Jaki wzorzec mężczyzny lansuje polska popkultura?

Jaki jest ten facet z polskiej popkultury? Taki jak Polska. Trochę nowoczesny. Trochę zaściankowy. Trochę wrażliwy. Trochę bufon. Z brodą, w czarnym T-shircie, z fade’em na głowie.
.get_the_title().

Wydawałoby się, że polska kultura popularna jest dziś rozpięta między skrajnościami. Z jednej strony mamy wciąż mocno zakorzeniony konserwatyzm, z drugiej – dynamiczny, nieco neurotyczny modernizm. Ale jeśli spróbować odpowiedzieć na pytanie, jakiego mężczyznę pokazuje nam dziś polska popkultura, wyłania się pewien paradoks.

Polska promuje wciąż przede wszystkim mężczyznę kompromisu. Hybrydowego. Trochę oldschoolowego macho, trochę wrażliwego chłopaka z sąsiedztwa, który – przynajmniej w teorii – powinien wiedzieć, kiedy się popłakać.

Kiedy popatrzymy na bohaterów popularnych seriali, reklam, muzyki, filmów i mediów społecznościowych, to nie ma jednego wzorca. Ale jest kilka stale powracających figur, które mówią coś o tym, czego Polska oczekuje od mężczyzny, a jeszcze więcej – czego Polska się boi mu pozwolić. Najpierw spójrzmy na klasykę – ten konserwatywny wzorzec. On nadal jest niezwykle silny. W reklamach piwa, w mainstreamowych sitcomach, w telewizji śniadaniowej. To facet „konkretny”, zdecydowany, rzadko refleksyjny, raczej silny niż subtelny. W stylu mówienia – szorstki, czasem protekcjonalny. W relacjach – opiekun i żywiciel, ale także sędzia. To ten typ, który nie pyta żony, czy może wyjść z kumplami na ryby – on jej o tym informuje. W badaniach społecznych widzimy, że spora część Polaków nadal ten ideał lubi i podtrzymuje. Według CBOS z 2022 r., około 60% Polaków zgadza się z twierdzeniem, że mężczyzna powinien być przede wszystkim stanowczy i zaradny, a ponad połowa twierdzi, że mężczyzna powinien utrzymywać rodzinę, nawet jeśli partnerka też pracuje.

To wciąż wzorzec z bardzo mocnym zapleczem symbolicznym – żubr w reklamie piwa, brodaty wędkarz nad jeziorem, Robert Makłowicz z ironicznym, ale jednak męskim autorytetem.

W popkulturze taki facet bywa pokazywany z sympatią – jako ktoś może i trochę niedzisiejszy, ale swojski, swój chłop. Kultura masowa kocha go trochę wyśmiewać, ale tylko trochę – tak, żeby nie zrobić mu prawdziwej krzywdy. Obok tego modelu konserwatywnego rośnie jednak drugi – bardziej „miękki”, wrażliwy. To efekt zmian pokoleniowych i ogromnej transformacji obyczajowej ostatnich lat. Spójrzmy na reklamy skierowane do młodszych grup wiekowych – mężczyzna ma być bardziej zadbany, świadomy, tolerancyjny. To facet, który nie boi się rozmawiać o emocjach, mówi o zdrowiu psychicznym, czasem zakłada różowy sweter i robi sobie selfie w lustrze. W tej wersji polski mężczyzna to nie już żubr, ale raczej piesek z mema – z rozbrajającym uśmiechem i sarkazmem na ustach. Widać to też w badaniach konsumenckich. Raport IQS o męskości pokazał kilka lat temu ciekawy podział – młodsi mężczyźni znacznie częściej deklarują, że w związku ważne są rozmowy o uczuciach, wzajemne zrozumienie i wspólne podejmowanie decyzji. Mniej ważne jest dla nich „bycie żywicielem” czy „decyzyjność”. Ale – i tu jest ciekawy twist – polska popkultura nie potrafi do końca tej wersji męskości przyjąć na serio. Bardzo często facet wrażliwy jest pokazywany ironicznie. Jako trochę śmieszny. Trochę niemęski. Chłopak w rurkach w sitcomie będzie obiektem żartów. Influencer mówiący o emocjach jest dla jednych idolem, ale dla innych – symbolem zniewieściałej generacji.

Polska popkultura wciąż flirtuje z nowym modelem męskości, ale go nie adoptuje. Woli zrobić z niego ciekawostkę niż normę.

Nie możemy też pominąć wątku szowinizmu i seksizmu – choć dziś coraz mniej oczywistego, wciąż obecnego. W reklamach aut czy sprzętu sportowego mężczyzna to nadal zdobywca, kierowca rajdowy, sportowiec. Samiec Alfa. Niby nowoczesny, ale jednak patriarchalny. Reklamy kosmetyków dla mężczyzn? Większość pokazuje mężczyznę jako pewnego siebie, ale w sposób kontrolowany. To nie wrażliwiec w terapii – to facet, który dobrze pachnie, bo jest drapieżnikiem na miejskiej dżungli. To się łączy z warstwą stylówki i wizerunku. Co lansuje polska popkultura? Z jednej strony klasykę: broda, podgolone boki, styl casualowy z nutą elegancji. Koszula, ale rozpięty guzik. Z drugiej strony nurt „miejskiego drwala” trochę się wycofuje – teraz modne są bardziej minimalistyczne fasony, oversize, ale jednak nadal w bardzo męskich kolorach.

Nawet streetwear w polskim wydaniu rzadko wchodzi w pastel czy mocno queerowe klimaty.

Badania rynku mody (np. raport GfK o zakupach odzieży) pokazują, że polski mężczyzna najczęściej kupuje ubrania „uniwersalne”, stonowane kolorystycznie, praktyczne. Lubimy bezpieczne wybory – czarny, granat, szarość. Nawet młodsi, bardziej odważni faceci rzadko decydują się na coś naprawdę ekscentrycznego. Polska kultura popularna te wybory wzmacnia – bo nawet ci „modniejsi” celebryci męscy ubierają się w rzeczy, które nie wykraczają daleko poza normę: droższe sneakersy, oversize’owy T-shirt, ale w czerni czy bieli. Jeśli chodzi o fryzury – przez ostatnie lata hitem były podgolone boki i dłuższa góra. Fryzura na fade’a, często z brodą. To wzorzec, który łączy styl miejski z klasyką męskości. Z jednej strony „barberski” klimat, z drugiej wciąż sygnał, że facet ma być zadbany, ale nie przesadnie wystylizowany. Fryzura jest męska, ale nie chłopięca. Popularność barber shopów pokazała, że Polacy chcą o siebie dbać, ale raczej w sposób „męski” – idą do miejsca z drewnianymi ścianami i whisky w poczekalni, a nie do unisexowego fryzjera z neonowym napisem. Polska popkultura wypuściła też ostatnio kilka wzorców bardziej progresywnych. Quebonafide w swoim „romantic psycho” wcieleniu – ogolona głowa, zakryte tatuaże, chłopak z sąsiedztwa. Mata, który jednocześnie gra gangusa i dzieciaka z dobrego domu z kieszonkowym na bilet. Dawid Podsiadło – totalne zaprzeczenie macho, introwertyczny, ironiczny, ale dla tysięcy dziewczyn ideał. Problem w tym, że większość tych przykładów ma ograniczony zasięg wiekowy – dociera głównie do młodszych, wielkomiejskich odbiorców.

Jeśli mamy więc szukać wspólnego mianownika – polska kultura popularna lansuje mężczyznę umiarkowanego.

Faceta, który powinien być trochę macho, trochę wrażliwy. Który może mieć brodę i chodzić do barbera, ale raczej w T-shircie z sieciówki niż w sukience na modłę Harry’ego Stylesa. Który mówi, że szanuje kobiety, ale w praktyce bywa protekcjonalny. Który nie boi się emocji, ale jednak raczej się nimi nie dzieli publicznie. To kompromis między starą Polską a nową. Między żubrem z reklamy a chłopakiem z TikToka. I ten kompromis widać też w danych. Badania CBOS z ostatnich lat pokazują, że młodsze pokolenia deklarują większy egalitaryzm w związkach, większe znaczenie emocji, ale jednocześnie wciąż dużą wagę przywiązują do stabilności i bezpieczeństwa. Dla starszych Polaków podział ról nadal jest bardzo czytelny – mężczyzna ma zarabiać, kobieta wychowywać dzieci. Polska popkultura odbija te napięcia jak lustro. Z jednej strony chce się unowocześniać – żeby nie zostać w tyle za światem. Z drugiej – boi się iść za daleko. Dlatego mężczyzna na polskim ekranie, w reklamie i w piosence to często kompromisowy twór. Facet, który ma być silny i wrażliwy, ale nigdy nie za bardzo w którąś stronę.

Kultura popularna lubi sprzedawać wzorce, które są dla ludzi wygodne.

A kompromis – nawet jeśli trochę hipokrytyczny – jest wygodny. Pozwala facetom czuć się „nowoczesnymi”, ale bez porzucania bezpiecznych ram, w których czują się dobrze. I pozwala Polsce mówić o zmianach, jednocześnie ich nie przeprowadzając do końca.

SPOŁECZEŃSTWO