Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Nie ma tylko jednej drogi. Można żyć po swojemu

'Z projektowania budynków przeszedłem w projektowanie doświadczeń. Lubię to życie!' – mówi architekt Jakub Majewski. Razem z Intel w ramach naszej serii #generacjaEvo rozmawiamy z Jakubem o szukaniu nowej drogi.

Razem z Intel, producentem procesorów, przyglądamy się, jak wygląda praca i styl życia kreatywnych, dynamicznych, przedsiębiorczych osób, które nie mają czasu na półśrodki. Chcą bardziej, lepiej, więcej, dbają o siebie i swój rozwój. #generacjaEvo – tak Intel określa ludzi nielubiących ograniczeń i szukających urządzeń, które będą za nimi nadążały.

Dokładnie taki jest Jakub Majewski, architekt współprowadzący jedno z bardziej znanych polskich biur MooMoo Architects. Jakub zaskakuje energią, otwartością i ciekawością świata. Masz ochotę od razu ruszyć z nim w drogę – za zakrętem na pewno czeka coś ciekawego. Na szczęście jest to możliwe! Jakub prowadzi Drive Story i może zabrać was w niezwykłe miejsca w różnych rejonach Polski oldtimerami. My ruszyliśmy na wycieczkę po Łodzi jego BMW 2002. Porozmawialiśmy o tym, jak to jest zwolnić, kiedy świat wokół pędzi.

Banner Image
Banner Image
'Kiedy zostawałem dłużej w biurze i chciałem projektować, szukając głębiej idei projektu, to czułem, że zawalam obowiązki ojcowskie. Kiedy zajmowałem się starym samochodem, który jest wymagający, to czułem, że nie jestem dobrym architektem. Trzeba było znaleźć nową drogę.'

Czułem, że mam rzeczy do poukładania

Pierwszy przystanek: Łódź Fabryczna, miks nowoczesności i industrialnego charakteru Tu Kuba prowadzi z Łukaszem Pastuszką MooMoo Architects. Chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda dzień z jego życia.

Towarzyszył mu ultralekki laptop Acer Swift 5, spełniający wymagania certyfikatu i odznaki Intel Evo. Dla Jakuba, tak jak dla innych przedstawicieli #generacjiEvo, nie ma rzeczy niemożliwych.

Marta Jerin: Jak to się stało, że ktoś, kto odnosi sukcesy w architekturze stwierdza, że to mu nie wystarcza… Miałeś za mało pracy?

Jakub Majewski: Nie, to nie to. Zmieniła się moja sytuacja prywatna. Stałem się ojcem kilkuletniego dziecka na fulltime w interwałach tygodniowych. Gdy pojawił się pomysł Drive Story, moja córka Nela miała 3 lata. Potrzeba zrobienia czegoś więcej wynikała też z budowania mojego ojcostwa.

Czułem, że mam rzeczy do poukładania. Mam firmę, w której lubię projektować. Druga rzecz: jestem ojcem i przede mną wyzwanie, w jaki sposób pokazać Neli świat. Trzecia rzecz: oldtimer, o którym marzyłem od wielu lat, wreszcie stał w garażu. Jednocześnie nie umiałem korzystać z tego wszystkiego. Zacząłem się frustrować, że nie mogę tego połączyć.

Dużo jeździłem z Nelką tym starym samochodem podczas urlopu. Jazda generowała między nami fajne flow. Poczułem, że jakoś to poukładam. Miałem kupione na części kolejne BMW, ale mój mechanik przekonał mnie, żeby je odrestaurować. Ktoś ze znajomych znalazł dla mnie kolejny samochód.

'Chciałem Neli pokazać świat innych wartości, nie pędzącej konsumpcji, ale wersji slow. Chciałem jej zbudować ten świat.'

Wymiana doświadczeń to coś, co potrafi ludzi połączyć

Te samochody przychodziły do Ciebie same…

Trochę tak (śmiech). Zaczęła we mnie kiełkować myśl, że mogą być częścią mojego życia. Wpadłem na pomysł, żeby jeździć do agroturystycznych miejscówek, odwiedzać gospodarzy, którzy robią jakieś ciekawe rzeczy – slowfood, świadome celebrowanie wolnego czasu. Jeździłem z Nelką przez kolejny rok, może dwa. Chciałem jej pokazać świat innych wartości – nie pędzącej konsumpcji, ale wersji slow. Chciałem zbudować jej ten świat. Wtedy jeszcze nie była to tak popularna idea, pandemia mocno to przyspieszyła.

Dzwoniłem do gospodarzy i proponowałem im wymianę – gościnę w zamian za użyczenie starego auta. To dość nietypowa wymiana, ale to działało i zbliżało nas do siebie. Wymiana doświadczeń to coś, co potrafi ludzi połączyć. Zależało mi na tym, żebyśmy usiedli razem do kolacji i porozmawiali o tym, jak im minął dzień, jak nam. Nela jak miała 4-5 lat z otwartego dziecka stała się nagle wycofana. Chciałem jej pomóc otworzyć się na ludzi. Pokazać, że to wielka wartość móc przebywać z innymi, uczyć się od nich, rozmawiać.

Chciałem stworzyć kolekcję starych samochodów, które będę użyczał innym i jednocześnie zbierałem kontakty do świetnych ludzi prowadzących pensjonaty, do których mogę zabrać innych. Zrobiliśmy świetny research z Nelką.

'Stary samochód stał się łącznikiem ze spokojniejszym światem, wolniej płynącym czasem, w którym liczy się coś innego niż pogoń za pieniędzmi. Z projektowania budynków przeszedłem w projektowanie doświadczeń. Lubię to życie!

Wagabunda z bosymi stopami

Jak ludzie reagują na te oldtimery? 

Moje samochody są z założenia samochodami do jeżdżenia, a nie do podziwiania. Uczestnicy wycieczek Drive Story już po pierwszym dniu wyprawy wiedzą, że te samochody nie są idealne, że mają przetarcia na siedzeniach, że jak się jedzie 60 na godzinę, to słychać gwizd powietrza. Te samochody pachną olejem, pachną latami! Czasem ludzie przychodzą na spotkania wystylizowani, żeby pasować do stylu retro, ale za chwilę wszystko im puszcza. Zaczyna się po prostu zabawa.

Latem wsiadam do auta, ściągam buty i czuję samochód. Resetuję głowę, kiedy jestem boso. Odpoczynek bez spinki i napinki. Uczestnicy moich wyjazdów szybko to łapią. Na co dzień w robocie jesteśmy rozliczani z każdego wypracowanego klienta, dociśnięci do linijki – a tu jest luz.

Oczywiście wyjazdy Drive Story są mocno zaplanowane, dojeżdżamy na miejsce, czeka na nas gospodarz na środku pola z obiadem. Ale nad tym panuję ja, nie oni. Oni zamykają drzwi oldtimera, wyłączają telefon, bo nie muszą sprawdzać, gdzie jadą i ruszamy razem. Schodzi z nich ciśnienie i liczy się droga.

Przyjemność z samej podróży? Przygoda, wolność? Wagabunda z bosymi stopami?

Tak. W ostatni weekend zjechaliśmy z grupą w pole chmielu, obok były sady jabłoni, sadzonki malin. Proste przyjemności. Siedzimy na belkach zboża, gryząc jabłka zerwane z sadu – to jest wystarczająco piękne. Kiedy jeździmy nowoczesnymi samochodami, chcemy dojechać szybko z punktu A do punktu B.

Trochę jak podróż na wakacje z dziadkami…

Dokładanie tak. To wspominają często ludzie.

Kto z Tobą jeździ?

Najczęściej pary, ale też ojciec z synem, matka z córką. Mamy na koncie czwórkę dzieci poczętych na naszych wyjazdach (śmiech). Czasem trzeba zwolnić, wsiadając do starego auta, które szybciej nie pojedzie, żeby też zwolnić w głowie i zrobić tam miejsce na to, co nowe.

Na tych wyjazdach nie musisz planować. Skręcasz nagle do gospodarstwa, przejeżdżasz przez drzwi stodoły autem i w środku jesz genialny posiłek przygotowany przez gospodarzy. Opieka gospodarzy tych miejsc to jest coś bezcennego – czujemy się zaopiekowani i poznajemy ludzi, których nie mamy szansy poznać w innych warunkach.

'Na koniec jestem też ja, Jakub – nie MooMoo Architects, nie spółka z nieruchomościami – ja i moja potrzeba wyciszenia się. Pakuję się na tydzień w jedno z moich aut i jadę. Szukam przygód.'

Trafiam na ciekawe historie, unikatowych ludzi

Jak sobie radzisz z żonglowaniem tyloma projektami?

Mam jeszcze spółkę, która skupuje kamienice, remontuje je i sprzedaje w detalu – to jest coś, co pochłania mi dużą część tygodnia. W jednym tygodniu jestem regularnym ojcem, w drugim hardworkerem, próbuję wtedy ze wszystkim podgonić. Do tego spotykam się z moimi kolegami w czwartki wieczorem, żeby przegadać pomysły biznesowe, problemy z nieruchomościami i inne ważne kwestie. Mam mocno podzielony czas.

Drive Story to usystematyzowało. Najpierw było pamiętnikiem wyjazdowym ojca i córki, budowaniem relacji i pokazywaniem jej świata, w którym liczą się przeżycia, otwartość na świat, przyrodę, nowych ludzi. Potem stało się projektem komercyjnym i przemieniło się w organizowane weekendy dla innych ludzi, którzy jadą razem z nami.

Na koniec jestem też ja, Jakub – nie MooMoo Architects, nie spółka z nieruchomościami – ja i moja potrzeba wyciszenia się. Pakuję się na tydzień w jedno z moich aut i jadę. Wstaję wcześnie, idę popływać albo pobiegać, potem nie robię nic. Po kilku dniach ruszam w teren i spotykam ludzi, szukam przygód. Trafiam na ciekawe historie, unikatowych ludzi, ładuję się.

Banner Image

Żyjemy w kraju, w którym rzadko się mówi miłe rzeczy obcym ludziom. Lubię się zachwycać, lubię rozmawiać, jestem ciekawy ludzi. Czy poznaję rybaka, czy szefa wielkiej firmy. Nigdy nie wiesz. co ci to przyniesie w życiu. Zachwyt drugim człowiekiem jest bezcenny. Ważne, żebyśmy byli dobrzy dla siebie. To do ciebie wraca.

Banner Image
'To, co ja robię w Drive Story, nie mieści się w Excelu, to jest wiele połączonych elementów ludzkich. Ludzka sieć. Nie zrezygnuję nigdy w pracy w biurze architektonicznym. Nie wyjadę w Bieszczady. Cenię kontakty z ludźmi. '

Dzięki samochodom poznałem wielu fantastycznych ludzi

Jak to się robi? Poznaje ludzi z taką łatwością…

Stary samochód wyzwala w ludziach emocje. Ciekawi ich. To nie jest Ferrari, które dystansuje ludzi. Podchodzą do mnie z uśmiechem, chcą porozmawiać.

Nigdy nie zrezygnuję z pracy w biurze architektonicznym. Moja praca daje mi szereg super kontaktów, które łączę w innych miejscach, na przykład w Drive Story. Klientom Drive Story projektuję domy. Dzięki projektowaniu trafiłem do jacht klubu nad morzem, gdzie poznałem człowieka, który wykonał jacht m.in. dla Nadala. Mogłem później odwiedzić go z wycieczką Drive Story – pokazać ludziom unikatowe miejsce, unikatowe doświadczenie.

Bardzo lubię motoryzację, jestem petrolem. Oddaję te samochody innym ludziom, czasem inni dają mi się przejechać ciekawymi autami. Zabytkowy samochód rządzi się swoimi prawami, a ja się nie boję ich użyczać. Dzięki temu wsiadłem za kółko ciekawych aut. Wymiana to słowo-klucz. Zdarzyło mi się pilnować gospodarstwa na Warmii, bo gospodarze pojechali do Wietnamu.

Wymiana – to ciekawe. Inny format. Tu nie liczy się przelew, tabelki. Istotne jest zaufanie.

Posiadamy taką cechę, że próbujemy szukać równowagi. Architektura, którą robimy z Łukaszem, jest dopracowana, wymuskana, wyzerowana, użyteczna… Moje mieszkanie i moje samochody nie są idealne. To sprawia, że mam równowagę, balans. Spada ciśnienie. Nie ma wszystkiego od linijki jak w projektach w biurze. Jest rzeka, zatrzymuję się, kąpię.

'Często okazuje się, że inwestor, dla którego projektujemy dom, może rozmawiać tylko w piątek po południu, kiedy jestem w trasie z Drive Story. Zatrzymujemy się więc, inni idą w pole spacerować, a ja odpalam video-konferencję.'

Technologia usprawnia procesy, ułatwia życie

Technologia jest jednak ważna w Twoim życiu. Zatrzymałeś się podczas naszej wycieczki, komputer na dachu i szybka praca. To tak działa zazwyczaj w Twoim wypadku, prawda?

Tak, robiłem to mnóstwo razy w życiu. Gdy zaczynałem projekt Drive Story, myślałem, że ja będę tylko jeździł, a sfotografuje czy połączy z ludźmi ktoś inny. Ale to tak nie działa. Myślę, że ja to scalam, więc ja to ciągnę, bo wiem jak.

Mobilność jest dla mnie bardzo ważna. Często muszę coś sprawdzić czy wysłać. Technologia jest ze mną cały czas, nawet w oldtimerze. Lekki laptop na pokładzie, powerbanki naładowane. Jeśli chodzi o laptopa, to dla mnie liczy się mobilność – musi być lekki tak jak Swift 5, który jest mocnym laptopem, a waży kilogram. Do tego jest mały, ma 14 cali, a obudowa jest wytrzymała. Ekran z wytrzymałego szkła pełni także funkcję ekranu dotykowego. Dzięki czytnikowi linii papilarnych logowanie się trwa sekundę. Szybkie ładowanie i dobra bateria też są plusem. U mnie wszystko szybko, żeby później móc zwolnić. Procesor Intel Core i7 11. generacji gwarantuje wydajność i sprawia, że Swift 5 jest bardzo szybki – co ma dla mnie duże znaczenie. Urządzenie z odznaką Intel Evo budzi zaufanie, bo musi spełniać wysokie wymagania. Ja też mam swoje i też są wysokie. Laptop do podróży musi być mały, ale mocny.

Żebyś mógł sobie pozwolić na tę wolność, musisz się trochę obudować technologią (śmiech). Zresztą ruszasz zaraz z kolejnym start-upem, tym razem technologicznym.

Nie uciekam od technologii – ona ułatwia życie. Tworzymy narzędzie, które przyspieszy sposób projektowania wnętrz, usprawni niektóre procesy. Zastąpi architekta wnętrz w przypadkach, kiedy ludzie nie chcą korzystać z jego pomocy, ale jednak jakiegoś wsparcia potrzebują. Chcemy, żeby nasz start-up był Tinderem w świecie architektury wnętrz (śmiech).

Czyli się nie zatrzymujesz, szukasz dalej?

Zawsze.

Realizacja: Marta Jerin
Fot. Kuba Łysiak

DESIGN