Sexwork czy praca w call center i wciskanie ludziom biblii w welurowej oprawie?

W czasach, gdy jedni nie mogą znaleźć pracy a drudzy bliskości, rozwija się branża intymności, w której seks wcale nie musi być najważniejszy.

Młode osoby już przed pandemią miały trudności ze znalezieniem pracy. Teraz ich wybór ograniczył się praktycznie do Żabki i stacji benzynowej, gdzie płaca często nie starcza na pokrycie rachunków. Przez te trudności coraz bardziej skłonne są decydować się na skrajne metody zarobku – w tym pracę seksualną. Powagę tej sytuacji przedstawiła Międzynarodowa Organizacja Pracy (International Labour Organisation).

Według jej badań prawie 28 proc. młodych Polaków przestało pracować w związku z pandemią COVID-19.

MOP jest zaniepokojona i przewiduje, że pandemia będzie miała nieproporcjonalnie silny wpływ na perspektywy zawodowe osób poniżej 25 roku życia – określono ich mianem pokolenia lockdownu. Przez ograniczone możliwości przemieszczania się wielu osobom brakuje bliskości. Już w pierwszych dniach lockdownu statystyki serwisów pornograficznych wystrzeliły w górę. Na popularności zyskały również nowe serwisy, które umożliwiają sprzedaż własnych materiałów erotycznych.

Sexwork to nie tylko prostytucja!

Być swoim szefem

Praca seksualna to sposób na związanie końca z końcem. To nie jest decyzja, którą podejmuje się w jeden nudny wieczór. – Miało być to tylko chwilowe, aby sobie dorobić. Uzbierać jakieś pieniądze. Czytając wtedy wypowiedzi innych seksworkerek pracujących na kamerkach, pamiętam jedną odpowiedź typu, że udają orgazm, w końcu to klienci chcą zobaczyć. Wtedy w mojej głowie zaczęło się dziać, że ja jestem w tym totalnie prawdziwa, naturalna, robię to na tyle, na ile mam siłę, robię to po swojemu, robię swój content, niczego nie udaję, nie kryję się pod maską i warstwą makijażu – może to się spodoba – tak o swojej decyzji opowiada Marta. Ma 20 lat, pracę zaczęła w październiku zeszłego roku. Robi prywatne pokazy na kamerkach, sprzedaje swoje zdjęcia oraz filmy, oferuje też sexting, czyli intymną rozmowę z klientem.

Pracuje się, kiedy się chce i ile się chce – mówi z kolei Lucyna. – Wzięłam to jako pracę jak każdą inną, tylko z fajniejszymi zarobkami. W tej pracy nikt nikogo do niczego nie zmusza. Można sprzedawać wyłącznie półnagie zdjęcia lub występować na kamerkach, albo i oferować spotkania. Wszystko w zgodzie z własnym komfortem.

Praca seksualna w przeciągu ostatnich lat stała się znacznie bardziej subtelną i spersonalizowaną branżą. To już nie są agencje towarzyskie, to komfort własnego mieszkania i kamera. Na dobrą sprawę stosunki seksualne z klientem stanowią jedynie margines ofert.

fot. Laura Korzeniowska

'Na pewno dało mi to większą pewność siebie i świadomość swojego ciała, nauczyłam się też widzieć w kompleksach atuty.'

'Szczęśliwy klient to dobry klient'

W internecie krąży cała masa darmowej pornografii. Aby zarobić na tym cokolwiek, trzeba się wyróżnić, dostosować do oczekiwań. Sama sprzedaż zdjęć wymaga pewnego zmysłu estetycznego, odrobiny finezji. To nie polega na ściągnięciu ubrań i zrobieniu szybkiego zdjęcia telefonem. Nierzadko są to sesje z profesjonalnymi fotografami. Do tego dochodzi jeszcze relacja z klientem. Tutaj też ma zastosowanie zasada 'szczęśliwy klient to dobry klient’. Przeważnie są oni mili i życzliwi, doceniają starania.

Seksworkerki wcale nie czują się obrzydzone tym, co robią, raczej zaczynają widzieć siebie w nowym świetle. – Na pewno dało mi to większą pewność siebie i świadomość swojego ciała, nauczyłam się też widzieć w kompleksach atuty, bo na przykład okazało się, że fałdki czy rozstępy mogą być fetyszami i mogą być piękne – tłumaczy Lucyna. Jednak, jak mówi, trafiają się też inni klienci. – Tacy, którzy na siłę ściągają w dół. Czasem znajdzie się jakiś buc, co chce wszystko za darmo i po odmowie życzy, aby ci matkę wyjebali. Społeczność seksworkerek jest jednak zwarta, wzajemnie się broni i wspiera.

fot. Laura Korzeniowska

Spotykam się tylko z VIPami.

Czy jesteś prawdziwa?

Nie każdy ma odwagę pokazywać nagie ciało razem z własną twarzą. Z kolei pomysłowość może również być wykorzystywana do znacznie bardziej niechlubnych celów. Niektórzy, kryjąc się za cudzym zdjęciem i zmyślonym imieniem, sprzedają kradzione zdjęcia oraz filmy. Na tym polega potocznie zwany ewhoring.

Materiały pochodzą albo z ogólnodostępnej pornografii, albo z przecieków ze stron takich jak OnlyFans, na których można wykupić dostęp do ekskluzywnych galerii. Są one cięte na krótkie fragmenty i sprzedawane w postaci pakietów. Główną platformą do tego rodzaju oszustw jest Telegram – komunikator, który zyskał na popularności w świetle zmian polityki prywatności Whatsappa. Na profilach często widać informację Spotykam się tylko z Vipami. Vipami są osoby, które wykupią najdroższy pakiet. Po wydaniu tych kilkuset złotych można ustalić datę i godzinę. Ale na miejscu spotkania nikt się nie pojawi. Wierząc przechwałkom, metoda ta pozwala na zarobek od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Ot, szybki pieniądz z popędu.

Jest to specyficzne środowisko wykorzystujące pożądanie i chęć bliskości. Często kobiety podszywają się pod inne dziewczyny, ale czasem też mężczyźni. Te konta są bardzo nachalne i jest ich mnóstwo – mówi Tomasz, który prywatnie weryfikuje napotkane konta i ostrzega innych przed oszustami. W pierwszej kolejności starają się oni przekonać potencjalnych klientów o tym, że są prawdziwi. Najprostszą metodą na to jest zdjęcie z nickiem wypisanym na kartce lub bezpośrednio na piersiach. Jednak doklejenie napisu na czyjś biust to zaledwie kilka minut pracy w pierwszym lepszym programie graficznym. Z tego powodu stosowane są również nagrania głosowe czy też publikowane opinie innych klientów – to znacznie bardziej przekonujące niż zwykłe zdjęcie i często wystarcza. Z tym że w tym przypadku są to raczej głosy osób oszukujących lub ich znajomych, zapewne używających też modulatorów. Zdarza się, że są to również materiały zamówione u prawdziwych właścicieli tych zdjęć. Oszuści robią tak, ponieważ czują się bezkarni, a sami poszkodowani wstydzą się, że zostali w taki sposób oszukani.
Większość z przypadkowo napotkanych kont na Instagramie, Tinderze czy innych platformach społecznościowych to podróbki. Konta tych nierealnych dziewczyn często wzajemnie się reklamują, ponieważ zarobek w dużej mierze jest wprost proporcjonalny do liczby obserwujących. Przeważnie też kilka różnych kont jest prowadzonych przez jedną osobę lub grupę osób. Można nawet znaleźć gotowe poradniki dotyczące ewhoringu razem ze szczegółowymi radami odnośnie obróbki zdjęć oraz gotowymi paczkami materiałów do sprzedaży.

'Bez winy i bez poczucia, że kogoś oszukują.'

Coś jest nie tak

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że całą masę młodych gnębi podstawowe pytanie pytanie 'Jak się utrzymać?’. Każdy z nich z czasem znajduje na to odpowiedź, trafiając do call center, wciskając komuś nowe wydanie Biblii w skórzanej poprawie, czy też sprzedając swoje intymne zdjęcia w sieci. I choć praca seksualna dla większości seksworkerek jest tylko środkiem do celu, to często czują się w tym lepiej niż w 'normalniej’ pracy. Bez winy i bez poczucia, że kogoś oszukują.

Znalezienie dobrej pracy nie zawsze jest łatwe. Trud i wysiłek związany z pozyskaniem odpowiednich kompetencji jest jak najbardziej na miejscu. Problem pojawia się, kiedy nie ma szansy na sprawdzenie swoich możliwości. Drzwi do kariery jeszcze w starym dobrym świecie zbyt często zatrzaskiwały się pod pretekstem 'braku doświadczenia’. Wygląda jednak na to, że młodzi mają więcej doświadczeń, niż by się mogło wydawać, a już z pewnością nie boją się nabycia nowych.

Imiona w tekście zostały zmienione
Tekst: Henryk Mamica-Hüsken

SPOŁECZEŃSTWO