Co robią miasta, by ochronić nas przed skutkami zmian klimatu?

Zrównoważona urbanistyka, więcej zieleni, mniej dwutlenku węgla – to tylko kilka sposobów, które stosują miasta, by walczyć z kryzysem klimatycznym.

Aż 78 proc. Polaków zgadza się ze stwierdzeniem, że Ziemia znalazła się w poważnym stanie i należy coś z tym zrobić. Zmiany klimatu to fakt i choć powszechnie kojarzą się nam z topniejącymi lodowcami, bielejącą rafą koralową i spadkiem bioróżnorodności, nie znaczy to, że nie możemy ich odczuć także na własnej skórze. Tak, zmiany klimatu dotykają także miast. Te, które leżą na wybrzeżu, już wkrótce będą bardziej narażone na powodzie. Zalania mogą dotknąć także miasta, przez które przepływają rzeki. Zmiany klimatu powszechnie kojarzymy z wzrostem temperatur – i to właśnie upał stanie się największym problemem. Dodatkowo wyzwaniem stanie się uporanie się z wyspami ciepła, które powstają w gęsto zabudowanym terenie. Do tego dodajmy gwałtowne deszcze, a także zmniejszające się zasoby wodne i przyszłość nie wygląda już jak w kreskówce o Jetsonach. Na szczęście wiele miast zaczęło już działać. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ich inicjatywy przynajmniej częściowo ochronią nas przed zmianami klimatu. Postanowiliśmy się przyjrzeć sposobom, w jaki to robią.

Zrównoważona urbanistyka skupia się na rozmieszczeniu budynków oraz terenów zielonych.

Zrównoważona urbanistyka

Planowanie przestrzenne w nowoczesnych miastach powinno być odpowiedzialne – ten czynnik liczy się dziś jak nigdy wcześniej. Miasta stoją bowiem przed dziesiątkami wyzwań, a znaczna część z nich wiąże się ze zmianami klimatycznymi. Zrównoważona urbanistyka to dziedzina, która pomaga w rozwiązaniu tego problemu, skupiając się na rozmieszczeniu budynków oraz terenów zielonych. W centrum stawia właśnie zieleń – zielone dachy, ulice, a nawet przystanki, parki, które pomogą we wchłanianiu deszczówki, a także będą absorbować ciepło.

Interesującym rozwiązaniem są tu choćby kieszonkowe parki, które mogą powstać dosłownie wszędzie, na przykład na nieużytkach. Ich maksymalny rozmiar to około 5 tys. metrów kwadratowych, więc zmieszczą się nawet w najgęściej zabudowanej dzielnicy – choćby między blokiem a blokiem. Nic więc dziwnego, że pomysł ten zyskuje popularność w najróżniejszych miastach – kieszonkowe parki rosną jak grzyby po deszczu od Aten po Kraków.

Nie bez znaczenia jest także kwestia korytarzy wentylacyjnych. Kiedyś miasta budowano tak, by wietrzyły się same – to znaczy, by powietrze swobodnie przepływało i wymieniało się. Wówczas miało to związek z obawą przed wojną nuklearną, choć korytarze te pomagały także w tym, by nie zalegał smog. Z czasem, wraz z gwałtowną rozbudową miast, korytarze wentylacyjne zostały zabudowane. Dziś konieczny jest powrót do tej koncepcji. Współczesne miasta to nie tylko smog – coraz częściej będziemy się spotykać z falami upałów, a wymiana powietrza za sprawą korytarzy wentylacyjnych byłaby w stanie obniżyć stres cieplny.

Miasta leżące na wybrzeżu mają szczególne powody do obaw – zmagać się będą nie tylko z upałami, ale także z powodziami. Nisko położona Kopenhaga już teraz próbuje rozwiązać te problemy, tworząc choćby ulice pomagające w wychwytywaniu deszczówki i kierowaniu jej do portu czy obniżając jeziora, dzięki czemu mogą one pełnić funkcję wałów przeciwpowodziowych. Do tego dochodzą także takie koncepcje jak rozwój parków kieszonkowych.

Najbardziej wyjątkowy jest jednak przykład Wiednia. Po konsultacjach z miejskimi klimatologami stworzono dwunastopunktowy program walki w wyspami ciepła i zainwestowano 8 mln euro w powrót do natury. Remedium na nieznośny skwar jest oddanie możliwie największej powierzchni terenów zurbanizowanych roślinom. Jednym z ciekawszych punktów strategii jest utworzenie ogromnego zielonego terenu o nazwie Else Feldman Park.
Skąd władze miasta wygospodarowały na ten cel 3700 metrów kwadratowych? Zerwały asfalt z Trunnerstraße. W miejsce ulicy pojawią się drzewa (głównie klony, lipy i kasztanowce), trawa, krzewy oraz place zabaw i ścianka wspinaczkowa. Zburzono także 50-metrowy mur wzdłuż ulicy, który do tej pory dzielił tamtejszy plac, co nie sprzyjało swobodnej cyrkulacji powietrza. Dodatkowo w już teraz w stolicy sadzona jest ogromna liczba dużych drzew. W samej dzielnicy Neubau ma być ich wsadzonych aż sto! Aby zmienić mikroklimat, przez miasto popłynie więcej wody – jako elementy konstrukcyjne i chłodzące – a na ulicach staną hydranty z wodą pitną (żegnajcie plastikowe butelki!). Fasady budynków się zazielenią, a te nowo powstające będą musiały spełniać zielone standardy. Asfalt jest stopniowo zastępowany utwardzonymi nawierzchniami przepuszczającymi wilgoć do gleby, chodniki zwężane do minimum, a preferowanym środkiem komunikacji ma być rower – jednym z punktów programu jest stworzenie większej liczby dużych parkingów dla jednośladów. Prawda, że brzmi dobrze?

Zdjęcie: Global Times

Transport odpowiada za 20-25 proc. globalnych emisji dwutlenku węgla.

Mniej samochodów!

Zmiany klimatyczne powoduje dwutlenek węgla, a za jego emisję odpowiadamy my, ludzie. Duży udział w całkowitych globalnych emisjach dwutlenku węgla ma transport – odpowiada on aż za 20-25 proc. Jeśli dorzucimy do tego jeszcze produkcję samochodów, konserwację dróg itp. – wyjdzie około 37 proc. Jak więc zapobiec nadmiernym emisjom? Najłatwiej ograniczyć podróże samochodem (samolotem zresztą też). Jako że auto jest generalnie znacznie wygodniejszym środkiem transportu niż komunikacja miejska, miasta pracują nad tym, by dodatkowo zachęcić swoich mieszkańców do bardziej ekologicznych wyborów.

A może raczej zniechęcając do mniej ekologicznych wyborów, to znaczy wprowadzając w choćby strefy bez aut albo strefy, gdzie zakaz wjazdu mają samochody z silnikiem diesla. W tym drugim przypadku pierwszy w Europie był Hamburg, który taki zakaz wprowadził już 4 lata temu. Do tego dochodzą także takie pomysły jak ten, który ma mer Paryża Anne Hidalgo. Do 2030 roku chce ona przekształcić połowę miejsc parkingowych w mieście (70 tys.) w tereny zielone. – Nie możemy dalej poświęcać połowy stolicy na samochody, których używa się do 13 proc. podróży – mówi wicemer Paryża David Belliard. – Musimy zasadzić zieleń w mieście, aby dostosować się do przyśpieszającej zmiany klimatu. Chcemy, żeby powietrzem lepiej się oddychało. Chcemy też oddać przestrzeń publiczną Paryżanom, którzy często żyją w ciasnych mieszkaniach. Aby ludzie rezygnowali z samochodów, należy im także zapewnić odpowiednią infrastrukturę. Niezwykle istotny jest rozwój transportu miejskiego oraz budowa ścieżek rowerowych – na szczęście świadomość w tej dziedzinie rośnie i dba o to coraz więcej miast.

Photo by Will Truettner on Unsplash

Najambitniejsze plany ma Oslo.

Ograniczenie emisji dwutlenku węgla

Niektóre miasta bardziej kompleksowo myślą o obniżeniu swoich emisji dwutlenku węgla. Przoduje w tym Oslo. Stolica Norwegii ogłosiła, że do 2030 roku będzie niemal neutralna klimatycznie. Jej emisje będą wówczas aż o 95 proc. niższe niż w 2009 roku. W jaki sposób Oslo zamierza to osiągnąć? Po pierwsze miasto jako pierwsze na świecie wprowadziło budżet klimatyczny, który działa poprzez opodatkowanie emisji dwutlenku węgla i ustalanie limitów emisji z działalności przemysłowej i indywidualnej. Z początkiem ubiegłego roku zakazano mieszkańcom palenia węglem. Do tego wzięto się za transport, ograniczając choćby ruch samochodów w śródmieściu – od 2017 do 2019 roku spadł on o 28 proc. Do tego rośnie popularność aut elektrycznych. Kolejny podpunkt strategii to rozwój transportu publicznego z zaznaczeniem, że do 2028 roku powinien on być w całości elektryczny oraz rozbudowa metra o kolejną, szóstą już linię. Jeśli chodzi o udział energii odnawialnej w całkowitym bilansie energetycznym, Norwegia jest w światowej czołówce. Jak widać, by miasto obniżało swoje emisje, konieczne są kompleksowe i dobrze przemyślane działania.

Zdjęcie: Architecture Norway

Do 2030 roku zielone budynki mają stanowić 80 proc. wszystkich budowli w Singapurze.

Walka z betonozą i zielone miasta

Ważne, żeby miasta uświadomiły sobie, że jeśli przyszłość ma być jasna, należy pożegnać się z betonozą. Na szczęście coraz głośniej mówi się o tym, jak negatywnym zjawiskiem jest zastępowanie zieleni betonem. Widać było to choćby w marcu, gdy internet obiegły zdjęcia świeżo wyremontowanego Placu Wolności w Kutnie, który stał się betonową pustynią. I to dosłownie – podczas gdy drzewa przyczyniają się do obniżenia temperatury, beton podczas upałów nagrzewa się nawet do 50 stopni Celsjusza. Władze Kutna podkreślały wprawdzie, że obecny wygląd placu to stan przejściowy, jednak echo, jakim odbiło się to wydarzenie w mediach pokazuje, że nie ma naszej zgody na betonozę – także w Polsce.

Jeśli nie beton, to co? Podpowiedź mogą stanowić działania Singapuru. To słynące z wieżowców miasto-państwo stawia na zielone budownictwo i wykorzystuje technologię i ekologiczne projekty budynków do walki z kryzysem klimatycznym. Zielone budynki zaprojektowane są tak, aby bardziej efektywnie wykorzystywać zasoby energii i wody, mieć pozytywny wpływ na środowisko, stosować najnowocześniejsze systemy recyklingu oraz włączać w ich strukturę tereny zielone. Do 2030 roku zielone budynki mają stanowić 80 proc. wszystkich budowli w Singapurze. Tymczasem już teraz jest on nazywany zielonym miastem. Specjaliści z MIT i Światowego Forum Ekonomicznego jakiś czas temu postanowili sprawdzić, komu przypadnie ten tytuł. Okazało się, że zieleń pokrywa Singapur aż w 30 proc. Na drugim miejscu znalazło się Sydney i Vancuver, z 26 proc. zieleni na koncie.

O zieleń i bioróżnorodność można dbać w mieście na najróżniejsze sposoby. Wspominaliśmy już o kieszonkowych parkach, ale istotne są także łąki kwietne czy hotele dla owadów. Na szczęście coraz więcej miast stawia na te rozwiązania.

Photo by Isaac Matthew on Unsplash

Fale upałów dotkną także polskie miasta.

Polskie miasta też walczą ze zmianami klimatu

A co na to Polskie miasta? Dwa lata temu powstał Miejski Plan Adaptacji, w którym biorą udział 44 miasta powyżej 100 tys. mieszkańców i Ministerstwo Środowiska. Jak widać miasta zdają sobie sprawę z tego, że rosnące temperatury, gwałtowne opady i zanieczyszczone powietrze to czynniki, z którymi należy walczyć. W jaki sposób? Każde miasto ma własne pomysły, ale generalnie mowa jest o zwiększaniu liczby drzew czy robieniu pożytku z deszczówki. I faktycznie, chyba nigdy w historii polskich miast informacje o nowych nasadzeniach nie spotykały się z tak żywym przyjęciem, także ze strony osób, które w danym mieście nie mieszkają. Rozwijane są także strefy bez aut, Strefy Czystego Transportu i transport publiczny, powstają nowe ścieżki rowerowe.

Duże szanse do zaadaptowania się do zmian klimatu ma Łódź. – Każdy z nas zawodowo i prywatnie może budować lepszą zielona przyszłość, to gra zespołowa a zmiany klimatu nie mają granic – mówi prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, wyrażając także poparcie dla Europejskiego Zielonego Ładu, który zakłada osiągnięcie neutralności klimatycznej w Europie do 2050 roku. Jak wynika z raportu MPA, lasy już teraz mają duży udział w powierzchni Łodzi, a w przyszłości terenów zielonych będzie tylko więcej, m.in. dzięki takim inicjatywom jak Zielone Podwórka i Zielona Łódź.

Gdańsk ze względu na swoje położenie w przyszłości będzie się zmagać z powodziami, dlatego też rozwija system hydrologiczno-meteorologicznej sieci pomiarowej. W ubiegłym roku mieszkańcy mogli uczestniczyć w Gdańskim Forum Zmian Klimatu, podczas którego ukazane zostały problemy, które niosą następne lata, a także możliwe rozwiązania wyszczególnione w MPA. Podobne panele obywatelskie odbyły się także w innych polskich miastach – w Krakowie czy w Poznaniu, a także w Warszawie.

Stolica także przygotowała swój plan adaptacji – znajdziecie go tutaj. 68-stronicowy dokument szczegółowo punktuje sektory, które wymagają działania. Widzimy, co się dzieje w Polsce i w Europie. Mamy anomalie pogodowe: niesamowite upały, powodzie, wichury, pojawia się nawet zagrożenie dostaw prądu do największych miast. Trzeba temu przeciwdziałać – tłumaczy Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy. W przypadku stolicy największym problemem będą upały, miejskie wyspy ciepła, podtopienia po ulewach i powodzie. Działania w tych sektorach miasto zamierza połączyć z ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych.

Jak więc widać, miasta są świadome swojej przyszłości – zarówno te na świecie, jak i te w Polsce. Pytanie tylko, czy świadomość wystarczy, abyśmy za 20 lat nie usmażyli się wszyscy w gorącym asfalcie?

Tekst: NS

Zmiany Klimatu