W Rolls Royce czas płynie wolniej

Zgodnie z einsteinowską teorią względności gdy poruszamy się, czas płynie wolniej. Ta zasada wpływa na wszelkie zjawiska, jak starzenie się, a nawet procesy kwantowe. W Rolls Royce Ghost działanie tej prawidłowości odczuwamy nader wyraźnie.

Teoria względności Einsteina wywróciła do góry nogami klasyczny obraz świata. Dowiodła przede wszystkim, że czas nie jest pojęciem absolutnym i upływa inaczej w zależności od prędkości i sąsiedztwa pola grawitacyjnego. Jeśli poruszamy się szybciej od jakiegoś obiektu, nasz czas płynie wolniej niż jego. Oczywiście to różnice niezauważalne w ziemskich skalach. Z jednym, małym wyjątkiem. Gdy siedzimy w Rolls Royce działanie tego prawa widzimy niemal gołym okiem, szczególnie w wersji Black Badge, gdzie zostało dodatkowo podkreślone pojawiającym się tu i ówdzie symbolem nieskończoności.

Banner Image
Rolls Royce doskonale wyważył harmonię miedzy klasyką i nowoczesnością.

W świecie Rolls Royce'a nie ma miejsca na pośpiech

Przekonujemy się o tym, gdy tylko podchodzimy do auta i otwieramy drzwi. Pociągamy za klamkę i wyczuwamy pracę siłowników. Odruchowo puszczamy i pozwalamy tę pracę wykonać mechanizmowi. Oczywiście, że trwa dłużej, niż gdybyśmy to robili ręcznie, ale chętnie dostosowujemy się do porządku, gdzie to samochód sam otwiera nam drzwi. Wsiadamy i rozlewamy się na szerokim, miękkim fotelu, a nasze nogi zapadają w kilkucentymetrowe, gęste włosie dywaników. Kładziemy ręce na kierownicy. Jest zaskakująco cienka, jakby sugerowała, żeby chwytać ją tylko palcami. Przesuwamy dłonią po desce rozdzielczej, chłodzi ją wykorzystany na dużą skalę metal, jak na przykład wloty klimatyzacji, wykonane z ciężkich owalnych elementów. Rozglądamy się po wnętrzu. Jest nowoczesne, choć w klasycznym wydaniu. Uwagę przykuwają detale, które nawiązują do poprzednich modeli marki – joystick sterowania okien, regulacja klimatyzacji czy odwrócona skala obrotomierza, która na dzień dobry nie pokazuje wcale 0 obrotów na min ale 100 proc. mocy, jaką dysponujemy. Show wnętrza skrada jednak Starlight Headliner czyli podsufitka z gwiazdami. Co jakiś czas możemy nawet zaobserwować spadające gwiazdy. Trzeba tylko trochę poczekać, co w przypadku tego auta jest wyjątkowo przyjemne.

Banner Image
Rolls Royce jest przyjazny, otwarty, może nawet empatyczny. Tam naprawdę dobrze spędza się czas.

Na osobny akapit zasługuje praca 12-cylindrowego silnika o pojemności 6,7 litra i mocy 596 KM. To dużo i jeśli wciśniemy gaz do podłogi, przekonamy się, że ten 2,5-tonowy olbrzym rusza w sprincie do setki w niewiele ponad 3 sekundy. Choć to parametry supersamochodów, wcale tak tego nie odczuwamy. Tutaj w przeciwieństwie do aut sportowych zrobiono wiele, żeby możliwie najbardziej odgrodzić nas od warunków zewnętrznych jak rodzaj nawierzchni, warunki atmosferyczne czy pracy zawieszenia i skrzyni biegów. I dlatego tego typu jazda nie ma tu sensu i nie sprawia frajdy. Jej przyjemność kryje się w zupełnie innym spectrum wrażliwości. Tutaj prawdziwym funem jest 'just cruisin’ nawet bez konkretnego celu. Tak został też zaprojektowany cały interfejs. Nie jest przeładowany nadmiarem funkcji, opcji, czternastu ustawień skrzyni biegów i aktywnego wydechu. To warto docenić, bo rezygnacja z tanich opcji byle tylko były, to coraz rzadziej spotykana cnota na rynku samochodów. Dzięki temu Rolls Royce jest przyjazny, otwarty, może nawet empatyczny. Tam naprawdę dobrze spędza się czas.

MOTO