5 najdziwniejszych przygód z Ubera
Nieraz słyszeliśmy o dziwnych historiach związanych z przewoźnikami. Pewnie większość z was, jadąc w podróż z obcą osobą – taksówką, Uberem czy też Blabla Carem – podczas rozmowy z kierowcą usłyszała dziwne lub zabawne historie czy przeżyła jakąś niespodziewaną przygodę. Postanowiliśmy zapytać naszych znajomych, czy i im zdarzyło się spotkać z jakimś podróżniczym nonsensem. Przedstawiamy wam więc historie z 5 spotkań, które miały miejsce właśnie w taksówkach. Nas osobiście najbardziej urzekła opowieść Krzyśka Adamka, fotografa z Warszawy – to gotowy scenariusz na film! Sprawdźcie sami:
1. Dominika:
We Wrocławiu zamówiłyśmy z przyjaciółką Ubera, aby przejechać z centrum miasta na event organizowany na jego obrzeżach. Przywitał nas miły pan o nieco szalonym, rozbieganym wzroku. Ja usiadłam z tyłu, a moja kumpela na fotelu pasażera. Ewidentnie wpadła mu w oko, więc zaczął raczyć nas historiami o sobie.
Zdradził nam, że Uber jest jego dodatkową pracą, w której może pozyskać nowych klientów, gdyż na co dzień jest właścicielem… prosektorium.
Opowiadał o przypadkach, jakie do niego trafiają, o tym, jak jest w stanie odbudować twarz np. po wypadku samochodowym, jak zmarli często dzięki niemu wyglądają lepiej niż za życia (serio!), o płaczących ze wzruszenia rodzinach i tym podobne. Pochwalił się, że ma najnowocześniejszy sprzęt, jak i do czego go używa; stale zerkając na minę mojej przyjaciółki, której, jak chyba miał nadzieję, zaimponuje. Zdradził nam, że ostatnio został zarządcą dużego cmentarza we Wrocławiu, więc interes rozwinie mu się jeszcze bardziej. Siedziałyśmy odrobinę przerażone, jadąc przez lasy i pola ponad 20 minut, mając z tyłu głowy tekst o „pozyskiwaniu klientów” i zastanawiając się, czy to tak na serio. Gdy na koniec podróży wręczył nam wizytówkę z poleceniem swoich usług „tak na przyszłość”, okazało się, że tak, to wszystko było serio.
2. Krzysiek:
Parę tygodni temu wracałem z Poznania do Warszawy Blabla Carem. Podjechał po mnie starszy mężczyzna z młodą dziewczyną na fotelu pasażera. Facet mocno po sześćdziesiątce, dziewczyna dwudziestoparoletnia. Okazało się, że są małżeństwem. On jest instruktorem jogi i… nauczycielem sztuki miłości, w teorii i praktyce. Znaczyło to dokładnie tyle, że uczył seksu tantrycznego. Opowiadał, że ma masę chętnych na swoje warsztaty, że zgłasza się do niego bardzo dużo ludzi którzy chcieliby poprawić swoje życie łóżkowe i ciężko mu pomóc wszystkim, choć tak bardzo by chciał. Na swoich zajęciach pokazuje „na żywo i w praktyce” sztukę kochania, bo, jak twierdził, to jedyna słuszna metoda – w końcu większość ludzi jest wzrokowcami. Ona była przepiękną kobietą, z wykształcenia psychologiem i uczyła medytacji. Czego by sobie nie pomyśleć po ich historii, byli bardzo wesołą, wyluzowaną i zgraną parą. Biła od nich dobra energia, dzięki czemu nie czułem się skrępowany w czasie podróży.
3. Ola:
Pewnego dnia mój samochód nawalił, a ja spieszyłam się na spotkanie, więc zamówiłam taksówkę. Normalka. Czerwonym Golfem podjechał facet w średnim wieku. Nie próbował nawiązać dialogu, ja spokojnie odpisywałam na maile. W którymś momencie zauważyłam, że jedziemy bardzo naokoło i mężczyzna ma duży problem ze zlokalizowaniem ulicy Puławskiej. Nerwowo zaczęłam tłumaczyć, gdzie i jak ma jechać, gdy nagle kierowca… zaczął płakać i gorliwie mnie przepraszać, tłumacząc, że jest jeszcze odrobinę pogubiony w poruszaniu się po mieście, gdyż dopiero tydzień jeździ na Uberze, a w zeszłym miesiącu… wyszedł z więzienia po 15 latach i wszystko jest dla niego takie nowe. Wbiło mnie w fotel.
Nie wyglądał na recydywistę, ale pomyślałam, że za kradzież gumy nie idzie się do więzienia na tyle lat, więc w mojej głowie zaczęły wić się najróżniejsze scenariusze.
Powiedziałam więc, że nic nie szkodzi i poczekałam aż swoją drogą dojedzie w wyznaczone miejsce. Na szczęście żadna z moich czarnych wizji się nie zrealizowała. Dojechaliśmy, podziękowałam i pośpiesznie wysiadłam.
4. Kira:
Wsiadam do zamówionej taksówki i czuje znajomy zapach. Zagaduję do kierowcy, że „ooo znam ten zapach”, on odpowiada: „o proszę, ale pani się nie martwi, tylko dwa buszki ściągnąłem”. Jedziemy. Rozmawia nam się swobodnie, nagle natrafiamy na przeszkodę w postaci zamkniętej drogi. Kierowca sprawnie skręca więc w lewo, jedziemy kawałek i nagle, na tym samym pasie, na wprost nas, jedzie samochód.
Mój przewoźnik mówi: „proszę, ktoś jedzie pod prąd, mam nadzieję, że nie my!”.
Mijając 3 kolejne auta, okazało się, że to jednak my. Na koniec kursu zaproponował, żebyśmy zapalili razem, a że był to piątkowy wieczór…
5. Kasia:
Zostawiłam w taksówce okulary, koleś powiedział mi, że odda mi je tylko wtedy, gdy umówię się z nim na randkę. Zaproponował, że podjedzie po mnie wieczorem i pójdziemy na squasha i kolację. Był tak rudy, że bałam się, że ukradnie mi duszę. No nie był w moim typie. Grzecznie podziękowałam i odmówiłam. Niestety, poirytowało to mojego kierowcę, który zaczął wypisywać, że „nie wiem co tracę, że jestem pusta, żebym nauczyła się pilnować swoich rzeczy bo on pozostawienie okularów wziął za znak” oraz „że teraz je zniszczy i już nigdy więcej ich nie zobaczę!” Pogodziłam się z tym faktem, zablokowałam numer i poszłam do H&M po nową parę. Pieszo.
I jak? Podzieliliście kiedyś los któregoś z naszych znajomych? Spotkała was jakaś dziwna sytuacja? Koniecznie dajcie nam znać w komentarzach!