Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Tesla ma znacznie więcej problemów niż aktualny wizerunek Elona Muska

Gigant odstrasza swoich klientów, przynosi coraz mniejsze zyski i ma coraz większe kłopoty z konkurencją.
.get_the_title().

Analiza Plante Moran wykazuje, że udział Tesli w północnoamerykańskim rynku pojazdów elektrycznych spadnie z 70 proc. w 2022 roku do zaledwie 31 proc. w roku 2025 (całkowita produkcja samochodów elektrycznych wzrośnie tam z 777 tys. do niemal 3 mln sztuk).

W Europie, jak informuje analityk Matthias Schmidt, na zakończenie roku firma miała w swoich rękach 15 proc. rynku aut EV, podczas gdy jeszcze w 2019 roku było to 33 proc.

Szczyt wysokości akcji Tesli przypadł na listopad 2021 roku (415 dolarów), podczas gdy do dziś spadł od tamtego momentu aż o 72 proc. Dlaczego jest tak źle? Część problemu stanowią oczywiście ostatnie poczynania Elona Muska, który różnymi ideologicznymi wojenkami oraz swoimi decyzjami ekonomicznymi (między innymi 23 mld dolarów pozyskane ze sprzedaży udziałów w Tesli do pokrycia części kosztów kupna Twittera) mocno podkopał zaufanie inwestorów. Pisaliśmy o tym więcej tutaj.

Problemy zaczęły się jednak wcześniej, według analityków gdzieś na wysokości 2020 roku, gdy rynek aut elektrycznych zaczął rozwijać się coraz dynamiczniej, podczas gdy Tesla czuła się zbyt pewnie. Przykładowo większość firm motoryzacyjnych odświeża swój wygląd w określonej konwencji co trzy do pięciu lat, tymczasem model S Tesli ma ich już ponad 10. Na 2023 rok obiecano co prawda futurystycznego pod względem wizualnym SUV-a Cybertruck, jednak w tym czasie mocno będzie napierać już konkurencja.

Ford, Hyundai, Kia, Cadillac czy Chevrolet z różnorodnymi modelami w wersji EV mogą okazać się dla kupców znacznie bardziej łakomym i – zwłaszcza w dwóch ostatnich przypadkach – luksusowym kąskiem, zwłaszcza że ich ceny powinny być podobne. Hyundai IONIQ5 i Kia EV6 to np. bezpośredni konkurenci modeli Y i 3 (w przedziale od 45 do 65 tys. dolarów).

Konkurencja osiągnęła również znaczny postęp pod względem wydajności użytkowania pojazdów, których zasięg nierzadko sięga 480 km.

Na znaczeniu tracić zaczyna też stopniowo przewaga związana z własną siecią ładowania (ponad 40 tys. logicznie rozlokowanych ładowarek). Kłody pod nogi, czy też koła, rzucił Amerykański Narodowy Program Infrastruktury Pojazdów Elektrycznych, który przeznaczy aż 7,5 mld dolarów na sfinansowanie ok. 500 tys. ładowarek aut elektrycznych. Co więcej, aby uzyskać dostęp do funduszy, Tesla będzie musiała otworzyć swoją sieć dla konkurentów, włączając cztery ładowarki CCC.

Listopadowa wycena marek przeprowadzona przez nowojorską firmę konsultingową Interbrand wykazała, że Tesla na 2022 rok jest warta szacunkowo 48 mld dolarów (co daje 32 proc. wzrostu na tle wartości z 2021 roku). I, wydawałoby się, że wszystko jest w porządku, tyle tylko, że ten sam próg za lata 2020-2021 wynosił… 183 proc. Przed motoryzacyjnym gigantem stoi więc wiele wyzwań, by utrzymać się na topie, w czym aktualne PR-owe zamieszanie – z zawiedzionymi Muskiem klientami oraz inwestorami detalicznymi, którzy ponieśli straty, na czele – z pewnością nie pomaga.

Tekst: WM
Źródło zdjęcia głównego: Tesla

MOTO