Z miłości i marzeń powstała Bombshe, etyczna, polska marka

Jak wygląda prowadzenie etycznej marki odzieżowej? Łatwo nie jest, ale satysfakcja wynagradza trudności. O tym opowiadają nam założyciele Bombshe, młodej polskiej marki, która zachwyca jakością.
.get_the_title().

Bombshe to polska, etyczna marka, która powstała w 2016 roku we Wrocławiu.  Jak przyznają założyciele, Kasia Heider-Pryjma i Marcin Pryjma, Bombshe jest spełnieniem dziecięcych marzeń i urzeczywistnieniem modowej pasji. Jednak droga do sukcesu nie była łatwa. Bombshe to pochwała kobiecości na własnych warunkach, komfort, poszanowanie dla środowiska, dla tworzących ją ludzi i klientów. Nie znajdziecie tu pogoni za sezonowymi trendami, ale świadomą modę, wygodę i doskonałą jakość. Kasia i Marcin tworząc markę odzieżową postawili przede wszystkim na kontrolę procesu produkcji i ciężką pracę. Klasyczne kroje, stonowane kolory, proste formy- to wszystko co cechuje ubrania, które powstają w ich własnej małej szwalni. Czy jest łatwo? Oczywiście, że nie, ale budowanie marki to stałe uczenie się i mnóstwo satysfakcji. Rozmawiamy z założycielką Bombshe o trudnościach i szczęściu oraz drodze jaką trzeba przejść, żeby robić swoje.

Przez niemalże 4 lata trwania naszej marki mieliśmy ogrom wzlotów i upadków. Były setki chwil, w których chcieliśmy się poddać. Nieprzespane noce, zapożyczanie się u rodziny, poszukiwanie inwestorów. Jednakże przetrwaliśmy najgorsze chwile i rozwój naszej marki cieszy podwójnie – mówi Kasia Heider-Pryjma, założycielka marki.

Jak to wszystko się zaczęło?

Rok powstania Bombshe, był dla nas wyjątkową burzą emocji. Marcin dostał udaru na 2 miesiące przed naszym ślubem – przeszliśmy setki godzin rehabilitacji i gdy doszliśmy po wszystkim do siebie stwierdziliśmy, że chcemy zrobić coś tylko naszego. Być niezależnymi, tworzyć coś razem, spędzać więcej czasu wspólnie i spełniać marzenia. Padło na branżę wyśnioną, aczkolwiek totalnie nam nieznaną. Nawet nie wiedzieliśmy, jak wiele razy będziemy żałować tej decyzji (śmiech). Nasz upór i wola walki sprawiła jednak, że już teraz nie zamienilibyśmy ani jednej chwili z przeszłości – opowiada Kasia.

Mając w kieszeni 10 tysięcy złotych oszczędności, żadnych znajomości i wiedzy myśleliśmy, że podbijemy świat. Życie szybko to jednak zweryfikowało.

Na zdjęciach szwalnia Bombshe oraz Marcin nad wykrojami

Co was zaskoczyło? 

Już na etapie poszukiwania szwalni do pierwszej kolekcji napotkaliśmy na masę problemów. Nieodpisywanie na maile, głuche telefony, terminy tak odległe, że mogliśmy zapomnieć o szybkim starcie, na którym bardzo nam zależało. Zrozumieliśmy, że zdalnie z Wrocławia nic nie załatwimy, dlatego wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do Łodzi. Odwiedziliśmy wiele szwalni, jedna po drugiej. Okazało się jednak, że w większości miejsc minimalne ilości do odszycia są tak ogromne, że z naszym budżetem ciężko będzie im cokolwiek zlecić. Po wielu nieudanych rozmowach znaleźliśmy jednak miejsce, w którym postanowiliśmy zaryzykować z produkcją. Odszyliśmy pierwszą kolekcję, jednak bardzo szybko okazało się, że na odległość nie byliśmy w stanie zapanować nad wszystkim. Pierwsze kosztowne błędy pojawiły się już na tym etapie – w części modeli materiał obkurczył się tak mocno, że sukienki mini były naprawdę mini. Niedociągnięć i pomyłek można by wyliczać dużo, dlatego podjęliśmy kolejne ryzyko.

Postanowiliśmy znaleźć panie szyjące na miejscu i stworzyć własną szwalnie, w której będziemy mogli dopilnować jakości szycia od początku  do końca, bo taki cel przyświecał nam przy zakładaniu marki odzieżowej.

Jak powstają Wasze ubrania?

Slow fashion było bliskie naszemu sercu, a wiedzieliśmy, że nie przypilnujemy wszystkiego zdalnie. Udało nam się znaleźć dwie panie, które początkowo przychodziły do nas po godzinach. Wzięliśmy kredyt na maszyny, wstawiliśmy je do domu mamy Marcina i tak nastał kolejny etap Bombshe. Wraz z rozwojem podjęliśmy decyzję o zatrudnieniu szyjących pań na stałe i tak powstała nasza Szwalnia Wrocław. Wspieraliśmy się zleceniami i przeszyciami od innych marek, dzięki czemu dużo się nauczyliśmy. Dało nam to czas na powolny rozwój Bombshe i optymalizację kosztów. Dzięki temu, że robiliśmy wszystko na miejscu mieliśmy możliwość uczenia się wszystkiego od przysłowiowej „podszewki”. Kiedy gonił nas czas niejednokrotnie sami pomagaliśmy przy produkcji, przyszywaliśmy guziki, nauczyliśmy się kroić maszynowo i robiliśmy to wieczorami. Cały czas uczyliśmy się i uczymy na błędach. Rozszerzamy zespół o kolejne niezwykłe osoby. Nasze krawcowe mają wieloletnie doświadczenie, dbają o każdy szczegół, dlatego tak dobrze nam się razem pracuje. Uczymy się od siebie wzajemnie i dbamy o komfort pracy każdego dnia. Niezwykłym przełomem było napotkanie na naszej drodze Ani, która na instagramie prowadzi konto Something white, i pomaga nam rozwijać firmę, bo wiemy, że nie jesteśmy w stanie dźwigać wszystkiego sami. Patrzymy na modę w podobny sposób i krok po kroku będziemy realizować nasze dalsze cele.

Teraz jest już łatwiej? Odetchnęliście?

Teraz marzy nam się coraz więcej działań prospołecznych. Z resztek materiałów szyliśmy już na przykład charytatywne topy, które początkowo miały iść  na wsparcie kobiet chorych na raka piersi, jednak pandemia zaskoczyła nas wszystkich i dlatego zebrane fundusze wpłaciliśmy na zbiórkę siępomaga. Podczas pandemii szyliśmy i sprzedawaliśmy maseczki, dzięki którym byliśmy także w stanie wspomóc polskie szpitale. Przekazaliśmy im ponad 15 tysięcy maseczek jednorazowych uszytych w naszej pracowni. Na co dzień przekazujemy nasze starsze modele i niesprzedane ubrania fundacjom i domom dziecka. Teraz prowadzimy rozmowy z kolejnymi organizacjami pozarządowymi, aby wesprzeć ich działania.

Skąd nazwa i co ona właściwie oznacza?

Pracę nad nazwą i logo zleciliśmy studiu naszej przyjaciółki z Wrocławia – Holy Sheep. Miało być kobieco, chwytliwie i prosto. Bombshe to słowo powstałe ze skrócenia angielskiego słowa „bombshell”, co oznacza coś sensacyjnego, bardzo interesującego, a jednocześnie w mowie potocznej oznacza seksbombę, kobietę bardzo atrakcyjną. Odrzucili końcówkę, żeby dodatkowo wyeksponować człon „she”. Ona-bomba, ona-sensacja, ona-wyjątkowa. Ta zbitka dwóch słów tworząca zupełnie nowe określenie – choć ma podstawy w istniejących wyrazach – zbudowana jest podobnie jak inne rozpoznawalne nazwy: choćby Facebook, WeTransfer czy PayPal. Bombshe dla nas to bardziej magnetyzująca pewność siebie, świadomość swoich zalet, akceptacja wad, niż seksapil i zwierzęce gry.

Nazwa oznacza dla nas walkę o siebie, docenianie własnych sił, czyli tego czego tak bardzo brakuje wielu kobietom.

Jesteśmy w stanie oddać wszystko innym – jako partnerki, przyjaciółki, matki, córki czy siostry. Doceniamy innych, poświęcamy im czas, doradzamy i komplementujemy, ale zapominamy o sobie samych, jakbyśmy na to nie zasługiwały. Dlatego chcieliśmy, aby Bombshe pomagało budować pewność siebie bez względu na to, kim jesteśmy, co robimy, jak wyglądamy. Chcemy przypominać o tym nam wszystkim i tworzyć rzeczy, które dodadzą energii, pewności siebie i będą takim małym talizmanem na szczęście.

Życie jest nieprzewidywalne i nie warto czekać na lepsze czasy, lepsze okazje, a tym bardziej na najlepszą wersję siebie, bo już nią jesteśmy.

Z jakich materiałów powstają Wasze kolekcje? Co dla was oznacza zrównoważona moda?

Chcemy wspierać lokalnych przedsiębiorców. Przy współpracy zawsze szukamy firm z bliskich okolic od których możemy np. kupić pudełka, bibułę do pakowania, nici, guziki czy też zamki. Wspieranie rodzimego rynku jest dla nas bardzo ważne. Dużo czasu poświęcamy na szukanie polskich producentów materiałów oraz  dodatków. Niezwykłą wagę przywiązujemy także do zrównoważonej produkcji. Szyjemy tylko na energooszczędnych maszynach, wybieramy certyfikowane tkaniny. Dbamy o jakość i bezpieczeństwo materiałów – dobieramy te, które posiadają certyfikat OEKO-TEX® Standard 100, co oznacza, że zostały zbadane pod kątem obecności substancji szkodliwych dla zdrowia. Chętnie korzystamy także z włoskich deadstocków, czyli belek, które zostały po produkcji ubrań dla wielu domów mody, a mają wyjątkowe składy i są limitowane. 

Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy do odwiedzenia sklepu internetowego marki Bomshe.

Rozmawiała: Marta Mankiewicz

FASHION