LPP walczy z kryzysem na wielu frontach

Nieprzewidywalna sytuacja sprawiła, że współpraca i solidarność są ważne jak nigdy dotąd. O tym, jakie działania w czasie pandemii podejmują pracownicy LPP, opowiada nam Patrycja Zbytniewska, prezes Fundacji LPP.
.get_the_title().

Polskie LPP zarządzające markami modowymi Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay zmaga się z kryzysem na wielu frontach. Walczy o przetrwanie swoich marek, utrzymanie zatrudnienia i ciągłości pracy, a jednocześnie nie rezygnuje z działań pomocowych. Od marca w ramach akcji #LPPpomaga każdego dnia przekazuje maseczki ochronne kolejnym potrzebującym. Ich wartość przekroczyła już 5 mln złotych. W pierwszej fazie przekazano ponad 300 tys. maseczek, ale potrzeby nadal rosły, dlatego zdecydowano o zamówieniu dodatczkowej partii 750 tys. sztuk. Dzięki współpracy z partnerami i dobrze skoordynowanej akcji, w krótkim czasie duża dostawa maseczek trafiła do Polski.

Do końca kwietnia przekazano pracownikom służby zdrowia pół miliona maseczek. LPP deklaruje, że jest w stanie dotrzeć ze wsparciem nawet do 250 placówek w kraju.

W projekt od początku zaangażowała się ponad setka osób z różnych działów LPP. Pracownicy spółki zaczęli szyć bawełniane maseczki. W ramach tej wewnętrznej inicjatywy w biurach w Gdańsku, Krakowie i Warszawie powstało już prawie 1,2 tys. fartuchów ochronnych oraz ponad 20 tys. maseczek, które przekazywane są m.in. pracownikom niemedycznym i osobom potrzebującym znajdującym się pod opieką fundacji i domów opieki. Jak uszyć maseczki i fartuchy, pokazują krawcowe LPP w prostych tutorialach tutaj i tutaj.

O tym, jak wygląda walka na froncie pomocowym rozmawiamy z Patrycją Zbytniewską, prezes Fundacji LPP, która od kilku lat zajmuje się działaniami prospołecznymi spółki.


F5: Ile maseczek kupionych przez LPP już trafiło do polskich placówek medycznych? Do kogo jeszcze trafia i trafi pomoc? Jak szybko udało Wam się je ściągnąć do Polski?

Narzuciliśmy sobie spore tempo. Pół miliona przekazanych maseczek mieliśmy na liczniku do końca kwietnia. Z pierwszym tygodniem maja zakres pomocy zwiększył się do ponad 600 tys. maseczek, którymi obdarowaliśmy ponad 180 placówek. Najpierw trafiały one głównie do szpitali w Trójmieście, na Pomorzu, w Krakowie i jego okolicach, czyli tam, gdzie znajdują się nasze siedziby, ale szybko zaczęliśmy dystrybucję także do innych miast. Maseczki wysyłaliśmy do szpitali jednoimiennych, zakaźnych i do naszych zaprzyjaźnionych placówek, w których na przestrzeni lat byliśmy obecni z naszym wsparciem tak, jak w przypadku szpitala na Polankach, gdzie wyremontowaliśmy i wyposażyliśmy Poradnię Leczenia Mukowiscydozy. Dla nas to było naturalne, że w pierwszej kolejności zwrócimy się do tych placówek z Pomorza oraz Małopolski i sprawdzimy, jak sobie radzą. Kiedy tylko ukazały się w mediach informacje o tym, że pomagamy, wysyłamy maseczki i szyjemy fartuchy – natychmiast zaczęły się do nas odzywać inne szpitale i instytucje. Rozwiązał się ogromny worek próśb i potrzeb. Do tego pracownicy naszych salonów zaczęli zgłaszać zapotrzebowanie szpitali ze swoich miejscowości. Solidarnie zakasaliśmy więc rękawy i pomagamy, gdzie tylko możemy. Oczywiście w większości placówek wciąż czegoś brakuje. Dostajemy prośby o pomoc od wielu osób potrzebujących, które potem dzwonią ponownie i mówią, że dzięki nam ich ludzie poczuli się trochę bezpieczniej.

Jak wygląda to rozdzielanie środków ochrony?

Nie ma dnia bez wysyłki. Codziennie nasi pracownicy sortują, pakują, wysyłają kolejne partie środków ochronnych. Podzieliliśmy się rolami. Ja rozmawiam ze szpitalami i innymi potrzebującymi instytucjami, koleżanka zajmuje się rozdzielaniem fartuchów flizelinowych, dział administracji dostarcza paczki z potrzebnym sprzętem. Jeśli pomoc ma trafić na teren Trójmiasta, to pakujemy wszystko do samochodów i jedziemy na miejsce sami. Jeśli gdzieś dalej, wówczas wysyłamy kurierem.

Biuro administracyjne LPP w Gdańsku zamieniło się chwilowo w centrum dystrybucji środków ochronnych. Każdego dnia z naszej siedziby wyjeżdża nawet 6 transportów w różne lokalizacje w całym kraju.

Jak jeszcze staracie się pomóc?

Właściwie, gdy tylko zmieniła się sytuacja w Polsce i okazało się, że potrzebne jest wszystko, bardzo szybko postanowiliśmy, że my również będziemy szyć fartuchy i maseczki bawełniane. Od samego początku przyłączyliśmy się do akcji #ngosySZYJĄMASKI3city powołanej przez jedną z fundacji, która otrzymała grant na swoją działalność od wspieranego przez nas Funduszu Inicjowania Rozwoju. W LPP w proces szycia zaangażowanych jest ponad 50 osób, niektóre w ramach codziennie wykonywanej pracy – jak technolożki odzieży – ale jest też sporo pracowników, którzy robią to w swoim czasie wolnym, w ramach wolontariatu. To nie tylko krawcowe, ale także pracownicy działów inwestycji czy IT.

Trójmiejską Fundację wsparliśmy dodatkową dotacją na działalność statutową, co ułatwia organizację przedsięwzięcia, zakupy materiałów niezbędnych do produkcji czy pozyskanie dodatkowych rąk do pracy. Szybko okazało się, że brakuje teraz materiałów i gumek. Staramy się więc łączyć siły.

Szpitale pytają, co jeszcze możemy im dać, co uszyć. To trochę partyzanckie działania. Nie ma nigdzie wykrojów szpitalnych fartuchów, więc szpital w Kościerzynie wysłał nam ich zdjęcia, ale dla krawcowych to było niewystarczające. Taka odzież ma chronić, musi więc przylegać odpowiednio, dlatego pojechaliśmy po fartuchy do szpitala. Gdy udało się przygotować wzór, okazało się, że nie ma skąd zdobyć flizeliny. Wówczas odezwał się Szpital Psychiatryczny w Gdańsku z informacją, że posiada materiał – były to prześcieradła. Nie było łatwo wykroić z nich fartuchy, ale z pomocą pracowni krawieckiej MODERN z Gdańska daliśmy radę. Uszyliśmy im 280 fartuchów. Następnie, udało się zdobyć flizelinę i działamy dalej. Dotychczas uszyliśmy prawie 1200 fartuchów i ponad 20 tys. maseczek.

Czyli największy problem to materiały?

W tej chwili materiały medyczne to jest największa potrzeba. Maseczki oczywiście też – nie wiem, czy jesteśmy w stanie odpowiedzieć na każdą prośbę o pomoc i sprostać potrzebom, nawet tym milionem maseczek, które kupiliśmy i sukcesywnie rozdajemy. Tym, co cieszy, przy wszystkich brakach, jest współpraca różnych instytucji, firm, NGO-sów. Dzięki tym ostatnim świetnie działa przepływ i wymiana informacji. Udaje się pozyskiwać partnerów do współpracy, co też cieszy. I tak, do szycia maseczek bawełnianych w ramach lokalnych akcji – jedna z firm dostarcza za darmo nici, ktoś inny materiał. Bawełnę kupujemy we względnie rozsądnej cenie dzięki naszym kupcom i ich wypracowanym kontaktom. Obecnie problemem jest brak materiału na rynku i to, że gdy już uda się go zdobyć, jest do nabycia w bardzo wysokich cenach. Szyjemy różne modele, np. z kieszenią na filtry medyczne, które posiadają niektóre szpitale lub hospicja w Trójmieście, bo im też dostarczamy takie maseczki.

Akcja rozrasta się oddolnie. Jakiś czas temu postanowiliśmy dołączyć także do akcji PCK i przekazaliśmy belkę materiału, z którego inne firmy wykrajają i szyją maseczki.

Sytuacja jest trudna i nie tylko maseczki stanowią problem. Społeczeństwo mierzy się z izolacją, trudnościami wynikającymi z zamknięcia szeregu instytucji. Wiem, że nie tylko szyjecie maseczki – powiedz, jakie jeszcze prośby do Ciebie trafiają?

Jak tylko zaczęła się ta trudna dla nas wszystkich sytuacja, dostaliśmy sygnał jeszcze o dwóch problemach, z jakimi teraz mierzy się nasze lokalne otoczenie. Nasz zarząd zareagował na to bardzo szybko. Pierwszy zgłosiła nam Fundacja Innowacji Społecznej opiekująca się dziećmi z pieczy zastępczej, z którą LPP współpracuje od dawna. Okazało się, że w domach dla dzieci jest zazwyczaj tylko jeden komputer na wszystkich wychowanków. A przecież edukacja od początku pandemii musiała odbywać się w domach, więc tym samym dzieciaki nie miały możliwości się uczyć. Zwyczajnie nie miały dostępu do edukacji. Dwie fundacje w samym Trójmieście prowadzą obecnie 12 takich domów dla dzieci, z czego w każdym przebywa nawet czternaścioro młodych, głównie w wieku szkolnym. Zaczęliśmy teraz współpracę z trzecią fundacją z Gdańska i jedną z Krakowa, które też prowadzą domy dla dzieci. Po szybkiej burzy mózgów ustaliliśmy, że spróbujemy im zapewnić sprzęt. Przygotowaliśmy 100 komputerów, które przekazaliśmy w sumie do 17 domów, dokupiliśmy im też słuchawki, żeby mogły być w kontakcie z nauczycielem. W każdym domu jeden komputer przypada teraz średnio na dwoje dzieci, a nie jak wcześniej – na czternaścioro. W samym Trójmieście dzieci w pieczy zastępczej jest 850. Z tego 250 jest w fundacjach, z częścią których już od dawna współpracujemy. 600 wychowanków znajduje się z kolei w domach zastępczych. To pokazuje skalę sytuacji.

No właśnie, kto jeszcze do Was zapukał?

Okazało się, że przez zamknięcie stołówek starsi ludzie korzystający z pomocy domów sąsiedzkich nie dostają posiłków. Są to osoby często kompletnie niezaradne, samotne, schorowane, starsze, dla których obiad w domu sąsiedzkim był jedynym osiągalnym ciepłym posiłkiem. Od siedmiu tygodni ta grupa seniorów dostaje od nas obiady, a jedzenie jest im dostarczane prosto do domów. To mała inicjatywa, mała skala, ale te samotne osoby dzięki temu są teraz zaopiekowane. Obiady dla nich zamawiamy z okolicznych restauracji, rotując zamówieniami i w ten sposób wspierając lokalną gastronomię. To takie drobne działania, ale myślę, że mają olbrzymie znaczenie dla osób, do których trafiają jako pomoc.

Poza tym LPP wspólnie z Agencją Rozwoju Przemysłu prowadzą dwa duże projekty w ramach walki z koronawirusem. Ponad 750 tys. maseczek trafi w ręce potrzebujących. Maseczki powstają w 25 krajowych szwalniach współpracujących z LPP i innymi firmami ze Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług. Agencja z kolei zamawia i dostarcza włókninę oraz inne niezbędne materiały. Szyciem, logistyką i dystrybucją zajmuje się natomiast LPP. Spółka pomogła też w negocjacjach i sprowadzeniu z Turcji miliona kombinezonów medycznych do Polski.

Poza pomocą rzeczową LPP zdecydowało o przekazaniu na rzecz szpitali zakaźnych w Gdańsku i w Krakowie 10 proc. obrotu ze sprzedaży wiosennej kolekcji Joyful#EcoAware marki Reserved oraz 10 proc. ze sprzedaży kolekcji z linii ECOAware marki Mohito i Cropp.

Działania LPP są szerokie. Z jego inicjatywy 18 marca powstał Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług. Dziś to grupa ponad kilkuset firm i przedsiębiorców, którzy – świadomi skutków kryzysu wywołanego rozprzestrzenianiem się koronawirusa – postanowili działać wspólnie o utrzymanie branży na rynku. Cały czas dołączają do nich kolejne przedsiębiorstwa.

Skala zmian, jakie zachodzą obecnie na rynku. dotyka każdego, niemal we wszystkich obszarach codziennego funkcjonowania. Biorąc więc pod uwagę nieprzewidywalność sytuacji, to właśnie współpraca i solidarne radzenie sobie z wyzwaniami mogą przynieść największe korzyści.

Zdjęcia: LPP
Rozmawiała: Marta Jerin

FUTOPIA