We wtorek władze San Francisco przegłosowały decyzję o zakazie sprzedaży papierosów elektronicznych. To pierwsze miasto w Stanach Zjednoczonych, które się na to zdecydowało.

Mieszkańcy San Francisco nie będą także mogli kupić e-papierosów w sieci – sklepy internetowe będą miały zakaz wysyłania ich do tego kalifornijskiego miasta.

Dopuszczone do sprzedaży będą tylko te elektroniczne papierosy, które zostaną zatwierdzone przez rządową Agencję Żywności i Leków. Zakaz nie obejmuje ani tradycyjnych papierosów, ani urządzeń do palenia marihuany i wejdzie w życie, jeśli w ciągu najbliższych 10 dni podpisze go burmistrz miasta, London Breed. Wygląda na to, że tak się stanie, bo burmistrz jest przeciwniczką elektronicznych papierosów.

Skąd w ogóle pomysł, by zakazać e-papierosów? Po pierwsze, jak twierdzą ich zagorzali przeciwnicy, elektroniczne papierosy są niezwykle popularne wśród młodzieży, a firmy dodatkowo zachęcają młodych ludzi do vapingu, produkując smakowe liquidy. Eksperci z amerykańskiego Centers for Disease Control and Prevention mówią, że w ciągu ostatniego roku liczba nastolatków sięgających po produkty z nikotyną wzrosła aż o 36 proc., co przypisuje się w dużej mierze właśnie e-papierosom,

Problem też w tym, że w dalszym ciągu nie wiadomo, jak szkodliwe są w rzeczywistości elektroniczne papierosy. American Heart Association stwierdziło niedawno, że vaping zwiększa ryzyko ataku serca niemal o 60 proc.

Nowe prawo nie zabrania jednak mieszkańcom San Francisco palenia e-papierosów – w dalszym ciągu będzie to dozwolone dla osób powyżej 21 roku życia. Dlatego choć zakaz nie wszedł jeszcze w życie, już spotkał się z krytyką – Juul Labs, najpopularniejsza amerykańska firma produkująca e-papierosy, która ma siedzibę właśnie w San Francisco, podkreśla, że może się to skończyć stworzeniem czarnego rynku elektronicznych papierosów, inni z kolei zwracają uwagę na fakt, że mieszkańcy San Francisco będą mogli nabyć e-papierosy, jeśli tylko udadzą się do sąsiedniego miasta.

Tekst: NS