Czy 'Psie pazury’ rzeczywiście zasłużyły na 12 nominacji do Oscara?
’Psie pazury’ to niewątpliwie dobry film. Zarówno aktorsko, fabularnie, wizualnie, jak i muzycznie. Ale czy tak wybitny i zmieniający układ pionków na kinowej planszy, jak chcieliby członkowie Akademii? W tony 'czegoś aż tak dużego’ próbuje uderzać zresztą wielu niezależnych ekspertów, z Tomaszem Raczkiem na czele. O ile jednak rozumiemy powody tych zachwytów, a z niektórymi nawet się zgadzamy, o czym niżej, trudno nie podzielać bardziej krytycznego punktu widzenia chociażby Miłosza Stelmacha z 'Ekranów’ czy Dominika Sobolewskiego z 'Watching Closely’. Fenomenu nie chwycili też raczej widzowie – średnia na IMDB wynosi 6,9 na 112 tys. ocen, zaś na RateYourMusic 3,43/5 na ponad 1000 ocen. Zacznijmy jednak od pozytywów.
1. Aktorstwo i historia
Wszyscy widzowie stęsknieni za klimatycznym neo-westernem z rewizjonistyczną nutą z pewnością znajdą w produkcji Jane Campion elementy, które uwielbiają. Choć gęsta, ciężka atmosfera to w dużej mierze zasługa literackiego pierwowzoru Thomasa Savage’a, fenomenalnie spisali się tu aktorzy, dzięki którym praktycznie każda z głównych postaci jest pełnokrwista i wielowątkowa. W palecie ciekawych ról (Kirsten Dunst, Jesse Plemons!) show kradną zwłaszcza dwaj bohaterowie. Pierwszy to ekranowy Phil odgrywany przez Benedicta Cumberbatcha, który, jak okazuje się z biegiem fabuły, tylko pozornie jest tak przewidywalny i jednowymiarowy jak początkowo można by sądzić. Jego złożoność poznajemy jednak po skrawku, z wyczuciem i wieloma odcieniami szarości oraz bez epatowania banalnymi kliszami.
Poza tym – przecież sama idea obsadzenia Cumberbatcha, a więc tak charakterystycznego aktora, w westernie jest przeciekawa!
Drugi to swoista przeciwwaga Phila, czyli na pozór zupełnie zagubiony w tym brutalnym, męskim świecie, młody Peter (Kodi Smit-McPhee ma niesamowity talent). Rozwój tej postaci wraz z postępami całej fabuły bez dwóch zdań jest jednym z absolutnych highlightów całej produkcji.
2. Obraz, muzyka, świat przedstawiony
Również pod względem wizualnym i muzycznym nie ma się w 'Psich pazurach’ do czego przyczepić.
Otaczające ranczo górskie krajobrazy i bezdroża są przepięknie nakręcone, a ujęcia w szerszym planie prezentują siłę przyrody i nieistotność człowieka na jej tle w całej okazałości.
Kadrom tym przyświeca klimatyczna muzyka Jonny’ego Greenwooda, który nagrał kolejny w swoim życiu (po choćby 'Nici widmo’) soundtrack pozwalający mocno wsiąknąć w świat przedstawiony. Ścieżka dźwiękowa wypełniona jest niuansami i subtelnościami, które chce się odkrywać.
3. Neo-westerny trzymają się mocno, a ten na tle rynku to żaden wyjątek
Renesans westernów (i kreatywnego spojrzenia na nie) trwa w ostatnim czasie w najlepsze. Nie trzeba daleko szukać, by przytoczyć najciekawsze przykłady.
Mowa tu chociażby o takich produkcjach jak 'Sny wędrownych ptaków’, 'Aż do piekła’, 'Bone Tomahawk’, a nawet Tarantinowskie 'Django’ oraz 'Nienawistna ósemka’ czy doskonałe i jedyne w swoim rodzaju 'Bacurau’ z 2019 roku.
Weźmy to ostatnie – w 'Bacurau’ surrealizm przenika się z brutalnością (niektóre sceny walk to istna jazda po krawędzi), zaś mądra, przepełniona metaforami fabuła łączy w sobie niezwykle życzliwe spojrzenie na lokalne, mniejsze społeczności z przedziwnymi rolami takich kinowych tuzów jak Udo Kier. Jest to co najmniej ten sam, jeśli nie wyższy poziom niż 'Psie pazury’, dlatego robienie z filmu Campion jakiegoś przełomowego wydarzenia, podkreślonego 12 oscarowymi nominacjami, tym bardziej wydaje się mocno przesadzone.
4. Dłużyzny psujące immersję
W końcu przyszła pora na najważniejszy zarzut. Niespieszna narracja, wykorzystana tu jako środek wyrazu, w wielu momentach nie wydaje się zagospodarowana w optymalny sposób, zostawiając sporo przestrzeni, tyle że nie na ciszę, dającą okazję do refleksji, tylko na pustkę i wrażenie przeciągania niektórych scen na siłę, co nie wnosi żadnej dodatkowej wartości. Gwoli ścisłości, piszemy to jako wielcy fani całego nurtu slow cinema i produkcji typu 'Koń turyński’, 'Goodbye, Dragon Inn’ czy 'Siedzący słoń’.
Tym samym liczne sekwencje, w których bohaterowie przemieszczają się z punktu A do B, często po prostu nużą. Przeciągnięte wydają się też niektóre dialogi, zwłaszcza z pierwszej połowy filmu, które nie pogłębiają danych motywów i prowokują raczej do zerkania na zegarek.
Highlighty – od błyskotliwych monologów po konkretne wydarzenia – lśnią w wyrazisty i najczęściej dynamiczny sposób, a kontrast z niespiesznymi fragmentami wcale nie był do tego konieczny.
5. Dobry film, ale na siłę kreowany na klasyk
Umówmy się, 'Psie pazury’ zaprojektowano w taki sposób, by niemal z marszu były traktowane jako jeden z najważniejszych współczesnych kandydatów do zostania klasykiem. Począwszy od wielkich, gwarantujących sukces nazwisk, aż po odpowiednio sprofilowaną historię.
Motyw LGBT umieszczono już w zwiastunie, więc nie będzie to raczej przesadny spoiler. Ulokowana w nieprzyjaznym wrażliwości i delikatności miejscu historia z takim wątkiem (motyw ten bardzo kojarzy się z 'Moonlight’) to niewątpliwie silny ideologiczny afrodyzjak dla gremium rozdającego nagrody.
Kapituła rozdmuchująca do przesady znaczenie 'Psich Pazurów’ sprawia, że temu filmowi robiona jest po prostu krzywda, bo po odarciu z tych pełnych patosu kontekstów to naprawdę bardzo dobry, klimatyczny dramat psychologiczny w konwencji westernu. Ale nie na 12 Oscarów, które PR-owo mogą tu w dłuższym wymiarze czasu wykonać krecią robotę. Tak czy siak – polecamy obejrzeć i wyrobić sobie zdanie!
Tekst: WM