Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Po co nam dziennikarze, skoro mamy Open AI?

Takie programy jak ChatGPT czy DALL-E mogą zrewolucjonizować środowisko medialne. Jednak czy pozostanie w nim miejsce dla dziennikarzy z krwi i kości?

Choć panika związana z nowymi technologiami ograniczającymi miejsca pracy nie pojawiła się wczoraj, rozwój sztucznej inteligencji sprawił, że zaczynamy obawiać się również o przyszłość zawodów dotychczas zarezerwowanych wyłącznie dla człowieka. Oliwy do ognia w tej debacie dolała w ostatnim czasie firma Open AI, producent takich systemów jak ChatGPT czy DALL-E.

Programy OpenAI potrafią nie tylko tworzyć ilustracje czy pisać eseje, są też wyjątkowo skuteczne w wydawaniu opinii prawnych.

Rewolucja GenAI

Firma OpenAI jest pionierem w dziedzinie tzw. generatywnej sztucznej inteligencji (GenAI). Oba jej flagowe produkty, DALL-E i ChatGPT, działają na bardzo podobnej zasadzie. Użytkownik wprowadza polecenie, które następnie jest realizowane przez algorytm na podstawie gigantycznej bazy danych pozyskanej z internetu. W efekcie DALL-E stał się prawdziwym fenomenem w dziedzinie tworzenia obrazów, natomiast ChatGPT zachwycił nas ostatnio imponującą zdolnością generowania tekstu.

Gdy tylko został on udostępniony do powszechnego użytku, media społecznościowe zalały wygenerowane przez algorytm przepisy na kanapki napisane w stylu biblijnym czy scenki teatralne z udziałem Elona Muska. Okazuje się jednak, że Chat GPT może być również wyjątkowo skuteczny przy bardziej złożonych zadaniach, które wymagają tekstowej odpowiedzi na konkretne pytania.

Zapewne największy niepokój w tej sprawie wyraził amerykański system szkolnictwa, gdy okazało się, że program od OpenAI zaskakująco sprawnie radzi sobie z odrabianiem pracy domowej. Używania ChatGPT zabroniły już okręgi szkolne m.in. w Nowym Jorku, Los Angeles czy Seattle. System generowania tekstu zdołał również zdać testy do szkół prawniczych, a nawet egzamin na licencję medyczną.

Zdjęcie: DeepMind/Unsplash

Środowisko dziennikarskie coraz poważniej martwi się o swoją przyszłość.

Sztuczna konkurencja

Niedawno pisaliśmy dla was o przypadku portalu BuzzFeed, który po zwolnieniu znacznej części swojej kadry zatrudnił ChatGPT do produkcji treści. Wzrost cen akcji amerykańskiego domu mediowego, jaki nastąpił po tej operacji, wydaje się milczącym potwierdzeniem lęków dziennikarzy i dziennikarek. Jak w końcu konkurować z pracownikiem, który nie oczekuje wynagrodzenia, w sekundę generuje wysokiej jakości tekst o długości kilku akapitów i może pracować przez całą dobę, nawet w święta?

Choć możemy argumentować, że współczesne dziennikarstwo to zdecydowanie więcej niż generowanie tekstu, czy jednak naprawdę chcemy ścigać się ze sztuczną inteligencją w dziedzinie multitaskingu? Zgadza się, dzisiejsze media wymagają nie tylko umiejętności sprawnego pisania, ale i obróbki obrazów i filmów, działań w mediach społecznościowych, nagrywania podcastów itd. Sztuczna inteligencja już teraz zajmuje się praktycznie wszystkimi z wymienionych. Potrafi generować tekst, może go swobodnie odczytać, sama stworzy również autorską ilustrację.

Zdjęcie: Rock’n Roll Monkey/Unsplash

W tym miejscu powinniśmy jednak zwrócić uwagę na ograniczenia sztucznej inteligencji. Po pierwsze, choć jest szkolona na niewyobrażalnych ilościach danych, dalej popełnia poważne błędy i choć wygłasza swoje odpowiedzi z niezwykłą pewnością, często są one nieprawdziwe.

Wciąż potrzebuje więc czujnej opieki człowieka, który nie tylko wyda jej polecenie, ale również sprawdzi wyniki jej pracy.

Sprawdzenie odpowiedzi AI jest również istotne ze względu na uprzedzenia, jakie ta mogłaby przejawiać. Debata na temat technologii opartych na publicznych zbiorach danych, jaką wywołała ostatnio firma OpenAI, dotyczy bowiem przede wszystkim ich stronniczości.

Człowiek powinien więc być nie tylko korektorem i fact-checkerem sztucznej inteligencji, ale i pewnego rodzaju redaktorem etycznym.

Zautomatyzowany luksus

Bardziej utopijne scenariusze przedstawiają AI jako świetlaną przyszłość dziennikarstwa. Koncepcja znana jako ‘w pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm’ wierzy, że automatyzacja, ze sztuczną inteligencją na czele, przejmie wszystkie konwencjonalne zawody, a nam pozostanie żyć z owoców jej pracy.

Jej odpowiednik w świecie mediów zakłada, że sztuczna inteligencja zajmie się dziennikarską ‘brudną robotą’, rozumianą najczęściej jako przyziemne artykuły informacyjne. W tym czasie redaktorzy i redaktorki będą mogli spędzić więcej czasu na tworzeniu pogłębionych, nie tylko ciekawych, ale i kreatywnych treści. Dodatkowo dostaną za nie więcej pieniędzy, zarobionych przez firmę dzięki sztucznej inteligencji. Realizacja tego scenariusza wymagałaby jednak przekazania dochodów pracownikom, co (jak widzimy również na przykładzie firmy BuzzFeed) wcale nie musi mieć miejsca.

Rozwój sztucznej inteligencji bezpośrednio wpłynie na środowisko medialne, jednak dopiero czas pokaże, w jaki dokładnie sposób. Po przełomie, jakiego dokonał obecny model ChatGPT, przyszedł czas na jego kolejną generację, GPT-4, która ma trafić do powszechnego użytku jeszcze w tym roku. Podobno będzie odpowiadać na jeszcze trudniejsze pytania, generować odpowiedzi szybciej i z jeszcze większą skutecznością.

Zdjęcie: Victor/Unsplash
Zdjęcie główne: Andrea De Santis/Unsplash
Tekst: WK

FUTOPIA