Polski He-Man wdrapał się na szczyt krakowskiego szkieletora

Być może niewiele mówi wam dziś nazwisko Marcin Banot. Być może nie powstała o nim żadna bajka ani godziwy reportaż w profesjonalnej telewizji. Jednak mimo to, Banot to współczesny superbohater, którego niezwykłą mocą jest pokonywanie wysokości na konstrukcjach, które od samego patrzenia mogą powodować ciarki na plecach.
BNT był już w wielu miastach. Szczególnie upodobał sobie rodzinny Śląsk, który do tej pory mógł podziwiać ze szczytu Diabelskiego Młyna w śląskim wesołym miasteczku, z najwyższego punktu szybu Krystyna, a także z dźwigu w Jaworznie o wysokości 180 metrów. W zeszłym roku pojechał do Niemiec, gdzie wspiął się na wysokość 363 metrów, pokonując po drodze konstrukcję masztu radiowego. Całość można zobaczyć w filmikach nagrywanych przez Banota, o trafnym tytule „Coraz bliżej nieba”. Tym razem człowiek-pająk, jak go niektórzy nazywają, postanowił odwiedzić południe Polski i zmierzyć się z najsłynniejszym budynkiem w Krakowie.
Stojąc na szczycie Szkieletora, BNT udowadnia, że superbohaterowie istnieją naprawdę.
Dla niedowiarków nakręcił video, w którym staje się współczesnym He-Manem. Ma świetlisty miecz, misję i potężną supermoc do pokonywania Szkieletora i własnych granic.
Marcin Banot nie jest jedynym herosem na wysokościach. Z pewnością słyszeliście o rosyjskiej modelce, blogerce i superbohaterce Angeli Nikolau, która wspina się bez zabezpieczenia na najwyższe budynki świata, a potem wszystko uwiecznia na zdjęciach i wrzuca na Instagrama. Ryzykowanie życia dla sławy? Bezmyślne hobby? Głupota? A może nietypowa pasja i potrzeba adrenaliny, która sprawia, że te osoby czują, że żyją. Herosi nie siedzą na kanapie. Wolą siedzieć tam, gdzie nie dotrze większość z nas. Tak jak Batman, Spiderman, Iron Man, Superman i He-Man. Banot-man zdecydowanie jest jednym z nich.
Tekst: MW