Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Nie oszukujmy się – ludziom nie można do końca ufać. Lepiej więc weź na drużbę swojego kota

Na ten temat powstała masa filmów, komedii, ale i thrillerów: ten wielki dzień, jest już po ceremonii zaślubin i nagle przyłapujesz swoją świeżo zaobrączkowaną połówkę in flagranti ze świadkiem lub świadkową. Bezpieczniej jest więc powierzyć tę funkcję kotu.
.get_the_title().

Tak w każdym razie zrobili Michelle i Aaron Benitez. Para co prawda twierdzi, że do tej decyzji skłoniła ich wyłącznie chęć, by ukochany zwierzak był przy nich obecny w tak ważnym dniu, a nie jakieś inne pobudki. Rzeczony kot – Prince Michael został zaadoptowany przez Aarona 5 lat wcześniej, a Michelle zakochała się w nim równie szybko, co w jego właścicielu.

Podczas ceremonii kociak podbił podobno również serca gości – ubrany w specjalny garnitur i przywykły do przebywania w towarzystwie większej ilości ludzi bawił się na weselu wybornie!

Wcale się nie dziwimy państwu Benitez, że zdecydowali się powierzyć rolę drużby Księciu Michaelowi.

W końcu nasza relacja z kotem jest nieraz głębsza i bliższa niż z kimkolwiek innym, a więc zasługuje on na miano najlepszego przyjaciela, a tym samym rolę drużby.

To on śpi nam na głowie, towarzyszy przy wizycie w ubikacji lub awanturuje się pod drzwiami, jeśli je zamknęliśmy. Daje nam się też smyrać za uszkiem. Nawet od wieloletnich przyjaciół nie możemy oczekiwać takiego stopnia spoufalenia.

Jest też naprawdę wiele plusów sytuacji, w której to Mruczek zostaje świadkiem na ślubie. Kot nie zafunduje nam na weselu przemowy, w której mógłby dla podkręcenia efektu zdradzić wszystkim zebranym ilość partnerek, z którymi byliśmy, zanim poznaliśmy tą jedyną. Oczywiście ta liczba różniłaby się znacznie od tej, której podaliśmy ukochanej na początku znajomości i jakoś tak nie było okazji potem tego sprostować.

Ponadto możemy posłużyć się kotem w tych niezręcznych momentach, kiedy podejdzie by złożyć nam życzenia ktoś, kogo kojarzymy jak przez mgłę, a imienia nie pamiętamy totalnie. Przedstawmy mu wtedy od razu naszego kota – koniecznie oprócz imienia podając też jego nazwisko, a nawet wymyślone naprędce tytuły szlacheckie. Wszystko po to, by nasz interlokutor też czuł się zobligowany, by oficjalnie się przedstawić, dzięki czemu dowiemy się kim jest i jak się nazywa.

A jeśli przy wymianie obrączek z nerwów pierścionek wypadnie nam z rąk, jest pewne że się nie zgubi, bo nasz kot za nim popędzi niczym błyskawica. Tylko nie jest pewne, czy tak łatwo go nam odda.

Oczywiście ta sytuacja może mieć też pewne wady.

Jeśli welon lub tren panny młodej będą ciągnęły się po ziemi, kot może to uznać to za zaproszenie do zabawy. A wczepionego pazurami w koronki futrzaka nie jest łatwo wyplątać.

Ponadto trzeba pamiętać, że dla tych zwierzaków kwestia ich higieny jest priorytetem i o ile lizanie łapki gdzieś w kąciku sali można uznać za słodkie, to już mycie intymniejszych partii ciała np. na środku kościoła grozi tym, że podczas składania przysięgi będziecie słyszeć chichotanie gości w tle. Zresztą z tym chyba trzeba się liczyć najbardziej – w tym wyjątkowym dniu kocur będzie non stop skupiał uwagę na sobie. Nie zdziw się, jeśli po odebraniu od fotografa fot ze ślubu okaże się, że widnieje na nich głównie drużba – jak śpi, jak ziewa, jak oblizuje lukier z weselnego tortu. A na dodatek na kolejnym zdjęciu karmisz tymże tortem swoją żonę. Nie mówiąc już o tym, że jest więcej niż pewne, że to kot złapie rzucaną na oczepinach muszkę.

Sami więc musicie zdecydować, czy to jest dobry pomysł. Choć przyznajcie – warto choćby dla takich zdjęć jak te państwa Benitez!

Źródło zdjęć: JonnieAndGarrett.com via Yahoo.com
Tekst: Kinga Dembińska

SURPRISE