Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

W życiu liczą się proporcje

Razem z firmą Intel w ramach cyklu #generacjaEvo rozmawiamy z Maciejem Sucharzewskim, założycielem agencji reklamowej Tuna i twórcą Utarte, najlepszego pesto w mieście, o tym, że w życiu liczą się proporcje.

Technologia stanowi dziś integralną część naszego stylu życia i dobrze, żeby podążała za naszymi potrzebami. Razem z Intel, producentem procesorów, postanowiliśmy przyjrzeć się, jak wygląda praca i potrzeby kreatywnych, dynamicznych, przedsiębiorczych osób, które nie mają czasu na półśrodki. Chcą bardziej, lepiej, więcej, dbają o siebie i swój rozwój. Jedną z nich jest Maciej Sucharzewski, założyciel agencji reklamowej Tuna, twórca Utarte, ojciec 9-letniego Julka i prawie 3-letniej Niny, dla którego olbrzymie znaczenie ma równowaga w życiu i stały progres.

#generacjaEvo – tak Intel określa ludzi nielubiących ograniczeń i szukających urządzeń, które będą za nimi nadążały.

Dlaczego #generacjaEvo?

Maciek, jeśli nie pracuje, spędza czas z rodziną, gra na gitarze elektrycznej lub gotuje. Rozmawiamy z nim o tym, jak pasję przekuwa w pomysł na biznes.

Intel Evo to oznaczenie, które otrzymują urządzenia zbudowane na procesorach Intel (jedenastej generacji) oraz spełniające wszystkie wymagania producenta. Laptopy oparte na platformie Intel Evo zapewniają szybki czas reakcji, długą pracę baterii, stabilną łączność, dobry dźwięk oraz smukłe i lekkie konstrukcje. Evo to gwarancja wydajności i niezawodności.

Dla ludzi żonglujących zadaniami, będących ciągle w ruchu i nie mających czasu na kompromisy niezawodny sprzęt to podstawa. Dlatego Maciek, który ma spore wymagania co do sprzętu, przetestował z nami laptopa Dell Inspire 7400 spełniającego wymagania platformy Intel Evo.

'Działamy razem i jesteśmy w stanie przetrwać wszystko. Nas nie łączy tylko kasa, ale miłość, zaufanie... wszystko łatwiej zrozumieć i wybaczyć'.

Biznes rodzinny

Od kilkunastu lat współprowadzisz agencję reklamową razem z bratem. 

Agencję Tuna założył mój brat, który jest artystą. Szybko okazało się, że jest mu potrzebny ktoś, kto zajmie się biznesową stroną projektu. Postanowiliśmy spróbować pracować razem. Umówmy się – czasem jest łatwiej, a czasem trudniej, ale gramy do jednej bramki.

Wcześniej byłem związany z branżą muzyczną. Musiałem wszystkiego uczyć się od podstaw, ale lubię wyzwania, więc po prostu wziąłem się do roboty. Dziś odpowiadam w firmie za księgowość, kontakty z klientami, finanse. Z biegiem lat nauczyłem się wszystkich programów graficznych i dziś zajmuję się także projektowaniem, co bardzo lubię. Jeżeli robisz coś 14 lat, uczysz się na błędach, ale też wiesz i czujesz, czego oczekuje klient. W naszym teamie to działa. Jeżeli jedna dusza jest artystyczna, a druga bardziej biznesowa, to jesteś w stanie znaleźć odpowiednie proporcje i w rezultacie dostarczyć klientowi coś, czego potrzebuje. Zawsze myślę o kliencie – to jest mój priorytet.

'W chwilach kryzysowych, które są sprawdzianami dla wspólników, okazuje się, że masz pełne zrozumienie i mega wsparcie'.

Plusy i minusy pracy z rodziną

Jakie są plusy i minusy pracy z rodziną?

U nas się to sprawdza. Nie ma problemów z kwestiami finansowymi, Twój wspólnik jest po prostu najpewniejszy z możliwych. Zresztą w chwilach kryzysowych, które są sprawdzianami dla wspólników, okazuje się, że masz pełne zrozumienie i mega wsparcie. Działamy razem i jesteśmy w stanie wszystko przetrwać. Nas nie łączy tylko kasa, ale miłość, zaufanie… wszystko łatwiej zrozumieć i wybaczyć. Czas poświęcony na pracę też nie jest rozliczany, jak w przypadku obcych osób. Patrzymy na siebie łagodniejszym okiem. Możemy sobie powiedzieć przykre słowa, emocje opadają i lecimy dalej.

Teraz zaczynamy kolejny biznes – tym razem z żoną i jestem pewien, że z Kingą dam radę. Jest mega pracowita, dba o jakość produktów, czuje świetnie temat.

Banner Image
'Dell Inspire 7400 to całkiem solidny sprzęt. Błyskawiczne działanie, długi czas pracy na baterii i realistyczna grafika to zasługa procesora Intel Core i7'.

Laptop musi być szybki

Spędzasz długie godziny przy laptopie. Czego oczekujesz od sprzętu i jak pracowało Ci się na Dellu z Intel Evo?

Laptop musi być szybki i lekki, żebym mógł zabrać go na spotkanie czy szybko odpalić, rozmawiając z klientem przez telefon. Musi śmigać na nim cały pakiet Adobe. Pracuję głównie w Photoshopie i Indesignie. Często się spieszę, więc wybudzanie laptopa poniżej 1 sekundy jest czasem na wagę złota.

Musi być niezawodny – Dell Inspire 7400 to całkiem solidny sprzęt. Błyskawiczne działanie, długi czas pracy na baterii i realistyczna grafika to zasługa procesora Intel Core i7. Tutaj prędkość łączy się z funkcjami graficznymi. Edytowanie grafiki, oglądanie filmów czy granie jest komfortowe. Dell Inspire 7400 ma duży ekran zamknięty w małej obudowie. Łatwo się na nim pracuje, edytuje zdjęcia czy montuje video. Do tego Wi-Fi 6, które w branży reklamowej jest szczególnie przydatną cechą laptopa (świetna łączność, dysk SSD). Dell Inspire 7400 z Intel Evo ma dobrą kartę graficzną i złącze Thunderbolt 4, które pozwala na podłączenie dwóch monitorów 4K lub jednego 8K, co ma znaczenie przy prezentacjach lub pracy zespołowej.

'Dziś już nie myślę o muzyce jako o drodze, ale pasji. Kocham grać'.

Zmiany są dobre

Muzyka zajmuje w Twoim życiu bardzo ważne miejsce. Właściwie Twoja ścieżka kariery mogła potoczyć się całkiem inaczej.

Już w liceum grałem. Były dwa zespoły – punkowy i rockowy z domieszką blisko-wschodnich klimatów… wiesz, tematy Wolnej Palestyny. Później studia i znowu muzyka, ale już jako ciężka praca. Byłem technicznym przez wiele lat, czyli osobą, która jeździ z zespołami na koncerty, dba o sprzęt, porządek na scenie. Jeździłem w trasy po Polsce i Wielkiej Brytanii z Różami Europy, to był mój główny zespół. Drugim zespołem, z którym pracowałem, był Kult. To była ciężka praca – cały tir sprzętu do rozładowania, ale też fajne wspomnienia i fantastyczni ludzie, świetne rozmowy. To była trochę praca, a trochę przygoda. Byłem bardzo młodym człowiekiem. Interesowało mnie to całe życie w trasie, po koncercie, atmosfera kulis… czasem się ze mnie śmiali, że nie powinienem imprezować z zespołem, ale z drugiej strony, jak jedziesz na festiwal i masz świetne zespoły wokół, masz ochotę ich poznać. Chcesz się czuć częścią tego środowiska, zwłaszcza jak masz 21 lat. Róże Europy, słysząc jak gram, zaproponowały mi zresztą współpracę jako muzykowi, co było bardzo miłe. Dziś już nie myślę o muzyce jako o drodze, ale pasji. Kocham grać.

'Kiedy chwytam za gitarę wyłączam się, nie myślę o niczym, czas płynie. Palce przesuwają się po strunach, wszystko zamyka się w sekundach'. 

Chwila komfortu

Spędzasz wiele czasu przy komputerze. Jak się resetujesz? Jak odpoczywasz?

Jak nie ma nikogo w domu to odkładam laptopa i sięgam po gitarę. Potrafię tak zniknąć na dwie godziny. Dla mnie to reset, który nieraz musze nadgonić wieczorem, ale który jest mi potrzebny. To chwila komfortu. To jest dziwne uczucie, samo obcowanie z instrumentem i dźwiękiem wprowadza Cię w kompletnie inną przestrzeń. Kiedy chwytam za gitarę wyłączam się, nie myślę o niczym, czas płynie, pojawiają się dźwięki. Te lepsze sobie rejestrujesz. Nim się obejrzysz mijają dwie godziny. Czujesz się lepiej. Twój mózg się wyłącza, nie myślisz o niczym, palce przesuwają się po strunach, wszystko zamyka się w sekundach.

Bardzo lubię sprzęt, gitary z lat 60-tych, wzmacniacze gitarowe oparte jeszcze o technologię lampową (również lata 60-te). Takie jak ten wzmacniacz zaprojektowany przez Janka Benedka, współtwórcę T-Love, według mnie najlepszych płyt, takich jak King, Pocisk Miłości. U Janka zresztą nagrywaliśmy piosenkę z moim zespołem, Janek nagrywał i produkował ten numer razem z Pawłem Krawczykiem, gitarzystą Hey’a. Nadal mam jakieś relacje w tym środowisku, które mi zostały.

Banner Image
'Nie jemy mięsa, kochamy gotować. Postanowiliśmy pokazać, że można zrobić dobry obiad bez mięsa, zdrowo, ekologicznie i sycąco. To trochę nasza misja'.

W życiu liczą się proporcje

Wiem, że gotowanie jest dla Ciebie super ważne i gdzieś tam jest odskocznią. 

To dość zabawne, ale ja mam zawsze jakąś własną wizję tego, jak powinny smakować potrawy. Chodzę po knajpach i szukam tego smaku, a jak nie mogę go znaleźć to próbuję sam. Nieważne, czy chodzi o kuchnię arabską, japońską, włoską czy hinduską.

Zawsze szukam u źródeł, co zrobić, żeby to smakowało tak, jak powinno. Przerobiłem w ten sposób różne kuchnie świata. Jak się brałem za kuchnię indyjską to docierałem na YouTubie do źródeł, do filmików z najstarszą hinduską, najstarszym hindusem, który pokazywał, jak on to gotuje. To są zawsze najprostsze przepisy, ale zawsze jest jakiś szczegół, który sporo zmienia. Genialne są niektóre filmiki. Kuchnia indyjska jest bardzo ciekawa, tam bazą są pomidory i cebula i w zależności od dania zmienia się stopień przysmażenia tej cebuli.

Z tej pasji do gotowania zrodził się kolejny biznes? Zaczęło się od pesto, muszę przyznać, że nie jadłam takiego… jest absolutnie wyjątkowe i pyszne.

Pomysł był taki, że chcieliśmy z Kingą podać dzieciakom coś zielonego, co zjadłyby z chęcią, co byłoby zdrowe i pyszne. Sekret tkwi w szczegółach. Śmiejemy się, że nasze pesto jest na granicy dania deserowego. Smak jest tak podkręcony, że można je jeść łyżką ze słoiczka. Nasze pesto nie jest tak wytrawne, jak zazwyczaj, nie jest słone, takie jak można kupić we włoskim sklepie. To jest danie, które się nie nudzi.

Jak się zaczęła przygoda z Utarte?

Zaczęło się od przyjaciół, dla których musieliśmy ruszyć z produkcją. Ile byśmy nie zrobili słoików naszego pesto, znikało w szybkim tempie. Zawsze mieliśmy niedobór w domu (śmiech). Połączenie pasji do gotowania i jednocześnie odskoczni od prowadzenia agencji reklamowej oraz pracy przy laptopie zaowocowało założeniem marki Utarte.

Pierwszym krokiem było nawiązanie współpracy z kooperatywą Wilanów, można więc zamawiać nasze słoiki na ich stronie na FB – teraz można je odbierać na Wilanowie i na Mokotowie. Mamy też fanpage na FB. Pesto jest naszym podstawowym produktem, ale myślimy też o innych słoiczkach: sosy indyjskie, do których wystarczy dodać warzywa i masz już obiad, sosy do sałatek. Takie proste rzeczy, które ułatwiają gotowanie, a jednocześnie są przygotowane z produktów najwyższej jakości, naturalne, bio, eko i wege. Bez jakichś dodatkowych zapychaczy.

Banner Image
'Wszystko zależy od proporcji. Tak jak w życiu, liczą się proporcje i drobne niuanse.'

Utarte - z miłości do gotowania

Pesto jest już całkiem popularne w Polsce.

To prawda, ale pesta sklepowe czasem mnie zaskakują. Jak sprawdzisz skład, to znajdziesz listę dziwnych produktów, takich jak płatki ziemniaczane. Zawartość procentowa orzechów jest minimalna, do tego masz olej słonecznikowy. Okazuje się, że masz do czynienia z wyrobem 'pestopodobnym’ i właściwie do nich jesteśmy przyzwyczajeni, kupując sklepowe pesto. Humus też robimy całkiem inaczej. U nas wszystko jest inaczej. Śmiejemy się, że nasze pesto jest na granicy dania deserowego. Smak jest tak podkręcony, że można je jeść łyżką ze słoiczka.

No właśnie, jak wygląda u Was proces tworzenia przepisu?

Jeżeli za coś się biorę, kombinuję, aż to powstanie. Kilka dni prób i albo coś powstaje, albo się poddaję, bo nie mogę złapać dobrego kierunku. Kilka dni walki z pesto i się udało. Pesto jest dość specyficzne, wszystko zależy od proporcji, może Ci wyjść coś pysznego lub obrzydliwego (śmiech). Tak, jak w życiu, liczą się proporcje i drobne niuanse.

TU I TERAZ