Nowa kampania Balenciagi irytuje sporą dozą romantyzmu
Zimowa kampania Balenciaga ma wszystko to, co powinno zdobyć przychylność odbiorcy. Są ubrania w charakterystycznym vintage-secondhandowym klimacie, jest wielki napis Balenciaga, który skutecznie przykuwa uwagę młodego pokolenia, jest nawiązanie do romantyzmu i do miłości bez względu na płeć oraz rasę.
Co więcej, uwiecznione postacie to pary z prawdziwego zdarzenia, które zostały sfotografowane przez ślubnego fotografa.
Bohaterowie mieli również okazję do opowiedzenia swoich historii, nie zawsze łatwych i przyjemnych początków związku. W teorii wszystko podane jest tak, aby zdecydowanie pokochać najnowszą kampanię odzieżowego giganta.
W praktyce jednak widoczny jest spory dysonans pomiędzy tym, co Balenciaga serwowała nam do tej pory a ckliwymi zdjęciami, które widzimy w najnowszej kampanii.
Uśmiechy, uściski i romantyczny kontekst trudno połączyć z estetyką brzydoty, dziwactwem i zamiłowaniem do pokazywania rzeczywistości w krzywym zwierciadle, które stało się jednym z wyznaczników stylistyki Balenciagi.
Wspomnieć można wcześniejsze kampanie hiszpańskiego domu mody, w których najbardziej ciekawiła deformacja sylwetki czy aluzje do irytujących paparazzi. Dużo ciekawsza od obecnej kampanii była już ta na wiosnę/lato 2018, w której również możemy zobaczyć pary, a nawet całe rodziny, ale bez tej sporej dozy romantyzmu, uśmieszków i epatowania miłością, która po prostu nie tworzy wiarygodnego duetu z Balenciagą.
A może te uśmieszki i czułostki to nowy sposób Gvasali, aby przełamać stereotypu stworzone wokół Balenciagi i po raz kolejny wzbudzić sprzeczne emocje, które zdecydowanie działają na korzyść marki?
Tekst: Malwa Wawrzynek
Zdjęcia: Balenciaga