Zjeść Warszawę wiosną. Podpowiadamy, gdzie można się nieźle rozsmakować

Pogoda powoli zaczyna sprzyjać częstszym wyjściom na miasto, a to równie często współgra ze stołowaniem się w restauracjach. Abyście mieli w czym wybierać tej wiosny, polecamy dobrze zapamiętać te adresy.
.get_the_title().

1. Restauracja J:, ul. Klimczaka 17

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Jeśli nie macie jeszcze planów, to koniecznie jedźcie na Wilanów! Jeśli jednak je macie, to nadal podtrzymujemy – jedźcie i jedzcie w restauracji J:. Miejsce, w którym dowodzi Janek Paszkowski, jest otwarte od końca ubiegłego roku i zasługuje na wielkie brawa. W menu znajdziemy całodniowe śniadania na słodko oraz na słono – od tostów francuskich, przez omlety, po różne opcje z jajkami w roli głównej.

Na szczególne wyróżnienie zasługują miękkie tosty z chałki, do których można domówić jajko na miękko.

Zjedliśmy te z kawowym kremem twarożkowym, makiem, obsypane granatem i polane hojnie miodem. Niebo! Kusiły nas też ich wytrawne wersje (np. z krokietem ziemniaczanym, brokułem i szczypiorkowym beszamelem), ale chcąc spróbować też dań głównych, tę przyjemność zostawiliśmy sobie na następną wizytę.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Czytając kartę dań głównych, już wiedzieliśmy, że będzie to ciężki wybór.

Janek podpowiada, że każda ich pozycja jest u podstawy wegańska, a dobrać do niej można wedle upodobań: szarpanego indyka, jajo, chrupiące tofu bądź kurczaka w panko. I jest to doskonała opcja, bo zadowala każdego!

Dań w karcie nie ma dużo, co jest jak najbardziej na plus. Każda opcja, a są cztery: Batat, Bakłażan, Kalafior i Burak, składa się z talerza wypełnionego pożywnym węglowodanem (np. czarna quinoa, pęczak, ryż jaśminowy lub czerwony), dalej mamy dodatek warzyw (nie sposób wymienić ich wszystkich!), do tego oryginalny sos (np. cytrusowy tahini, rozmarynowy, jogurtowy z curry, korzenny balsamiczny) i zostaje nam już tylko wybranie wspomnianego mięsnego lub wegetariańskiego dodatku.

Nie mogliśmy nie podpytać o tofu, którego używa Janek – jest koreańskie i dosłownie rozpływa się w ustach.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Restauracja J: to zdecydowanie obowiązkowy punkt do odnotowania na kulinarnej mapie Warszawy, a moc kolorów i smaków, jakie serwuje kuchnia klasyfikuje ją jako wiosenny must eat.

Piękno w postaci jedzenia.

W niedziele są też poranne brunche, podczas których można jeść do woli w rodzinnym i przyjacielskim gronie. Zanosi się też na sezonowe wariacje karty, także polecamy śledzić!

2. MariCruz_mission burrito, ul. Zgoda 3

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

To tu zajdźcie na wyśmienite burrito! Misją Mari Cruz jest serwowanie jego kalifornijskiej wersji – tortilla jest przygotowywana na parze, a następnie hojnie wypełniana dodatkami i od razu zwijana. Porcja jest przeogromna i zdecydowanie nasyci na długo. W menu znajdziemy buritto w wielu wersjach: z szarpaną wołowiną (szczególnie nam posmakowała), z kurczakiem, jest też opcja wegetariańska z marynowanymi bocznikami bądź po prostu z guacamole i serem wegańskim.

Każdy kęs możemy polewać salsami do woli, na stolikach czeka salsa verde, czyli kolendrowo-limonkowy sos na bazie zielonych tomatillos lub ostra salsa cruda z dojrzałych pomidorów. Obie z autorskich receptur.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ
ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Warto spróbować również kukurydzianych nachosów i domowych sals: pico de gallo i przepysznego guacamole. Niedługo będą też nachosy w wersji fullwypas, czyli zasypane marynowanym mięsem i dodatkami.

Aha! Jest jeszcze Aqua de Jamaica, czyli woda hibiskusowa. Nie za słodka, z nutą cynamonu, z tajnej receptury.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Nie możemy też nie wspomnieć o wystroju miejsca, który od razu przykuwa uwagę.

Są świecące, kolorowe neony, dopracowane malunki ścienne, hasła i drobiazgi dobrane ze smakiem.

Bajery dla klienteli? Proszę bardzo! Zmywalne tatuaże, kwadratowe ulotki z widokami Kalifornii w stylu polaroid, neon, któremu po prostu trzeba zrobić zdjęcie, a ławeczka przed wejściem to odwrócony most Golden Gate! Ups! Mieliśmy nie podpowiadać, bo podobno szykuje się konkurs z pytaniem o inspirację na jego dizajn.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Jednak najważniejszy jest smak, którego naprawdę nie brakuje!

Lokal mieści się w samym centrum, jest otwarty do późna i przyjmie każdego wygłodniałego wieczornego (i nie tylko) podjadacza. Dobry kebab nie jest zły, ale zamieńcie go czasem na porządne burrtio! Zgoda?

3. Na Bałkany, ul. Koszykowa 47

zdjęcie: Marta Mankiewicz

Kuchnia bałkańska ma do zaoferowania bardzo wiele. Doskonale wiedzą o tym właściciele restauracji Na Bałkany i serwują samo dobro z owocami morza i mięsem na czele. Lokal powstał z miłości do Bałkanów, fascynacji ich kulturą i smakami, a mieści się przy Koszykowej 47, tuż obok Placu Konstytucji.

W sezonie ogródków zapowiada się na pełną sielankę na leżakach i drinki na bazie Rakiji, popularnego trunku z bałkańskich stron, który w lokalu gra pierwsze skrzypce i to na jego bazie przygotowywane są koktajle.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Ale do sedna i do potraw.
Na początek, wzięliśmy pod lupę klasyk ichniejszej kuchni, czyli kajmak i niech was czasem nie zdziwi, że zaczynamy od deseru! Kajmak to też słony serek z mleka i tłustej śmietanki, który rozpływa się w ustach. Tutaj serwowany jest na trzy sposoby: ze szczypiorkiem, klasyczny i buraczany.

Do tego własnego wyrobu lepinja, czyli drożdżowa, mięciutka bułeczka i już od startu jesteśmy zadowoleni. Bardzo.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Smażona papryka nafaszerowana serem sirene i szpinakiem, podana z ajvarem i sosem z wędzonej śliwki nie wymaga komentarza. Co prawda obawialiśmy się, że pełna nadzienia czerwona papryczka skąpana w tłuszczu nie będzie strzałem w dziesiątkę, jednak okazała się bardzo ciekawą i smaczną przystawkową opcją.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Z mięsnych dań warto zdecydować się na Cevapcici, czyli grillowane kotleciki z jagnięciny, podane z pomidorowym bulgurem, który jest ugotowany w punkt i miło łączy się z mięsnym kęsem.

Fanom owców morza też polecamy iść Na Bałkany.

Zjecie tu przepyszne czarne linguini z hojną ilością muli, kalmarów i krewetek w winno-maślanym sosie, krewetki w towarzystwie chorizo bądź ośmiornicę na masełku.

Jest też prawdziwa bałkańska uczta z owocami morza dla dwojga, a więc opcja idealna na wieczorne randkowanie.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

W restauracjach bardzo cenimy także dbałość o ostatni punkt jedzeniowego programu, czyli deser. Restauracja podtrzymuje wysoko postawioną poprzeczkę, a nawet strąca ją swoimi świetnymi deserami. Brownie, które miło rozpływa się w ustach oraz bałkański bałagan, czyli ciasto filo przekładane jogurtem z miodem i sosem owocowym, kradną nasze serca i osładzają nasze drobne wyrzuty sumienia po obfitej i pysznej kolacji.

4. AMUNI, ul. Górnośląska 24

ZDJĘCIE: FANPAGE AMUNI

To zupełnie nowe, jeszcze gorące miejsce, gdzie szefem kuchni jest znany z Mamma Marietta Andrea Scarantino. Restauracja skupia swoją uwagę wokół nurtu „Slow Food”, czyli blisko jej do tradycyjnych produktów, najlepszej jakości i otrzymywanych tylko z dobrego źródła, które jest w zgodzie ze środowiskiem.

Lokal mieści się na ulicy Górnośląskiej i zachwyca eleganckim wystrojem oraz dbałością o detale.

W menu znajdziemy rzecz jasna włoskie smaki, zaczynając od bruschetty w wersji z pomidorami, ndują, czyli ostrą włoską kiełbasą lub z gorgonzolą, miodem i orzechami włoskimi. Jest też burrata oraz breasola z ricottą i granatem.

ZDJĘCIE: FANPAGE AMUNI

Będąc w AMUNI raczej nie obejdzie się bez spróbowania makaronu. Do wyboru spaghetti z pomidorami San Marzano i dojrzewającym 2 lata parmezanem, domowe tagliatelle, lasagne z radicchio i grzybami bądź ravioli z gorgonzolą i włoskimi orzechami.

Skoro nie obeszło się bez makaronu, nie zapomnijcie i o pizzy, bo to właśnie nią szczyci się restauracja. Jest klasyczna pizza z sosem pomidorowym, pizza bianche, pizza faszerowana, pizza w opcji wegańskiej oraz pizza gourmet.

Pizza gourmet to nowość nawet we Włoszech – dodatki kładzie się na niej dopiero gdy ciasto wyjdzie z pieca.

Co prawda ceny w AMUNI mogą odstraszyć, ale wiedząc, że restauracja jest wyjątkowa pod względem dbałości o dobór składników, z których korzysta, można od czasu do czasu pozwolić sobie na tę włoską przyjemność.

5. YaThai, ul. Chmielna 36

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Prawdziwa świeżynka serwujące autentyczną kuchnię tajską, gdzie nie znajdziecie obszernej karty oferującej imitacje pad thaia i podrabianą sałatkę z papai. U nich jest tak jak być powinno, czyli autentycznie.

Szefowie kuchni robią wszystko sami, nie używają gotowych past, a swoje receptury opracowali na podstawie własnych doświadczeń z azjatyckich podróży kulinarnych.

Właścicielami są Marcin Wojtasik i Przemysław Milanowski – ich poprzednia restauracja Yatta Ramen porwała już niejednego wielbiciela ramenu. Teraz przyszedł czas na tajskie.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Lokal od progu przenosi nas w iście tajski klimat. Bar z blachy falistej, podwiązane kable pod sufitem, kolorowe dzbanki, a w nich tajska herbata oraz menu wydrukowane na białej kartce papieru, obowiązkowo z miniaturką zdjęcia. Cała Azja! Kto ją odwiedził, od razu będzie miał takie skojarzenie. Punkty na wejściu zdobyte.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Jeśli chodzi o menu, możemy wybierać spośród sześciu dań. Jest Massaman Curry, czyli klasyk z południa kraju, w wersji z wołowiną bądź wege (z bakłażanem). Jest też pikantna TomYum z owocami morza, Chiang Mai Khao Soi, czyli kokosowy bulion z prażonym makaronem, z kawałkiem kurczaka i wołowiny w towarzystwie jajecznego makaronu i sporej ilości kolendry. Smaczny i ostry oraz w ilości, której można nie dać rady.

ZDJĘCIE: MARTA MANKIEWICZ

Dla wzdychających z utęsknieniem do królującej w Tajlandii sałatki Som Tam mamy dobrą nowinę – Yathai zrobi wam tą autentyczną!

Zielona papaja, która w restauracjach często jest zastępowana przez inny składnik, u nich występuje w swojej postaci i w towarzystwie jedynych słusznych dodatków.

Polecamy spróbować w opcji z ich wyrobu autorską kiełbasą.
W menu, do pełni szczęścia brakuje tylko deseru, który obiecują wprowadzić. Mamy nadzieje, że będzie to mango sticky rice!

Tekst i zdjęcia: Marta Mankiewicz

FOODIE