Julia Turewicz, Jasiek Stasz, Areta Szpura i Ania Pięta — każdy z nich ze sporym doświadczeniem w branży modowej, spotkali się ze sobą i obmyślili plan na przyszłość. To dobra przyszłość, bo rysuje nowy, lepszy obraz smutnej dotychczas rzeczywistości. Przemysł odzieżowy jest jednym z największych trucicieli środowiska. Statystyki pokazują, że 6 na 10 produkowanych ubrań kończy na śmietniku, a w połowie pozostałych nie chodzimy częściej niż raz do roku lub nawet rzadziej. Marka Nago wywodzi się z filozofii, która wychodzi naprzeciw tym danym i pokazuje, że naprawdę można żyć i ubierać się inaczej.

Ekologiczne i nowatorskie tkaniny, prosty design, brak toksycznych barwników oraz zasada, że mniej znaczy więcej to główne wyznaczniki pierwszej kolekcji Nago. Golfy, body, koszule, topy i sukienki na ramiączkach szyte są z organicznej bawełny, tencelu oraz dobrej jakości wełny.

Projekty są uniwersalne i ponadczasowe, tak żeby nie znudziły się, kiedy kolor „wyjdzie z mody”, albo fason będzie passé.

Nie ma tu plastikowych ozdób, świecidełek, agresywnych nadruków i wyrazistych deklaracji. Metki zostały ograniczone do minimum. Haftki i guziki nie posiadają szkodliwych substancji. W opakowaniu nie ma miejsca na nadmiar papieru, ulotek, folii i plastikowych siateczek. Manifest Nago jest stonowany, choć dosadny, pokolorowany w neutralne odcienie, ale rzucający się w oczy. Stoi w opozycji do tego, co oferują sieciówki, które mają najwięcej na sumieniu. Projekty Nago z pozoru nie wyróżniają się z tłumu, ale na tle kolorowej tęczy odcieni, fasonów i plastikowych aplikacji, nowa polska marka daje konkretny komunikat: nadszedł czas na zmiany.

Tekst: Malwa Wawrzynek
Zdjęcia: Nago/Dominik Tarabański