Zjeść Lublin: od rana do wieczora!
Lublin to świetny kierunek na weekendowy wypad. Urocza starówka zamknięta historyczną Bramą Krakowską, zabytkowe zamki, liczne murale, wiele śladów po mieszkającej tu przed lat mniejszości żydowskiej – to tylko kilka z niektórych powodów, dla których warto tu wpaść w najbliższym czasie. Jeść oczywiście trzeba i wypada regionalne cebularze, ale jeśli wam się już znudzą, to poniżej polecamy lokale na każdą porę dnia i okazję.
Na śniadanie i kawę
Wiadomo, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Da wam siłę na nadchodzące kilkugodzinne zwiedzanie, a skoro temperatury coraz niższe, to tym bardziej wypada się solidnie posilić z rana.
Bistro Cafe Mari
Rozważcie wizytę w położonym niedaleko Krakowskiego Przedmieścia Bistro Cafe Mari po konkret w postaci zestawu english breakfast albo na opcję bardziej fit – awokado z pieczarkami, młodymi ziemniakami, pomidorami i jajkiem. Jest też zielona szakszuka i klasyk zimowych śniadań, czyli kanapka croque mounsier. Bo czy jest coś bardziej komfortowego i rozgrzewającego w grudniowy poranek, niż tost z grubą warstwą rozkosznie ciągnącego się sera?
Parzona Cafe
Świetnym śniadaniowym adresem jest też Parzona Cafe. Jej obszerna oferta zadowoli nawet najbardziej wybrednych gości. To idealne miejsce na posiłek dla dużej grupy, gdy trzeba pogodzić preferencje żywieniowe wegetarian, mięsożerców, miłośników śniadań lekkich, słodkich bądź konkretnych. Nas szczególnie urzekł zestawy lubelski (cebularz, pieczywo na naturalnym zakwasie, domowy paprykarz z pstrąga z hodowli w Poniatowej, krasnostawski twaróg, osełka, wędliny, pikle) i włoski talerzyk z prosecco (szynka parmeńska, pasta z czarnych oliwek, pasta z suszonych pomidorów, twarożek, parmezan, owoce, pieczywo, kieliszek prosecco). Jeśli pośpicie dłużej, nic nie szkodzi – śniadania Parzona serwuje do 13:00, a w weekend dodatkowo trzy godziny dłużej.
Próba Cafe
A jeśli nie potraficie dobudzić się bez porządnej dawki kofeiny, pędźcie na Stare Miasto do Próba Cafe po porcję świetnej kawy. Parzą ją w tygielku, aeropressie, frenchpressie, dripie i chemexie. Po zdecydowaniu się na metodę parzenia, musicie tylko jeszcze wybrać ziarna – Brazylia, Kostaryka, a może Honduras? Tak pieczołowicie przygotowany czarny napar wypada przegryźć chałką z miodem i owocami lub tostem wegańskim z pastą ze słonecznika. Jakby co, „nie-wege” tost z gorgonzolą też jest!
Na obiad
Skoro jesteście już zmęczeni i głodni po grudniowym spacerze, wybraliśmy miejsca na miły przystanek w ciągu dnia, gdzie podtrzymacie siły do wieczora.
Mandragora
Na pierwszy ogień idzie Mandragora – żydowska restauracja ulokowana w sercu lubelskiego rynku. Wizyta w niej to nie tylko okazja do spróbowania potraw klasycznej przedwojennej kuchni żydowskiej – przy odrobinie szczęścia możecie też trafić na warsztaty kulinarne lub koncert muzyki klezmerskiej na żywo. Jeśli nigdy nie jedliście gefilte fisz ani czulentu, to pod tym adresem zdecydowanie warto nadrobić te braki. My szczególnie polecamy boski kapuśniak po żydowsku – o ile tylko rodzynki wam niestraszne, zakochacie się w tej słodkawej odsłonie tradycyjnej zupy! W karcie alkoholi znajdziecie szeroki wybór koszernych win, również tych izraelskich.
Stół i Wół
Tych, którzy marzą o zatopieniu zębów w kawale soczystego mięsa, kierujemy pod średniowieczną Bramę Krakowską do Stół i Wół. Największym sztosem w menu jest burger lubelski z cebularzem, panierowanym kawałkiem goudy, kaszanką, jajkiem sadzonym i żurawiną, ale znajdziecie też oczywiście bardziej klasyczne propozycje w stylu BBQ, New York z pastrami czy cheeseburger. Jakby co, jest też opcja wege (jako burger z fasoli i ciecierzycy lub za dopłatą można zamienić mięso na Beyond Burger). Jeśli najdzie was ochota na steka pamiętajcie, że w poniedziałki zapłacicie za nie tutaj 50 proc. ceny! Ostrzegamy, już sam widok tutejszych porcji może was przyprawić o zawał, więc lepiej mierzyć siły na zamiary przy składaniu zamówienia!
Zielony Talerzyk
Dla równowagi po tym wołowym szale, przechodzimy do adresu, pod którym serwuje się głównie kuchnię wegetariańską i wegańską, choć i pojedynczych potraw mięsnych nie brakuje. Kto by się nie skusił na roladę z kozim serem i kaszą gryczaną w kiszonych liściach chrzanu z puree ze skorzonery w sosie z pora? Albo na pieczonego batata na dahlu z czerwonej soczewicy z kozim twarogiem? W Zielonym Talerzyku na Królewskiej gotuje się przede wszystkim ze składników kupowanych u lokalnych dostawców i rolników, a większość używanych na kuchni produktów posiada certyfikaty ekologiczne. Pamiętajcie o tym lokalu, jeśli będziecie chcieli zjeść lekko, wegetariańsko i zdrowo. Dobra informacja dla alergików – w ofercie sporo dań bezglutenowych!
Wieczorem
Ściemniło się już, plan zwiedzania zrealizowany, a wy szukacie miejsca na przyjemny wieczorny chill? Spieszymy z pomocą.
Św. Michał
Sprawdźcie regionalny multitap Św. Michał z 31 kranami z browarami rzemieślniczymi głównie z Lubelszczyzny, ale nie zabraknie też napitków z innych części Polski. Do piwa dobrze pasują flaki lubelskie lub lokalny formaszak.
Wine Bar Grono
Tym, którzy preferują wino, polecamy z kolei wine bar Grono. Nie tylko zaopatrzycie się tu w butelki znakomitych trunków na wynos, ale też podegustujecie wino na kieliszki, wspierani w poszukiwaniu swoich smaków przez fachową obsługę. Bezpretensjonalne, autentyczne miejsce na zakończenie dnia w dobrym stylu.
Mamy nadzieję, że kulinarne zwiedzanie Lublina z nami się wam podobało – a szczególnie, że jesteście najedzeni!