Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Nowy wymiar górskiego luzu. Sprawdzamy Aenergy MTN i Ducan Spine od Mammut

Poranek był rześki, pogoda zmienna i sami nie wiedzieliśmy, gdzie uda nam się tego dnia dojść.
Banner Image
Banner Image

Pogoda tego lata nie rozpieszcza, a jeśli masz jakieś plany, to musisz umieć szybko je weryfikować. Szczególnie w górach, gdzie warunki są jeszcze bardziej zmienne. Chcieliśmy wejść na Kozi Wierch, ale ulewa w drodze na Łysą Polanę, skąd startuje szlak, szybko je przekreśliła. Deszcz przeczekaliśmy w samochodzie krążąc po okolicy i cały czas sprawdzając radar pogodowy. Pojawiło się okno bez opadów, a my byliśmy akurat w Cyrhli, skąd prowadzi łagodny szlak na Halę Gąsienicową.

Wejdziemy tam, a jeśli pogoda pozwoli spróbujemy pójść na Czarny Staw Gąsienicowy i może dalej w stronę Kościelca.

I tak po dotarciu na Halę Gąsienicową, gdzie znajduje się popularne schronisko Murowaniec, skierowaliśmy się na niebieski szlak prowadzący przez Dolinę Zieloną Gąsienicową. Już od pierwszych kroków mogliśmy podziwiać monumentalne tatrzańskie szczyty Kościelec, Mały Kościelec czy Świnicę. Droga wznosi się łagodnie, prowadząc przez teren pełen kosodrzewiny, granitowych głazów i niewielkich stawków polodowcowych. Ścieżka jest dobrze utrzymana, wyraźnie oznakowana i stosunkowo łatwa, choć w niektórych miejscach kamienista, co może być nieco uciążliwe przy gorszych warunkach pogodowych. Po około 40 minutach marszu docieramy nad staw, który leży na wysokości 1624 m n.p.m. To jedno z najbardziej urokliwych miejsc w Tatrach, otoczone surowymi ścianami skalnymi, a dzisiaj dodatkowo skąpane w nisko osadzonych chmurach. A może to mgła unosząca się znad doliny?

Czarny Staw w rytmie fast hikingu

Na zejście, aby nie iść tą samą drogą, wybraliśmy szlak do Kuźnic przez Diabełka, czyli niewielki skalny garb grzbiet Skupniów Upłaz, skąd rozciąga się piękna panorama na Zakopane i dużą część Podhala. Outdoor zmienia się na naszych oczach. Coraz więcej osób stawia na lekki trekking, szybkie, niezbyt wymagające trasy, które dają frajdę, pozwalają złapać oddech po pracy i mieszczą się w weekendowym planie bez wielkiej logistyki. „Fast hiking” i „light-packing” to już nie nisza, tylko styl bycia, w góry idziemy z tym, co naprawdę potrzebne, a sprzęt ma być wszechstronny, lekki i wygodny.

Tego dnia pogoda nas testowała, mżawka i śliskie kamienie to warunki, w których sprzęt pokazuje swoją prawdziwą wartość. I właśnie w takich momentach docenia się dobre buty. Model Mammut Aenergy MTN świetnie wpisał się w założenia lekkiego trekkingu: podeszwa Vibram Megagrip trzymała się podłoża jak przyklejona, a membrana GORE-TEX Stretch zapewniała suchość i oddychalność. Krótsza cholewka przed kostkę dawała swobodę ruchu, co przy dynamicznym marszu jest bezcenne. To buty, które sprawdzą się w polskich Tatrach, Beskidach czy Karkonoszach, wszędzie tam, gdzie liczy się tempo, komfort i pewność kroku.

Banner Image

Do tego w roli cichego bohatera dnia okazał się też system Active Spine Technology, w który wyposażony jest plecak Mammut Ducan Spine. Naśladuje naturalne ruchy kręgosłupa, umożliwiając szelkom i pasowi biodrowemu pracę w przeciwstawnych kierunkach, co zapewnia stabilność. Dzięki elastycznemu systemowi nośnemu nie ciągnął w dół nawet po kilku godzinach marszu. W erze, gdy outdoorowe rzeczy często nosimy także w mieście, taki plecak łączy funkcję górskiego towarzysza z codziennym komfortem.

Coraz więcej marek, jak Mammut, rozumie, że współczesny turysta nie musi wybierać między stylem a funkcjonalnością. I chyba w tym tkwi sekret, dlaczego po takich dniach człowiek wraca z gór zmęczony fizycznie, ale naładowany energią.

Banner Image
Banner Image
Banner Image

materiał powstał we współpracy z marką Mammut

TRAVEL