Magazyn Porażka: Lepiej będzie, gdy przestaniemy czytać wasze komentarze
Niedawno przeczytałem ciekawy tekst piszącej o ciekawych rzeczach dziennikarki Martyny Trykozko o tym, w jaki sposób Finlandia radzi sobie z problemem bezdomności. Otóż kraj ten ustawą znosi bezdomność, rozdając mieszkania. Z jednej strony – jak zauważa autorka – większość krajów kładzie nacisk na „usamodzielnianie” osób bezdomnych, tworząc programy zakładające pokonywanie kolejnych kroków w wychodzeniu z bezdomności. Po spełnieniu szeregu warunków i „naprawieniu” – jak pisze Trykozko – różnych sfer swojego życia, osoba bezdomna otrzymuje mieszkanie. Z drugiej strony można po prostu takiej osobie mieszkanie dać. A mając już dach nad głową (i być może pomoc pracownika socjalnego), o wiele łatwiej rozwiązywać lub łagodzić inne problemy. Zaskakująco proste i oczywiste rozwiązanie, które jednak gryzie się z – użyjmy tego wytartego określenia – neoliberalną wizją świata.
Zakłada ona, że na wszystko należy zapracować. Oraz – co jest konsekwencją takiego podejścia – że ci którzy mają, zapracowali, a ci którzy nie mają, najpewniej się lenią. Zarówno jedno, jak i drugie jest totalną bzdurą, na co są całe biblioteki dowodów, trzeba tylko chcieć poczytać. Treść tych bibliotek można streścić w ten sposób: nasz stan konta jest uzależniony od naszych działań w stopniu znacznie mniejszym niż sądzimy, znacznie istotniejszą rolę odgrywa szereg przypadków, na które nie mamy wpływu. Czyli: kapitał kulturowy, ekonomiczny intelektualny i sieciowy naszej rodziny, kraj, w którym się urodziliśmy, czasy, w których się urodziliśmy, polityka edukacyjna naszego kraju, możliwość migracji, zapotrzebowanie na konkretne umiejętności, to, czy mamy do czynienia z boomem gospodarczym. I to, czy w młodości w ten słoneczny piątek, kiedy wracaliśmy zamyśleni z podstawówki rowerem do domu, potrącił nas samochód, czy udało nam się wyhamować (w tym pierwszym przypadku, o ile przeżyliśmy, nasza rodzina zamiast na korepetycje wydała fortunę na rehabilitację).
Mam takie małe hobby, że poza artykułem zawsze czytam komcie. Czasami skrinuję najbardziej niegodne komentarze pod swoimi tekstami i robię z nich zdjęcia w tle na fejsiku.
Jak bym był Martyną Trykozko, z komentarzy pod artykułem o bezdomności w Finlandii miałbym zdjęć w tle na cały 2018.
No na przykład: „To teraz napiszcie o pladze pluskiew, która opanowała niektóre dzielnice w Helsinkach i jest praktycznie nie do opanowania. Człowiek wynajmuje w miarę dobrze wyglądające mieszkanie, a po paru nocach trzeba jechać do lekarza”. Albo: „Każdego rodzaju rozdawnictwo prędzej czy później zniszczy gospodarkę, ale również rozleniwi ludzi”. Ewentualnie: „Przecież w Polandii funkcjonuje identyczne zjawisko: rodziny pokoleniowo patologiczne otrzymują socjalne mieszkania, opiekę społeczną, 500+ na każde dziecko, a jeśli ktoś uczciwie pracuje to za karę musi brac kredyt na dożywocie”. Wszystko zgodnie z oryginalną pisownią. Na 20 komentarzy mniej więcej 12 jest utrzymanych w takim stylu.
A przecież bezdomność to nie wybór. Nie trzeba mieć doktoratu z socjologii ubóstwa, żeby zrozumieć, że nikt nie postanawia sobie: „trochę mi się nie chce pracować, chyba zostanę bezdomnym”. Zazwyczaj jest to szereg nakładających się na siebie problemów (w kolejności według Ogólnopolskiego badania liczby osób bezdomnych) – eksmisji, konfliktu w rodzinie, uzależnienia, braku pracy, niepełnosprawności. Również alkoholizmu, który jest chorobą, a nie skazą charakteru, jak sądzą niektórzy.
Zawsze myślałem, że komcie to nie tylko załącznik do artykułu, ale też załącznik do kondycji mentalnej społeczeństwa, „wymaz z Polski”, jak przepięknie nazwała to Dorota Masłowska. Wszystko wskazuje na to, że się myliłem. To nie jest wymaz z Polski. To wymaz z jej wycinka – głównie młodych mężczyzn. Ale też nie wszystkich. Z badań przeprowadzonych pod kierownictwem Erin Buckels wynika, że to wymaz głównie z młodych mężczyzn o pewnych cechach osobowości – narcystycznej, machiawelicznej i sadystycznej.
Marcin Napiórkowski w świetnym tekście przytacza badania, z których wynika, że na niemieckich portalach reprezentujących różne poglądy polityczne, występuje nadreprezentacja komentarzy zwolenników radykalnie prawicowej AfD. Aż 75 proc. komciów przed wyborami wspierało partię, która uzyskała finalnie jedynie 4,7 proc. głosów. Zdaniem Napiórkowskiego internetowe komcie mają rozkład odwrotny do rozkładu normalnego, gdzie skrajności pozostają „na marginesach” a postawy umiarkowane są w większości. W internecie to marginalne „skrzydła” dominują. Może to stwarzać wrażenie, że w społeczeństwie jest więcej osób o skrajnych poglądach, niż to rzeczywiście ma miejsce. Mało tego, komentarze mogą zmienić odbiór samego tekstu, radykalizując poglądy jego czytelników.
Sekcje komentarzy to nie tylko paśnik dla osób, z którymi raczej nie chciałoby się iść na piwo. To również paśnik dla naszych własnych frustracji.
Pojawiają się również głosy, że sekcje komentarzy przez swoją inwazyjność, rzekomą bezkompromisowość sądów (czyli często przez bezbrzeżną głupotę i ignorancję) niszczą sferę debaty publicznej, sprowadzają jej poziom do poziomu rynsztoka.
Pytanie, co z tym zrobić. Odpowiedzi są dwie – moderować albo wyłączyć możliwość komentowania. Każda z nich ma swoje zalety i wady. Zalety są oczywiste – informacyjna kwarantanna dla ludzi, nadreprezentacja głosu których nie jest najlepszym wkładem w rozwój cywilizacji. Wady – ci ludzie nie znikną, przeniosą się do jakichś grajdołów i tam będą gardłować o cenzurze. Cóż, trudno. Jeżeli to jest cena utrzymania higieny psychicznej większości tzw. internautów, to może warto.