Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Etyczna taksydermia? Brytyjka Polly Morgan robi instalacje artystyczne z martwych zwierząt

Jeleń z rozłożystym porożem wygląda jakby odpoczywał. Jest spokojny, dostojny i można odnieść wrażenie, że lekko oddycha. Podchodząc bliżej, widać równe rozcięcie, które znaczy jego brzuch, rozwarte jak jaskinia, a w niej… uwieszone jak stalaktyty nietoperze, gotowe do lotu po długim śnie.
.get_the_title().

Londyńska pracownia mieszcząca się w przebudowanym pubie w Peckham pozornie wygląda jak miejsce pracy „zwykłego” artysty. Przybory rzeźbiarskie, biurko z przymocowaną do blatu lupą, farby, rozpuszczalniki i wszystko, co może się przydać w procesie tworzenia. Trochę jak w warsztacie dawnych lalkarzy. Wystarczy jednak rozejrzeć się dokładniej, by dostrzec leżące pomiędzy ołówkami skalpele, zawieszone na ścianach piły do cięcia i ustawione w kącie pomieszczenia wielkogabarytowe zamrażarki. Sprzęty wypełnione są po brzegi ciałami martwych zwierząt.

Polly Morgan / Hide and Fight

Kurczęta przesłane przez zaprzyjaźnioną farmerkę, albatros znaleziony na plaży przez spacerującą kobietę, martwa wiewiórka leżąca w parku, dostarczona pocztą w worku do zamrażania żywności. Wszystkie te istoty wkrótce staną się surowcem do tworzenia obiektów rzeźbiarskich.

Dla Polly Morgan martwe ciała są naczyniami, które ponownie napełnia życiem. Upozowane, zamknięte w innej rzeczywistości, zyskują nowe znaczenie, stają się sztuką.

Dla jednych okrutną, groteskową, dla innych absolutnie niezwykłą i unikatową.

Polly Morgan / Harbour-2

Polly Morgan wychowała się na brytyjskiej wsi, a wypychaniem zajęła się dopiero po przeprowadzce do Londynu w 2005 roku. Taksydermia to sztuka i technika konserwacji ciał zwierzęcych poprzez rekonstrukcję szkieletu i wypychanie, zwykle w celach wystawienniczych lub badawczych.

Trudno się więc dziwić, że prace Morgan budzą wiele kontrowersji. Czy słusznie?

Jej działalność przypada na wzmożoną aktywność środowisk prozwierzęcych – coraz większą popularnością cieszą się też diety roślinne oraz styl życia zakładający rezygnację z produktów odzwierzęcych. Jak więc ma się jej twórczość do obecnego stanu rzeczy i czy można nazwać ją etyczną, mimo że opartą na piórach, kościach i futrach?

Polly Morgan / To Every Seed His Own Body

W jednym z udzielonych niedawno wywiadów Morgan zwraca uwagę, że chociaż nadal niewiele osób ma problem ze zdjęciami gotowanego mięsa na talerzu, od których roi się na Instagramie, publikowane przez nią obrazy preparowanych węży nie są już tak pozytywnie przyjmowane, mimo że wszystkie gady zmarły z przyczyn naturalnych. Morgan nie doprowadza celowo do śmierci zwierząt. Współpracuje z ogrodami zoologicznymi, farmerami i hodowcami.

Ludzie znający jej twórczość dostarczają martwe osobniki pocztą lub sami przynoszą zamrożone, zapakowane próżniowo okazy. Żyrafa z miejskiego zoo, wiewiórka po ataku serca, kurczęta, które padły na skutek choroby lub wychłodzenia.

Żadne ze zwierząt nie zostało umyślnie uśmiercone. Taksydermia jako sztuka ma różne oblicza – tego, co robi Morgan, nie można przyrównać do działalności wypychaczy zwierząt współpracujących z myśliwymi czy chociażby prac polskiej artystki Katarzyny Kozyry. W swojej słynnej „Piramidzie zwierząt” Kozyra wykorzystała m.in. konia, który zamiast do rzeźni trafił do jej pracowni – został pozbawiony życia celowo, w sposób, jak to określiła artystka, humanitarny. W tym zestawieniu prace Morgan są wręcz cruelty-free.

Polly Morgan / Rest a little on the lap of life

Instalacje Morgan są dla wielu szokujące – nie tylko ze względu na materię, z jakiej korzysta artystka, ale przede wszystkim z uwagi na ich formę. Jej sztuka to ciągłe balansowanie na pograniczu życia i śmierci. Wczesne prace miały w sobie coś z wiktoriańskiej elegancji. Wszystkie istoty były teatralnie upozowane, wytworne, nierzadko mroczne i niepokojące. Biały szczur jak lekka waniliowa beza w kryształowym kieliszku, „Love Bird”, czyli papuga podziwiająca swoje odbicie lub setki kurcząt wyzierających z rozpadającej się trumny jak ilustracja odwiecznego głodu. Sama Morgan podkreśla, że nie boi się śmierci – przerażające jest dla niej jedynie to, co niesie ze sobą życie. Stwierdza również, że o śmierć ocieramy się chociażby podczas rysowania – grafit czy węgiel to w końcu martwe drzewo.

Jej najnowsze prace nie przypominają jednak tych, które przyniosły jej sławę i rozpoznawalność na rynku sztuki. Obecnie tworzy uproszczone obiekty architektoniczne, w których motywem przewodnim są węże.

Powodem tego jest bagaż emocjonalny, jaki niesie ze sobą pokazywanie zwierząt w całości, ich głów, nóg i dziobów. Elementy te sprawiają, że widz nie odbiera pracy jako całości, a jedynie koncentruje się na własnych skojarzeniach.

Polly Morgan / Some-Sad-Story_1LR
Polly Morgan / Metanoia_4LR

Polly Morgan nie można odmówić szczerości wobec widza i ogromnego dystansu do tego, co robi. Przyjmuje ciągłą krytykę z godnością i nie ustaje w tworzeniu w zgodzie z własnymi przekonaniami. Warto odbierać jej sztukę w szerszej perspektywie, niż tylko jako „coś co kiedyś żyło” i zadać sobie pytanie, czy nadmierna krytyka nie jest w tym przypadku hipokryzją? W końcu skórzanych butów, które wiele osób nosi, nie znajduje się w parku.

Tekst: Anna Puszczewicz-Siodłok

DESIGN