Od 26 października można oglądać na Netflixie serial „The Chilling Adventures of Sabrina”, który opowiada o przygodach młodej czarownicy. Tematyka ta sprawiła, że serial zainteresował wielu wielbicieli mroku, także członków Świątyni Szatana. Organizacja została założona w 2012 roku przez Luciena Greavesa i ma swą siedzibę w Salem w stanie Massachusetts.

Oczywiście nie ma zbyt wiele wspólnego ze stereotypowym wizerunkiem satanistów, którym lubią straszyć media.

Jak tłumaczy sam Graves, organizacja podąża za filozofią Antona Szandora LaVeya, autora „Biblii Szatana”. Satanizm w tym wydaniu w centrum stawia człowieka i jego potrzeby.

For purposes of comparison… pic.twitter.com/AZJvmq1Cks

— Lucien Greaves (@LucienGreaves) 30 października 2018

Świątynia Szatana doszła do wniosku, że prezentowany w „Chilling Adventures of Sabrina” posąg do złudzenia przypomina rzeźbę będącą znakiem charakterystycznym organizacji. Przedstawia ona Baphometa – synkretyczne bóstwo z głową kozła i ciałem człowieka – oraz dwójkę dzieci po jego obu stronach, wykonana została z brązu i w 2015 roku stanęła w Detroit. Podobieństwo obu rzeźb jest niezaprzeczalne i zapewne nieprzypadkowe, dlatego też Świątynia Szatana zdecydowała się pozwać do sądu Netflix oraz Warner Bros Entertainment. Powód? Łamanie praw autorskich.

Organizacja twierdziła, że o ile sam Baphomet opisany został już w XIX wieku, to przedstawienie go w ten konkretny sposób odsyła właśnie do Świątyni Szatana.

Dlatego też za bezprawne wykorzystanie wizerunku rzeźby domagała się rekompensaty w wysokości 50 mln dolarów. Właśnie zapadła ugoda, a więc sprawa w końcu nie trafi do sądu. Netflix zobowiązał się do uwzględnienia w napisach końcowych serialu adnotacji o wykorzystaniu unikatowych elementów posągu należących do Świątyni Szatana. Szczegóły ugody nie są znane – nie wiadomo więc, czy organizacja otrzymała jakąś rekompensatę finansową.