Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Czas odczarować chwasty. Jak samosieje mogą uratować nasze miasta?

Być może największym błędem, jaki popełniliśmy, było uznanie, że natura powinna służyć wyłącznie estetyce.
.get_the_title().

Przez stulecia chwasty miały fatalną prasę. Od biblijnych przypowieści, w których „to, co rośnie samo”, kojarzono z zaniedbaniem i brakiem kontroli, po miejskie regulaminy nakazujące wyrywanie zieleni spoza rabat. Spontaniczna roślinność była symbolem chaosu i brudu.

W kulturze zakorzeniło się przekonanie, że prawdziwy ogród czy park to ten, który człowiek ujarzmił, przyciął i podlał. Natura miała być ozdobą, a nie równorzędnym partnerem.

To myślenie stało się fundamentem naszej cywilizacyjnej narracji o dominacji nad światem przyrody. Niestety, w XXI wieku widać, że ta narracja obróciła się przeciwko nam. W czasach kryzysu klimatycznego i wymierania gatunków nagle okazuje się, że niszcząc to, co rosło bez naszej kontroli, pozbawiliśmy się naturalnych sprzymierzeńców w walce z przegrzewaniem miast i nadmiarem dwutlenku węgla. Samosieje, rośliny, które pojawiają się bez sadzenia, podlewania i pielęgnacji, to mistrzowie przetrwania. Potrafią rosnąć w spękaniach chodników, na skarpach, przy torach kolejowych. Ich systemy korzeniowe zatrzymują wilgoć w glebie, a liście pochłaniają CO₂ i pyły. Tworzą mikroklimat, który może obniżyć temperaturę w tzw. miejskich wyspach ciepła, dając odrobinę ulgi w upalne dni. Zamiast traktować je jak wrogów, powinniśmy widzieć w nich sprzymierzeńców.

Niewymagające podlewania czy nawożenia, są odporne na susze i ekstremalne warunki pogodowe, a więc idealnie dopasowane do nadchodzącej rzeczywistości klimatycznej.

Jak zauważa Ben Wilson w książce 'Miasto i dżungla’  te dzikie enklaw są nie tylko schronieniem dla owadów zapylających, ptaków czy drobnych ssaków, ale też naturalnym sprzymierzeńcem człowieka. Chronią przed skutkami ekstremalnych upałów, zwiększają retencję wody, a nawet poprawiają nasze samopoczucie, wprowadzając element niekontrolowanej przyrody do uporządkowanej, miejskiej przestrzeni. Zamiast traktować chwasty jak wroga, powinniśmy je docenić. W erze susz, gwałtownych opadów i coraz wyższych temperatur, niewymagająca, samorosnąca zieleń może być jednym z najtańszych i najskuteczniejszych narzędzi adaptacji miast do zmian klimatu.

Zmiana perspektywy jest kluczowa: chwasty nie są symbolem zaniedbania, lecz dowodem na to, że natura wciąż potrafi znaleźć drogę, by wspierać życie w miastach.

To zielone „outsidery”, które nie prosząc o wiele, dają nam czystsze powietrze, chłodniejsze ulice i większą bioróżnorodność. Być może największym błędem, jaki popełniliśmy, było uznanie, że natura powinna służyć wyłącznie estetyce. Czas na rewizję tej myśli – i na przywrócenie chwastów na należne im miejsce: jako cichego, ale skutecznego sprzymierzeńca w walce o zdrowsze, chłodniejsze i bardziej odporne miasta.

ARCHITEKTURA