Marzysz o butach, które wyglądają jakby ktoś już je nosił? My też nie, ale Gucci myśli inaczej
Nowe buty – wymarzone, wyśnione i czyściutkie. Przez co najmniej pierwszy miesiąc najchętniej nosilibyśmy na nich szpitalne ochraniacze na obuwie, ale mogłoby to zostać przez kogoś źle odebrane. Poza tym musiałyby być przezroczyste, bo przecież chcemy cieszyć oko naszym najnowszym nabytkiem.
Dlatego dużo czasu spędzamy, na bieżąco czyszcząc je ze wszelkich śladów użytkowania, w tym widzialnych tylko pod lupą rys, zabrudzeń czy urojonych paproszków.
Jeśli ktoś nam na nie nadepnie – nie oszukujmy się, budzi to w nas reakcję, które zrozumiałby chyba tylko Hannibal Lecter.
Tymczasem Gucci uznał, że oszczędzi nam stresu związanego z troską o to, by nasze nowe buty jak najdłużej wyglądały jak nówki-sztuki. Nie stworzył jednak hiperodpornej na zabrudzenia i zniszczenia wersji, a wręcz przeciwnie – za 615 funtów oferuje nam parę sneakersów, które wyglądają jakbyśmy nie zdejmowali ich z nóg przez ostatnie 5 lat, wspięli się w nich na Giewont, pojechali na Open’era, a potem do babci na wykopki.
Buty pochodzą z kolekcji Gucci „Resort 2019”. Według opisu marki mają oddawać ducha sportowego obuwia z lat 70.
W ich charakterystyce oczywiście nie pojawiają się takie określenia jak „brud”, „plamy”, „błoto”. Zamiast nich jest słowo-klucz do portfeli wielu hipsterów, czyli vintage. Także jakby co, są do kupienia tutaj. Jednak my polecamy skorzystać raczej z opcji DIY – tym samym będziecie i modni, i ponad 3 tys. złotych do przodu.
Zdjęcie główne: Gucci
Tekst: Kinga Dembińska