Napastowanie seksualne kobiet w środkach transportu w Japonii to prawdziwa plaga. Dzięki tym stemplom można z nim walczyć

Komunikacja miejska, zwłaszcza w godzinach szczytu, pęka w szwach. I kiedy dosłownie czujemy na karku oddech współpasażera lub nie wsiadamy do pociągu metra, licząc na to, że w następnym będzie choć trochę luźniej, możemy się pocieszać faktem, że inni mają gorzej. Myśląc „inni”, mamy zwykle na myśli mieszkańców Tokio – bo chyba cały świat obiegły zdjęcia Oshiya, czyli pracowników metra lub kolei naziemnej, których zadaniem jest upchnąć jak najwięcej osób w wagonie i dopilnować, żeby drzwi mogły się zamknąć. Na domiar złego w tym niebotycznym japońskim tłumie i ścisku komunikacyjnym znajdą się też tacy, którzy w obrzydliwy sposób tę sytuację wykorzystują.
W środkach transportu istną plagą jest groping, czyli napastowanie seksualne kobiet.
Co prawda niektórzy uważają, że jest to zbyt mocne określenie, co zresztą bardzo dobrze obrazuje istotę problemu gropingu, który często przejawia się w dyskretnym, niemalże niezauważalnym, niby przypadkowym dotyku. Ofiara jednak czuje i wie, ma on podłoże seksualne.
W Japonii to zjawisko doczekało się nawet swojej nazwy – chikan.
Niestety ze względu na sytuację – zatłoczony wagon wymuszający kontakt fizyczny, brak świadków, którzy zwróciliby uwagę na ten dyskretny akt – bardzo ciężko jest udowodnić napastnikowi winę.
Japonki muszą więc bronić się same. Właśnie powstał przedmiot, który ma im w tym pomóc.
The "anti-groping" stamps allow victims of harassment to mark their assailants with invisible ink, and also provide a deterrent to would-be attackers. https://t.co/T8QEgU45Hg
— CNN (@CNN) 28 sierpnia 2019
Stworzyła go firma Shachihata Inc. – japoński producent pieczątek. Stempel przygotowany w celu obrony przed gropingiem jest nasączony tuszem widocznym jedynie w świetle ultrafioletowym. Jeśli kobieta padnie ofiarą niepożądanego dotyku w metrze, może naznaczyć sprawcę taką właśnie pieczątką.
Znak – symbol otwartej dłoni – teoretycznie nie będzie widoczny w normalnym świetle, ale do każdego ze stempli dołączone jest lampka ultrafioletowa.
Dzięki temu kobieta może od razu zdemaskować sprawcę, sprawiając, że przestanie ją dotykać, a każda posiadaczka stempla będzie mogła namierzyć takiego pasażera, zanim zdoła on ją dotknąć. Ważny jest tu także aspekt prewencyjny. Sprawcy mogą zdawać sobie sprawę z tego, że nie każda Japonka będzie posiadać takie urządzenie, ale już samo ryzyko bycia „naznaczonym” może stanowić psychologiczną barierę przed takimi zachowaniami – dlatego też urządzenie można przyczepić do torby tak, żeby było na widoku.

Póki co firma wypuściła pierwszą partię 500 sztuk stempli, które wyprzedały się w przeciągu godziny. Na pewno więc w najbliższej przyszłości pojawią się kolejne zapasy.
Powstanie tego produktu ma szansę zainicjować dyskusję o problemie gropingu i naświetla – także dosłownie – konieczność walki.
Co ciekawe, inspiracją do stworzenia tego stempla był tweet lekarza szkolnego, który zachęcał kobiety do kłucia sprawców napastowania agrafką. Uznano to jednak za zbyt radykalne rozwiązanie i, w wyniku szerszej dyskusji w social mediach, z czasem pojawił się pomysł pieczątki. A jakie jest wasze zdanie: agrafka czy stempel?
Zdjęcie główne: Eutah Mizushim/Unsplash
Tekst: KD