadać się zimą pomarańczami i bananami. Tylko że na te owoce nie ma u nas sezonu. Muszą one przejść długą drogę zanim do nas trafią, zrywane są niedojrzałe i zasypywane toną środków pleśniobójczych, żeby przetrwały transport. Zatem pamiętajmy, aby wybierać to, co sezonowe i nasze, polskie.

Sądzisz, że życie weganki, dieta roślinna i trzymanie się ekologicznych rozwiązań jest droższe? Czy któreś z twoich „patentów na życie eko” powodują, że twoje wydatki są większe niż były kiedyś? Masz jakieś rady, jak nie wydawać milionów, a prowadzić zdrowy styl życia?

Według mnie nie. Wręcz przeciwnie! Kupując na bazarach, bezpośrednio od rolników, do swoich opakowań – można zaoszczędzić, bo nie płacimy producentowi za plastikowe opakowanie. Niepojęte jest dla mnie sprzedawanie w marketach bio produktów opakowanych w folię. A żywność głęboko przetworzona, rafinowana, mrożona czy homogenizowana w ogóle nie powinna być dopuszczona do spożycia. Moich pieniędzy nie przeznaczam na gotowe słodycze, przekąski, a stawiam na produkty, które faktycznie mnie posilą i są klasyfikowane jako świeża żywność. 

Zewsząd atakowani jesteśmy hasłami, żeby wlewać w siebie około 2 litry wody dziennie, co uważam za głęboką przesadę, bo każdy ma inne potrzeby. Natomiast wiadomo – pić trzeba, ale kupmy sobie dzbanek z filtrem albo zainwestujmy w porządny filtr do wody i pijmy kranówkę, bo ilość plastikowych butelek, które w wyniku tego wyrzucamy, przyprawia o dreszcze. Nośmy ze sobą zawsze swoją butelkę z wodą i wybierajmy produkty wielorazowego użytku. Również produkty takie jak kostki do zmywarki, płyn do naczyń, specyfiki do czyszczenia – kupujcie na wagę! Są miejsca – drogerie, sklepiki – do których przychodzimy ze swoją butelką i mamy możliwość ponownie napełnić produkt, dzięki czemu płacimy tylko za niego, a nie za opakowanie. Bardzo polecam zmianę przyzwyczajeń zakupowych, bo widzę, ile pieniędzy dzięki temu zostaje mi w kieszeni.

Słyszałam, że aktualnie pracujesz nad własnym projektem, który będzie miał na celu uświadamiać ludzi w kwestii zdrowego odżywiania. Opowiedz coś więcej!

Zmiana sposobu odżywania, obudziła we mnie świadomość tego, jak ważne jest to, co jemy. Z własnego doświadczenia widzę, że jedzeniem możemy poprawić sobie zdrowie i samopoczucie – nie mówię tu oczywiście o kompulsywnym objadaniu. Poczułam, że moją misją jest leczenie ludzi jedzeniem, dlatego też postanowiłam zrezygnować z pracy w korpo i poszłam w kulinaria. Kocham gotować i od 3 lat realizuję się w pracy w kuchni. Zaczęłam na Islandii, gdzie bez żadnego doświadczenia dostałam szansę pracy na stanowisku kucharza w bardzo dobrej restauracji. To bardzo poszerzyło moje horyzonty i dużo się nauczyłam. W tym momencie pracuję w jednej z warszawskich restauracji wegetariańskich, gdzie priorytetem są dobrej jakości produkty, co dla mnie jest bardzo ważne. Ale cały czas czuję, że to za mało, że potrzebuję konkretnie pomagać ludziom w zmianach nawyków żywieniowych i jednocześnie uświadamiać w słusznych i korzystnych wyborach dla planety. Stąd też zaczęłam studia nad dietetyką wg. Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, która w sposób holistyczny traktuje człowieka i jego zdrowie. U nas jest zupełnie na odwrót.

Karmimy się tonami leków i suplementów, zapominając o najważniejszym – o tym, że jedzeniem możemy uzdrowić swoje ciało, możemy wyprowadzić się z poważnych niedoborów.

Chcę towarzyszyć ludziom w ich zmianach żywieniowych, w przejściu na dietę bezmięsną, podpowiadać i uczyć jak gotować, dzielić się przepisami, pomagać wprowadzać im drobne zmiany w codziennych wyborach. Pokazać, że katowanie się dietami i liczeniem kalorii nie jest kluczem do poprawy. Tu droga prowadzi przez kontakt z własnym organizmem, jego potrzebami, właściwym rozpoznaniem ich i wprowadzeniem takich zmian, by wreszcie czuć się dobrze. Może to się wydawać trudne, ale wbrew pozorom to kwestia zmiany w kierunku powrotu ku naszemu naturalnemu rytmowi – to tylko tyle i aż tyle. Wierzę, że takimi małymi krokami możemy zrobić bardzo dużo dla siebie i dla innych.

Rozmawiała: Marta Mankiewicz

Takich osób jak Karolina jest coraz więcej wokół nas – sprawczych, świadomych otaczającego ich świata. Rzeczywistość stawia przed nami coraz to nowe wyzwania, a nieodłącznym elementem naszego życia stała się zmiana. Ostatni rok był zaskakujący i nieprzewidywalny. Zmienił coś w każdym z nas. Do życia i pieniędzy podchodzimy z większą uwagą, ale nie zatrzymujemy się – działamy dalej! Bo warto robić swoje niezależnie od okoliczności.

W robieniu swojego może pomóc przyjazna aplikacja Moje ING, która aktywnie wspiera w zarządzaniu finansami – podpowiada, przypomina, proponuje najlepsze rozwiązania. Na przykład podpowie ile można pożyczyć, by być jeszcze bardziej EKO.

Zmiany Klimatu