Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Woda po parówkach nową wodą kokosową

Kanadyjczyk Douglas Bevans sprzedawał parówkową wodę w minimalistycznych butelkach, żeby udowodnić, że jesteśmy w stanie uwierzyć we wszystko. Liczy się dobry marketing. Podczas performance'u zarobił 2,5 tys. dolarów, które przekazał na cele charytatywne.
.get_the_title().

Brzmi to jak clickbait, ale ta historia wydarzyła się naprawdę. Kanadyjczyk w trakcie festiwalu kulinarnego w Vancouver rozstawił swoje stanowisko z… wodą po parówkach. Wymyślił odpowiednią oprawę marketingową – użył zrecyklingowanych, minimalistycznie wyglądających butelek po norweskiej wodzie Voss, zatrudnił przebranego w strój hot doga sprzedawcę, a sam, ubrany w białą koszulę, przemawiał głosem eksperta, przekonując do prozdrowotnych atrybutów swojego produktu.

Wychwalał jego niesamowite właściwości nawadniające, redukujące tkankę tłuszczową, odmładzające wygląd czy zapewniające organizmowi dobre źródło sodu.

Storytelling level pro.

Powoływał się także na badania laureatki nagrody Nobla, niejakiej dr Cynthi Dringus, która okrzyknęła wodę po parówkach „nową wodą kokosową”. Jakkolwiek niedorzecznie i niewiarygodne by to nie brzmiało, ludzie obecni na festiwalu Car Free Day byli podekscytowani tym dziwnym produktem Douglasa Bevansa – samozwańczego CEO Hot Dog Water – i z ochotą sięgali po schłodzone próbniki, którymi częstowano.

Wokół straganu zgromadził się w końcu tłum ludzi, którzy uwierzyli, że oryginalny pomysł Kanadyjczyka jest prawdziwy, a obiecywane efekty przyjdą natychmiast.

Ku zdziwieniu Bevansa, po niespełna kilku godzinach sprzedało się ponad 60 litrów tego napoju (za 37,99 dolarów za butelkę!) co dało mu 2,5 tysiąca dolarów zysku.

Mimo absurdalności tego przedstawienia, producent zamieścił na butelce drobnym druczkiem informację, że cała akcja to tylko eksperyment społeczny, performance, który ma za zadanie sprawdzić, jak bardzo ludzie są podatni na chwyty marketingowe. Kupujący podeszli do tego tak bezkrytycznie, przyjmując, że to co zwykle ląduje w zlewie, może mieć jakieś magiczne właściwości, że nawet jej nie zauważyli. Ostatecznie Kanadyjczyk zarobione w ten oryginalny sposób pieniądze – około 10 tysięcy złotych – przeznaczył na cele charytatywne.

Tekst: Anna Opas
Zdjęcia: William Jans

SURPRISE