Hasło 'Germany is for Germans. Foreigners out’ czy raczej 'Deutschland den Deutschen. Ausländer raus’ robi się u naszych zachodnich sąsiadów znowu popularne. Jego najnowszą odsłonę w wersji imprezowej Gigi D’Agostino zaprezentowali bywalcy baru Pony w miejscowości Kampen na wyspie Sylt. Nagranie szybko rozprzestrzeniło się po sieci, wywołując oburzenie opinii publicznej.

Właściciele baru odcięli się od tego zachowania, potępili wszelkie formy rasizmu i obiecali wyciągnąć konsekwencje wobec uczestników zdarzenia, w tym zakaz wstępu do lokalu. Sprawę skomentował sam kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który zdecydowanie potępił rasistowskie skandowanie „Deutschland den Deutschen. Ausländer raus” przez gości w barze Pony na wyspie Sylt. Scholz określił takie slogany jako „odrażające i niedopuszczalne” oraz podkreślił, że „nie może być na to żadnej tolerancji”.

Nie zmienia to jednak faktu, że nastroje wśród niemieckiej opinii publicznej radykalizują się.

Samo hasło stało się ostatnio bardziej popularne w niektórych niemieckich kręgach, związanych z ekstremalną prawicą. Według badań, około jedna czwarta Niemców zgadza się w pewnym stopniu z tym hasłem, co pokazuje pewien poziom poparcia dla nacjonalistycznych i antyimigracyjnych postaw w społeczeństwie. Podobne incydenty miały miejsce w klubach w Dreźnie oraz innych miejscach głównie we wschodnich Niemczech. W Dreźnie protestujący krzyczeli to hasło i atakowali autobusy z uchodźcami, co doprowadziło do starć z policją.

Równocześnie, w wielu miastach Niemiec, w tym w Berlinie, Monachium i Kolonii, odbyły się masowe protesty przeciwko skrajnej prawicy i hasłom antyimigracyjnym. Te demonstracje były odpowiedzią na rosnącą popularność skrajnie prawicowych partii i ruchów, takich jak AfD (Alternatywa dla Niemiec), które promują antyimigracyjne idee.