Antyimigranckie protesty w Wielkiej Brytanii i rozczarowująca postawa tamtejszych władz otwiera drogę skrajnej prawicy
Wczoraj w Wielkiej Brytanii miała miejsce fala gwałtownych protestów antyimigranckich. Najpoważniejsze zamieszki miały miejsce w Rotherham, gdzie protestujący starli się z policją, atakując funkcjonariuszy i powodując znaczne szkody. W wyniku tych starć wielu policjantów odniosło obrażenia, a niektóre budynki zostały zniszczone.
W Sunderlandzie sytuacja również była napięta, gdzie zamieszki przerodziły się w brutalne ataki na policję próbującą chronić lokalny meczet. Mężczyźni w maskach atakowali funkcjonariuszy, co dodatkowo eskalowało napięcia w regionie.
Protesty wybuchły w odpowiedzi na brutalny atak nożownika w Southport, w którym zginęły trzy młode dziewczynki.
Atak ten wywołał falę oburzenia i strachu w społeczności, co stało się katalizatorem dla eskalacji antyimigranckich nastrojów i przemocy na ulicach. Dziwna w tym kontekście wydaje się odpowiedź nowego premiera Wielkiej Brytanii z Partii Pracy Keira Starmera, który uznał te protesty i ataki przemocy jako 'marginalne działaniami ekstremistów’ i obiecał, że osoby odpowiedzialne za te zamieszki zostaną pociągnięte do odpowiedzialności, nie widząc albo nie chcąc przyznać, że to wynik głębszych problemów społecznych.
Wzrost liczby imigrantów w niektórych obszarach kraju wywołał obawy dotyczące dostępu do zasobów takich jak mieszkania, miejsca pracy oraz usługi publiczne.
Wielu mieszkańców obawia się, że imigracja negatywnie wpływa na ich sytuację ekonomiczną i życiową. Protestujący wyrażają także brak zaufania do władz i ich zdolności do skutecznego zarządzania problemami związanymi z imigracją. Krytyka dotyczy zarówno policji, jak i polityków, którzy są oskarżani o ignorowanie obaw lokalnych społeczności.