Najbardziej spektakularne momenty haute couture AW19/20
Bezapelacyjnie to pokaz Iris van Harpen wzbudził tym razem najwięcej emocji. Do zaprojektowania kolekcji „The Hypnosis” Holenderkę zainspirował przepływ sił kinetycznych i energii, które objawiają się w naturze, synergia ruchu przepływu cząsteczek. Kreacje zdawały się przeczyć grawitacji – niektóre wyglądały jakby żyły własnym życiem, przypominały szkielety pozaziemskich istot, inne jakby przed chwilą wypłynęły z morskich głębin. Prace są wynikiem współpracy projektantki z amerykańskim artystą znanym z napędzanych wiatrem rzeźb, Anthonym Howem.
Każdy ruch modelki wprawiał w ruch uszytą kreację, która rozpływała się jak dolany do wody tusz, zacierając przy tym granice między ciałem a ubraniem.
Projekty zostały uszyte z ręcznie malowanego tiulu i jedwabiu. Niektóre z nich zostały zrobione z aluminium i żelaza. Po raz pierwszy pojawiły się też pióra. Prawdziwa galeria sztuki na wybiegu.
„Are clothes modern?” – to hasło, które widniało na pierwszej sylwetce pokazu Diora. Tym samym projektantka Maria Grazia Chiuri poddała w wątpliwość przyszłość modowego biznesu, który nie bez przyczyny jest nazywany najbardziej marnotrawczym na świecie. Projektantka przed pokazem powiedziała, że jej mistrz uznawał się za architekta mody, a więc za punkt wyjścia obrała sobie detal architektoniczny.
W podniosłej, ceremonialnej wręcz atmosferze, modelki przechadzały się po wybiegu w gorsetach i piórach, ich twarze zakryte były woalkami, a suknie z bufkami spływały kaskadą czarnych koronek i drapowań.
Kolekcja kształtami przypominała konary starych drzew, gnieciony metal, nieregularnie zamalowane ściany. Elegancja spotkała się tutaj ze smutnym pięknem. Czy pokaz ten był żałobnym pochodem? A jeśli tak, to kogo?
Clare Waight Keller swoją najnowszą kolekcję dla Givenchy nazwała „Noblesse Radicale”. To najbardziej metaforyczna i teatralna kolekcja dla francuskiego domu mody, jaką dotąd zaprojektowała. Modelki przechadzały się w kreacjach z plisowanego jedwabiu, w sukniach obszytych koronkami i piórami, spektakularnych spódnicach z usztywnieniem à la turniura i obszernych pelerynach niczym Miss Havisham – bohaterka powieści Charlesa Dickensa.
Po śmierci Karla przyszedł też czas na debiut Virginie Viard na deskach haute couture Chanel. W kolekcji widać jej wyrafinowany styl, ale też charakterystyczne akcenty francuskiego domu mody. Projektantka zabawiła się głównie proporcjami. Na wybiegu pojawiły się błyszczące guziki, falbany, pióra, plisy i wysokie kołnierze. Kwiaty na wieczorowych sukniach, marynarkach i topach przyjęły formę haftów, cekinów i ozdób 3D. Czerni i bieli towarzyszyły neonowe odcienie, które kontrastowały z minimalistycznym stylem projektów. Czy to już moment, w którym można powiedzieć, że Viard radzi sobie doskonale jako dyrektor kreatywna Chanel?
Wyświetl ten post na Instagramie.
W tym sezonie Giambattista Valli udowodnił, że do zaprezentowania swojej najnowszej kolekcji nie jest mu potrzebny pokaz. W kreacje ubrane były manekiny poustawiane tak, aby sprawiały wrażenie wystawy. W projektach nie zabrakło charakterystycznych tiulowych bez – z powykrawanymi przodami lub nadmuchanymi rękawami. Kolorystyka? Jak niemal zawsze u Valli – złożona z odcieni waty cukrowej, pudru, błękitu i purpury.
Pokazy Viktor&Rolf zawsze są ogromnym zaskoczeniem. Tym razem uwagę przejął pierwszy rząd z Christiną Aguilerą i gwiazdą „RuPaul’s Drag Race” na czele. Piosenkarka założyła oversizową sukienkę z letniej kolekcji duetu, na której widniał napis „F* This I’m Going to Paris”.
Wybór nie był przypadkowy – Aguilera 4 lipca zagra swój pierwszy od 10 lat paryski koncert.
Obok niej siedziała Miss Fame, znana z 7 sezonu reality show o drag queenach. Jej suknia była przyozdobiona ironicznym napisem „No Photos Please”, co przykuło jeszcze bardziej zainteresowanie paparazzi. Sam pokaz – mroczny i, jak przystało na ten duet, odrobinę skandaliczny.
Kolekcja Valentino przełamała wszystkie kanony. Na wybiegu pojawiły się modelki w różnym wieku (w tym 70-letnia ikona mody Lauren Hutton), różnym pochodzeniu i różnym kolorze skóry. Były ubrane w ręcznie wykonane suknie, które powstawały przez tysiące godzin. Najbardziej zdumiewał finał kolekcji. Pierpaolo Piccioli zaprosił na wybieg cały zespół Maison Valentino – krojczych, krawcowych i hafciarek. Doprowadziło to do łez wszystkich obecnych na pokazie dziennikarzy, gwiazdy i samych twórców kolekcji. Płacz w tym wypadku wcale nie dziwi. Tak magicznej kolekcji Paryż nie widział dawno.
Zdjęcie główne: Corey Tenold
Tekst: Paula Kierzek