Bezmyślnik nr 25, czyli absurdy konsumpcyjnego świata. Zobacz, czego nie potrzebujesz, żeby żyć szczęśliwie
1. Torebka na butelkę wielorazową od Chanel
To, że za logo Chanel wytłoczone nawet na najbardziej prowizorycznym produkcie płaci się krocie, nikogo już nie dziwi.
Tym razem znany dom mody ujął nas jednak swoją inwencją twórczą.
W jego ofercie znalazła się torebka zaprojektowana po to, żeby nosić w niej butelkę wielorazową.
Tymczasem okazuje się, że taką butelkę można też bez problemu wrzucić do swojej normalnej torebki – sprawdziliśmy!
A jeśli ktoś twierdzi, że się tam nie zmieści, to i tak zakup większej torebki wydaje się bardziej sensowny niż noszenie dwóch. Być może jednak znajdą się tacy, którzy jeszcze nie czują tego, że bycie eko to nie jest moda czy chwilowy trend, tylko konieczność i jedyna słuszna opcja. Miejmy jednak nadzieję, że cena torebki – ok. 20 tysięcy złotych – będzie ostatecznym argumentem, że nikomu do szczęścia nie jest ona potrzebna.
Przyznajemy – wygląda dość uroczo.
Czy jednak nie jest przypadkiem tak, że nasze palce mają codziennie zapewnioną największą dawkę ćwiczeń? Fundujemy im ją, waląc w klawiaturę albo scrollując godzinami telefon?
Jeśli więc czujcie, że joga się wam przyda, proponujemy pójść na całość i kupić zestaw w standardowym rozmiarze. Pamiętajcie, że brak ruchu to zło!
A jednak zestaw w tym momencie jest wyprzedany.
3. Sól z winem
O ile rzeczywiście da się tu w ogóle wyczuć posmak Merlota – a taka przecież jest idea tej soli – to poza chwilowym entuzjazmem, jaki zwykło wzbudzać wszystko, co jest podlane alkoholem, może pojawić się kilka problemów z jej użyciem.
Czy będzie pasowała do każdej potrawy, czy przed użyciem jej powinniśmy dzwonić do znajomego sommeliera z pytaniem o to, czy nie dokonamy profanacji, dodając ją np. do ramenu?
Poza tym, czy przygotowane z jej użyciem danie możemy popijać winem innym niż Merlot? Czy pomieszamy nie tylko smaki, ale też właśnie alkohole, co się zwykle kończy źle? Życie i tak jest ciężkie, nie potrzeba nam w nich jeszcze takich dylematów.
Koszt soli to ok. 50 złotych.
Nie wiemy, kiedy dokładnie ten produkt trafił do sprzedaży. Chcemy jednak wierzyć w to, że na długo przed tym, kiedy zaczęły się pożary w Australii. Choć nawet jeśli – nadal chyba nie do końca rozumiemy ideę tego produktu.
Wygląda efektownie, tak jak wyglądałoby tysiące innych kształtów, które nie kojarzyłyby się tak dosadnie z niszczycielską działalnością człowieka.
Obstawiamy, że na taki zakup zdecydują się osoby, które potem będą palić tam opony lub swoje śmieci.
5. Legginsy z pupą corgi na pupie
„What you see, is what you get” – tyle chyba można napisać o takim produkcie.
Ludzie trochę oszalali na punkcie zadków psy rasy corgi.
Jest jednak różnica między drobnym zdziwaczeniem, które bierze nad nami górę w związku z tym, jak bardzo słodkie potrafią być psy, koty i różne ich części ciała, a przesadnym zafiksowaniem. W tym wypadku mamy do czynienia z tym drugim.
Choć teoretycznie nikomu nie dzieje się krzywda, to jednak trzeba powiedzieć temu szaleństwu stop, zanim do chirurgów plastycznych zaczną się ustawiać kolejki chętnych na tyłek a la corgi.
Koszt legginsów to ok. 210 złotych.
Źródło zdjęć głównych: Orvis.com; Chanel.com; PrincessNuggetShop/Etsy.com
Tekst: KD