Piękny recykling w minimalistycznym wydaniu polskiej marki Piel!
Marta Biskupska-Wawrzyńczak mgr inż. chemii żywności i surowców kosmetycznych porzuciła pracę w firmach kosmetycznych podążając za marzeniami. Piel to nie tylko jej marka, ale też pasja i wyraz idei, które przyświecają Marcie w tworzeniu. W je torebkach nie znajdziecie metalu, nie ma w nich okuć, jest tylko i wyłącznie skóra pochodząca z recyklingu z nadprodukcji branży modowej. W bonusie mnóstwo miłości i zaangażowania, bo założycielka Piel wkłada w nie nie tylko pracę, ale i serce. Pierwszy plecak nawiązujący do starych francuskich modeli stworzyła dla siebie, potem przyszedł czas na listonoszkę i kolejną torbę. Tak to się zaczęło, a przygoda trwa. Piel daje drugie życie skórze i wpisuje się w zasady circular economy. Ze skóry z recyklingu powstają oczywiście pojedyncze sztuki, charakteryzujące się precyzyjną konstrukcją i innowacyjnym zamknięciem.
Zespół Piel oferuje też personalizację oraz produkty szyte na miarę, tak, aby produkt był spełnieniem marzeń i oczekiwań klientów. Marka jest odpowiedzią na potrzeby osób poszukujących nie tylko prawdziwego rzemiosła, ale i designu, czyli klasyki w nowoczesnym wydaniu.
Piel udowadnia, że minimalizm w formie daje maksymalny wyraz. Osiąga taki efekt dzięki starannej i ścisłej współpracy inżynierów, kaletników i artystów.
F5: Kto stoi za marką Piel?
Marta Biskupska-Wawrzyńczak: Dumna właścicielka…Markę tworzę sama. Jest to niesamowicie rozwijające zadanie, ale również stresujące. Decyzje podejmuję sama, ale też zbieram po nich żniwa. Czasem sama w to nie wierzę, że jedna kobieta potrafi dźwigać skóry na produkcję, obrabiać zdjęcia, czy odpowiadać klientkom nierzadko w środku nocy. Zdecydowanie siłą napędową są moi zadowoleni klienci, którzy opowiadają ile to lat czekali na takie produkty i wracają po kolejne kolory i modele. Satysfakcja jest nie do opisania.
Jak powstają torebki Piel?
Projekty i prototypy wychodzą spod mojej ręki. Jest to najprzyjemniejsza część pracy. Wymyślam i do razu tworzę produkt, który może cieszyć innych. Aktualnie, ze względu na potrzebę utrzymywania najwyżej jakości współpracuję z bardzo zdolnymi i fachowymi kaletnikami. Szyjemy oczywiście pojedyncze sztuki, ze skór nadprodukcyjnych i bez okuć.
Ideą marki od początku było szycie wyłącznie ze skór pochodzących z nadprodukcji branży modowej. Mamy często początki i końcówki kolekcji np. Gucci, Valentino czy Furli.
Ja to kocham! Nie mam uczucia, że marnujemy materiał, który już i tak został wyprodukowany. Szczególnie w czasach, masowej konsumpcji.
Skąd pomysł na markę, jak to się zaczęło?
Zaczęło się niewinnie. Pracowałam jeszcze w firmach kosmetycznych, zgodnie z moim wykształceniem. Miałam jednak dużą potrzebę stworzenia własnej firmy. Ponieważ miałam już doświadczenie z dwóch poprzednich start-upów, postanowiłam spróbować. Jako inżynier, nie miałam problemów z rysunkiem, czy konstrukcją. Poza tym mogłam liczyć na wsparcie mojego taty. Uszyłam więc tornister, jaki zawsze mi się marzył, minimalistyczną shopperkę, później listonoszkę i tak się to wszystko zaczęło.
Zdjęcia: studiopiel.com