Pokolenie Z i jego rewolucja na rynku pracy

Chcą pracować mniej i zarabiać więcej. Najlepsze jest to, że prawdopodobnie im się to uda.

O pokoleniu Z mówi się ostatnio sporo i nic dziwnego – ci młodzi ludzie niosą za sobą rewolucję. Zmieniają wszystko, czego się dotkną i wcale nie boją się tego robić. Na ich celowniku znalazł się również rynek pracy. Młodzi nie chcą bezmyślnie naśladować starszego pokolenia i kwestionują wypracowane dawniej zasady. W zmianach na rynku niemałą rolę odegrała także pandemia, która obnażyła wady całego systemu, przyspieszyła pewne procesy i udowodniła, że zmiana podejścia do pracy wychodzi nam na dobre.

Skąd te różnice?

Generacja Z vs millenialsi

Najważniejszym czynnikiem, który wpływa na to, w jaki oba pokolenia podchodzą do pracy, jest ich historia i stan gospodarki w momencie ich wejścia na rynek pracy. Gdy millenialsi rozpoczynali swoje kariery zawodowe, dużo mówiło się o kryzysie finansowym z 2008 roku, którego niektórzy z nich doświadczyli na własnej skórze. Nawet jeśli młodzi chcieli zmian, to obawiali się ryzyka i utraty pracy oraz czuli presję szybkiego zarobienia gotówki – przede wszystkim marzyli o stabilizacji i bezpieczeństwie finansowym. Na doświadczenia millenialsów znacząco więc wpłynęły czynniki gospodarcze oraz to, co za młodu wpajali im boomerzy.

Pokolenie Z wchodziło na rynek pracy w zupełnie innych czasach – pandemia i praca zdalna dały im w pewnym sensie przewagę. Sytuacja uświadomiła wielu pracownikom, także tym starszym, że system pracy, który zdawał się tak sprawnie funkcjonować przed pandemią wcale nie jest jedynym słusznym rozwiązaniem – wręcz przeciwnie, jest pełen wad. Wykorzystali to przede wszystkim młodzi pracownicy, dla których 'nowa normalność’ zbiegła się w czasie ze startem kariery zawodowej, a elastyczny system pracy okazał się być bardzo wygodnym rozwiązaniem.

Photo by Mike Von on Unsplash.com

Nadgodziny, pośpiech i nagroda w postaci kawy z biurowego ekspresu.

Millenialsi

Gdy millenialsi kończyli studia około dekadę temu, kultura pracy również przechodziła rewolucję. Firmy odkrywały, że rzędy identycznych boksów zabijają kreatywność i wolność twórczą. Ich miejsce zastąpiły więc otwarte przestrzenie, wypełnione przyjaznymi kawiarniami i stołami bilardowymi. Firmy postawiły na współpracę, relaks i przyjazną atmosferę. Jednak podekscytowani tymi udogodnieniami pracownicy szybko zdali sobie sprawę, że wpadli z deszczu pod rynnę – nowoczesne miejsca pracy okazały się być kolejnym zawodowym koszmarem. Cała ta start-upowa mentalność utworzona wokół kawiarni, stołów bilardowych i open space’ów generowała pewną toksyczność opartą na wszystkim tym, co faktycznie starali się ukryć pracodawcy – długich wieczorach spędzanych w biurze, przepracowaniu i stresie.

Jak w tym wszystkim odnaleźli się millenialsi? Mówi się, że to pokolenie wciąż zmieniające pracę i otwarte na nowe wyzwania. Jednak te wszystkie czynniki doprowadziły do powstania kultury pośpiechu opartej na pracy i powszechnego poczucia wypalenia. Oczywiście jest to wypadkowa wielu czynników, a sami millenialsi wcale nie chcieli, żeby ich życie zawodowe tak wyglądało. Z badania PwC wynika, że praca nie jest dla większości z nich wyłącznym priorytetem, a 71 proc. respondentów twierdzi, że ingeruje ona w ich życie osobiste.

Photo on crawfordthomas.com

Gen Z szanuje ludzkie emocje i nie wchodzi bezrefleksyjnie w przestarzałe korporacyjne ramy.

Pokolenie Z

To pokolenie wstrzeliło się w moment i postanowiło wykorzystać zmiany, które i tak siłą rzeczy ze względu na pandemię musiała wprowadzić znaczna większość firm. Coraz częściej mówi się o 4-dniowym tygodniu pracy lub 6-godzinnym dniu pracy – skoro eksperymenty z tym związane wypadają tak dobrze, dlaczego by tego nie wprowadzać? Praca zdalna udowodniła tysiącom pracowników, że poświęcanie dwóch godzin każdego dnia na dojazd jest zupełnie zbędne, a firma wcale na tym nie ucierpi. Pokolenie Z wcale nie boi się mówić tego na głos, co więcej – uważa, że to nie jedyne zmiany, które powinny nastąpić.

Młodzi nie wstydzą się też prosić swoich szefów o wolne ze względu na swój stan zdrowia psychicznego. Chcą pracować mniej i sami ustalać godziny pracy – Gen Z stanowczo domaga się lepszej równowagi między życiem zawodowym a prywatnym i nie sądzi, że stres w pracy powinien być czymś oczywistym.

Rekruterzy coraz częściej zwracają uwagę na to, że niektórzy pracownicy z pokolenia Z nie chcą już pracować na takich zasadach, które dla większości millenialsów były i nadal są zupełnie normalne. Mowa chociażby o nadgodzinach i wieczorach spędzanych w biurze, obsesji na punkcie opinii klientów i wspólnym zamawianiu obiadów do pracy.

Photo on Instagram @ganna_bogdan

Pokolenie Z pragnie też, aby firmy nie pozostawały obojętne na kwestie społeczne, które są istotne dla kraju i świata. Młodzi ludzie chcą, aby ich pracodawcy wydawali oświadczenia, stawali po którejś ze stron i żywo angażowali się w sprawy ważne dla ich pracowników. To duża zmiana po latach milczenia, kiedy to korporacje nie podejmowały żadnych kroków, by walczyć z jakimikolwiek nierównościami, zarówno w swoich biurach, jak i poza nimi – patrz przypadek Activision Blizzard, o którym pisaliśmy tutaj.

Młode pokolenie jest również znacznie bardziej wyczulone na kwestie poprawności politycznej.

Z tego powodu wiele firm i korporacji musiało zatrudnić specjalistów, którzy pomagają im w prowadzeniu odpowiedniej komunikacji, zwracając przy tym szczególną uwagę na język, którym firma chce się posługiwać.

Millenialsi byli zdania, że to szczęście, że mają pracę. Pokolenie Z uważa, że to pracodawca ma szczęście, że ma ich.

Co ich łączy?

Mimo dzielących ich lat, środowisk czy poglądów – oczekują od pracodawców w dużej mierze tego samego. Tym czymś jest elastyczność, przejrzyste warunki pracy, godna płaca i dobra atmosfera. Te elementy doceniają przecież ludzie w każdym wieku i w każdym pokoleniu. Millenialsi i przedstawiciele pokolenia Z przeżywają dużo więcej stresu i lęków niż ich poprzednicy, dlatego starają się kłaść nacisk na zdrowie psychiczne i równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Według sondażu Gallupa z 2020 roku oba pokolenia traktują priorytetowo pracodawców, którzy dbają o ich dobre samopoczucie.

Mimo różnic, wiele ich łączy. To millenialsi przetarli szlaki młodym, dążąc do zmian w zakresie większej elastyczności i dobrego samopoczucia w pracy. Jednak to pokolenie Z sprawiło, że nie są to już dodatkowe korzyści, a norma w miejscu pracy.

Photo by krakenimages on Unsplash.com

Pokolenie Z stanowi obecnie około 20 proc. siły roboczej, ale jego udział będzie rosnąć. Dlatego nowocześni pracodawcy powinni zacząć się przystosowywać do nowych wymagań rynku pracy – traktować priorytetowo takie wartości jak zdrowie psychiczne, różnorodność, poczucie wspólnoty i zaangażowanie w sprawy ważne dla społeczności. I choć wielu menedżerów przyznaje, że nie do końca rozumie podejście Z-tek do pracy, sądzi też, że nie powinno się ignorować tych przesłanek, bo to właśnie zmiana napływająca wraz z nowym pokoleniem kształtuje nowe normy zatrudniania i politykę firm.

Zdjęcie główne: formilla.com
Tekst: MZ

SPOŁECZEŃSTWO