Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Dowody na to, że COVID nie powstał w laboratorium

Świat nadal szuka winnego, choć akurat w tej sprawie konsensus naukowy już dawno został osiągnięty.

Od ponad dwóch lat walczymy z niewidzialnym wrogiem. Jego pochodzenie nadal jest enigmą, którą chcą złamać nie tylko naukowcy, ale przede wszystkim politycy. Wobec braku jasnej odpowiedzi mnożą się teorie, tworząc atmosferę plotek, uprzedzeń i wytykania palcem. Szczególnie kuszący wydaje się pomysł, że SARS-CoV-2 został stworzony lub zmodyfikowany za pomocą metod inżynierii genetycznej w laboratorium w Wuhan. Ta hipoteza pojawiła się na początku pandemii i wcale nie odeszła w zapomnienie wraz z Trumpem. Świat nadal szuka winnego, choć akurat w tej sprawie konsensus naukowy już dawno został osiągnięty.

W nauce, w przeciwieństwie do polityki, nie wszystko jest możliwe.

Natura zaprojektowała SARS-CoV-2 znacznie lepiej niż ludzie kiedykolwiek by mogli

Specjaliści inżynierii genetycznej zgadzają się co do tego, że wirus nie jest dziełem człowieka, ale mrocznej strony matki natury. I mają na to ciężkie do podważenia dowody. Analizując materiał genetyczny organizmu, stosunkowo łatwo można stwierdzić, czy zostały w nim dokonane zmiany – manipulacje przeprowadzone ludzką ręką zawsze pozostawiają jakieś ślady.

Budowa wirusa nie jest skomplikowana, a jego strukturę tworzą cztery białka. Jedno z nich, słynne białko S, czyli białko kolca, pozwala wirusowi infekować komórki gospodarza. Nic dziwnego, że naukowcy dokładnie przyjrzeli się, jak to białko jest zbudowane i zakodowane w materiale genetycznym wirusa. Jedną z cech, która zwróciła ich uwagę, jest fragment tego białka, który odpowiada za początkowe wiązanie z receptorem na powierzchni naszych komórek. Używając symulacji komputerowej do zaprojektowania hipotetycznej modyfikacji, która pozwoliłaby na powstanie tego fragmentu białka S, naukowcy wybrali najlepszą teoretyczną wersję jego budowy. Porównując realną budowę białka S i ludzką symulację najlepszej jego wersji, okazało się, że natura jest dużo sprytniejsza niż naukowcy i ich komputery. Krótko mówiąc, SARS-CoV-2 ewoluował, by być znacznie lepszym, niż ludzie mogliby sobie kiedykolwiek wyobrazić.

Krótko mówiąc, nie dysponujemy narzędziami, które pozwoliłyby nam stworzyć takiego wirusa.

Eksperymentalne narzędzia do stworzenia takiego wirusa nie istnieją

Białko S wirusa ma jeszcze inne cechy, które sugerują jego naturalne pochodzenie. Między innymi pewien rodzaj glikanów — cukrów, które pomagają chronić go przed naszymi przeciwciałami. Choć wiele modyfikacji jest możliwych w warunkach laboratoryjnych, powstanie takiej tarczy glikanowej wymaga ewolucyjnego nacisku ze strony układu odpornościowego – a tego warunku nie da się stworzyć na szalkach Petriego.

Czy zatem koronawirus mógł powstać na modelach zwierzęcych? Na szczęście nie są nam znane żadne modele zwierzęce, które pozwoliłyby wirusowi rozwinąć zarówno tarczę glikanową, jak i wysokie powinowactwo do ludzkiego receptora, z którym wiąże się koronawirus.

Czy w takim razie koronawirus stworzony przez naturę mógł jednak uciec z laboratorium w Wuhan? To bardzo mało prawdopodobne.

Rzekomo zmodyfikowane fragmenty materiału genetycznego wirusa można znaleźć również w innych organizmach

Przez ostatnie dwa lata regularnie pojawiły się spekulacje dotyczące podejrzanych miejsc w genomie wirusa, które teoretycznie mogłyby być zrekombinowane. Mówiono o celowej rekombinacji białka S przy pomocy między innymi fragmentów wirusa HIV, manipulacjach w miejscu cięcia furyny czy specyficznego dla tego wirusa kodu genetycznego dla aminokwasu, argininy. Te manipulacje miały ułatwić wirusowi penetrację naszych komórek. Wszystkie zarzuty zostały obalone, a sekwencje znaleziono w naturze i bazach danych o innych organizmach, które niekoniecznie są najbliższymi krewnymi SARS-CoV-2.

Zarzuty, że wirus uciekł z laboratorium, pochodzą z preprintu przesłanego do ResearchGate na początku lutego 2021. Autorzy wspomnieli w nim bliskie sąsiedztwo Wuhan Centers for Disease Control & Prevention oraz Wuhan Institute of Virology (WIV) z hurtowym rynkiem owoców morza Huanan, uważanym za punkt zerowy epidemii. Trzeba jednak pamiętać, że SARS-CoV-2 to nie pierwszy koronawirus, który zaatakował człowieka i że laboratorium nie znalazło się właśnie w Wuhan przez przypadek. Znamy 43 typy koronawirusa, z których 7 jest patogennych dla ludzi. Wszystkie poznane wirusy przeszły za pośrednictwem żywicieli pośrednich z nietoperzy na ludzi. W ubiegłym roku odkryto blisko spokrewnionego wirusa, którego genom różni się od SARS-CoV-2 w zaledwie 1 proc. Właśnie te koronawirusy badano w laboratorium w Wuhan.

W latach 2012-2015 naukowcy z WIV zebrali setki próbek od nietoperzy gnieżdżących się w lokalnych kopalniach, ponieważ kilku pracujących tam górników zachorowało na nieznaną chorobę układu oddechowego.

Ponieważ WIV był znany z badania koronawirusów nietoperzy, autorzy wspomnianego artykułu sugerują, że wybuch epidemii mógł rozpocząć się jako wypadek laboratoryjny. Jednak żadna z próbek pacjentów z COVID-19 nie pasuje do szczepów koronawirusa, które naukowcy z instytutu pobrali z jaskiń nietoperzy. To oczywiście wcale nie wyklucza, że pacjentem zero był ktoś zatrudniony w Instytucie Wirusologii Wuhan. Eksperci uważają hipotezę, że wirus uciekł z laboratorium za 'wyjątkowo mało prawdopodobną’, ale nie niemożliwą. Koronawirus SARS-CoV-2 jest pochodzenia naturalnego, ale do pierwszych zakażeń mogło dojść z powodu naruszenia środków bezpieczeństwa podczas badania laboratoryjnego. Mogło, ale nie musiało, a dowodów nie mamy na to żadnych. Wirus mógł więc też przejść na człowieka w zupełnie innym miejscu niż Wuhan, a dopiero tam choroba o nowych niepokojących objawach została zauważona.

Zdaniem wielu badaczy to, że epidemia koronawirusa wybuchła właśnie w Wuhan, nie jest zaskakujące, ponieważ jest to miasto liczące 11 milionów ludzi, położone w regionie, w którym wykryto koronawirusy. W Wuhan jest lotnisko, dworce kolejowe i targowiska sprzedające faunę i florę transportowaną tam z całego regionu – co oznacza, że wirus może dostać się do miasta i szybko się rozprzestrzenić.

Laboratoria wirusologiczne zwykle specjalizują się w otaczających je wirusach – mówi Vincent Munster, wirusolog z Rocky Mountain Laboratories, oddziału Narodowego Instytutu Zdrowia w Hamilton w stanie Montana.

WIV specjalizuje się w koronawirusach, ponieważ wiele z nich wykryto w Chinach i okolicach Wuhan. Podobnie inne laboratoria koncentrują się na endemicznych chorobach wirusowych swojego regionu – na przykład laboratoria grypy w Azji, laboratoria gorączki krwotocznej w Afryce i laboratoria gorączki denga w Ameryce Łacińskiej. – W dziewięciu na dziesięć przypadków, gdy pojawi się nowa epidemia, w pobliżu znajdziesz laboratorium, które będzie pracować nad tego rodzaju wirusami – dodał Munster.

Zdjęcie główne: Cheng Feng/ Unsplash
Tekast: AvdB

ZDROWIE