W Wielkiej Brytanii zaproponowano przełomowe prawo odcinające przeciwnikom aborcji możliwość protestów w pobliżu klinik

W ogromnej liczbie przypadków aborcja to dla kobiety dramat, trauma, sytuacja, z którą psychika zmagać będzie się później przez wiele lat. Poniżające i bolesne hasła wykrzykiwane przez przeciwników możliwości decydowania o własnym ciele, to zaś na pewno ostatnie, czego ktokolwiek w tak trudnej chwili powinien wysłuchiwać. W Wielkiej Brytanii podjęto ważny krok, by coś z tą sytuacją zrobić.
Projekt ustawy, za którym zagłosowało 297 parlamentarzystów z różnych frakcji (110 było przeciw) zakłada utworzenie specjalnej strefy buforowej o szerokości 150 metrów wokół klinik aborcyjnych.
W jej obrębie zakazane mają być protesty, a kto się do tego nie dostosuje, może spodziewać się nawet 6 miesięcy więzienia. Ze strony szczególnie niechętnych tej inicjatywie Torysów szybko zaczęły padać głosy o łamaniu wolności słowa. Stanowczo odpowiedziała im reprezentująca laburzystów Stella Crasy, stwierdzając, że 'nikt nie modli się na zewnątrz przed miejscem, w którym przechodzicie operację biodra’.
Wspomniane głosowanie to dopiero pierwszy z kilku etapów tamtejszego wewnętrznego ustawodawstwa, jaki inicjatywa musi przebrnąć, by mogła wejść w życie. I choć trudno, póki co prognozować dalszy przebieg wypadków, Brytyjki mogą mieć nadzieję, że to właśnie z Wysp w stronę coraz bardziej konserwatywnego na polu politycznym świata (włącznie z USA, gdzie po podważeniu sprawy Roe v. Wade decyzyjność w kwestii legalności aborcji leży w gestii każdego stanu z osobna) wypłynie jasny sygnał o potrzebie empatii i zrozumienia wobec przechodzących ciężkie chwile kobiet.
Tekst: WM
Źródło zdjęcia głównego: New Scientist