BEZMYŚLNIK nr 5, czyli absurdy konsumpcyjnego świata. Zobacz, czego nie potrzebujesz, żeby żyć szczęśliwie

Czy naszą serią już zapracowaliśmy na hashtag #F5MadeMeNOTBuyIt?
.get_the_title().

W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje takie pojęcie jak „window shopping”, które oznacza oglądanie różnych dóbr wystawionych na wystawach sklepowych. Nie chodzi jednak o poszukiwanie tam jakiegoś konkretnego przedmiotu, tylko raczej o formę spędzania czasu, gdy np. czekamy na koleżankę w galerii handlowej czy jesteśmy kompletnie spłukani, ale zakładamy, że pomarzyć zawsze wolno. W każdym razie ideą i intencją „window shoppingu” nie jest dokonanie zakupu.

Mamy nadzieję, że przeglądanie naszej listy to dla was taka bardziej radykalna odmiana „window” tudzież „screen shopping”, uskuteczniana nie tylko z nastawieniem, że niczego nie kupicie, ale z taką absolutną pewnością.

1. Papier toaletowy od Peach Goods (ok. 10 złotych za rolkę)

PeachGoods.com

Mówi się, że coś jest tyle warte, ile jesteśmy gotowi za to zapłacić. Trochę się więc boimy o to, że ktoś ten papier marki Peach Goods kupi.

Wieść o tym trafi do innych producentów papieru toaletowego i któregoś dnia obudzimy się w świecie, gdzie rolka będzie kosztowała właśnie prawie 10 złotych.

Jest szansa, że to będzie ten moment, kiedy ludzie zbiorowo przerzucą się na papier toaletowy wielorazowego użytku albo na cokolwiek innego – stare gazety, liście drzew. Nawołujemy więc do bojkotu tego papieru, zanim ten koszmar się ziści.

To nic, że ten produkt reklamowany jest przez producenta jako papier wykonany z zachowaniem zasad zrównoważonego rozwoju i z organicznych materiałów, które dostarczą newralgicznym częściom naszego ciała wyjątkowo miłych doznań.

Nie! Nie spuścimy w kiblu naszych ciężko zarobionych pieniędzy.

Koszt tego papieru toaletowego to to ok. 94 złotych za zestaw 8 rolek.

2.Sofa w kształcie hot-doga

NeimanMarcus.com

Parę dni temu gruchnęła wiadomość, że hot-dogi w IKEA podrożały o 100 procent.

To oznacza, że za to obowiązkowe zwieńczenie zakupów, a dla niektórych – jedyny przyjemny cel podróży do tego sklepu – zapłacimy już nie złotówkę, a 2 złote.

Póki co, bo kto wie co przyniesie jutro? Jeszcze niedawno wydawało nam się, że to jedyna rzecz, jakiej możemy być w życiu pewni – choćby wszystko wokół waliło się i paliło – hot-doga w IKEA zjemy za złocisza. A jednak padł ten ostatni bastion poczucia stabilizacji, bezpieczeństwa i sytości.

W chwili głębokiej rozpaczy może nam się wydawać, że dobrym i pewnym pomysłem będzie ulokowanie naszej miłości do tej potrawy w innym, podobnym obiekcie. Takim, w którego posiadanie wejdziemy na stałe i nikt nie będzie mógł pogrywać z naszymi uczuciami nagłą podwyżką cen.

Takim, jak ta sofa w kształcie hot-doga. Wystarczy, że odmówicie sobie zjedzenia około 13,9 tys. hot-dogów z IKEA i będziecie mieli na nią fundusze.

Może bowiem nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale ta sofa jest „dizajnerska” i kosztuje ok. 27,8 tys. złotych.

3. Maseczka w płachcie na pupę

Sephora.cpm

Wracamy do tematów „poniżej pasa”, bo ewidentnie producenci dóbr wszelakich zainteresowali się tym obszarem, żeby nie powiedzieć, że zaczęli mieć na tym punkcie jakąś obsesję. I najwyraźniej chcą, żeby nam taki stan rzeczy się udzielił.

Wypuszczają więc kolejne produkty, które są – dosłownie! – do du*y i liczą, że je kupimy. A my kupujemy. I karuzela konsumpcjonizmu się kręci.

Sephora.com

Na stronie Sephora.com, gdzie dostępna jest ta maska na pośladki, 7120 osób deklaruje, że „kocha ten produkt”, klikając służący do wyrażania tych uczuć znaczek serduszka przy ofercie sprzedażowej. Nic dziwnego – w zależności od wybranej wersji możemy dzięki niej przywrócić skórze na naszej tylnej części ciała elastyczność, blask i pozbyć się nierówności, zmarszczek czy efektu zmęczenia.

Nie wiemy jak u was, ale u nas ten ostatni występuję głównie z powodu nieustannego zawracania nam tyłka właśnie takimi ofertami.

Maski kosztują ok. 30 złotych.

4. Odświeżacz samochodowy – ganja

UrbanOutitters.com

To jest jeden z tych gadżetów, który obok kondomów, flaszki i wibratora lub dmuchanej lalki znalazłby się w torbie prezentów, na które zrzuciłaby się paczka przyjaciół dla świeżo upieczonego osiemnastolatka lub osiemnastolatki. Tylko że w tym wieku mało kto posiadał autko, więc może nas najść ochota, żeby właśnie teraz kupić sobie taki odświeżacz.

Tak dla zgrywu.

Wyświetl ten post na Instagramie.

keep it real

Post udostępniony przez F5 (@fpiec)

Pamiętajcie jednak, że wieść niesie, że „ganja jest zbyt pozytywna, dlatego zakazana”, co oznacza, że jeśli trafi ci się kontrola drogowa, to mundurowi, zamiast zrywać boki ze śmiechu, wsadzą cię do ciupy za posiadanie towarów gandziopodobnych.

Nie ma raczej takiego przepisu, ale nieznajomość prawa nie zwalnia ich z egzekwowania go, prawda?

Koszt odświeżacza to 23 złote.

5. Szklana kula przepowiadająca przyszłość

UrbanOutfitters.com

Podobno udziela odpowiedzi na 15 pytań.

Podobno pomaga osiągnąć wewnętrzny spokój, znaleźć przepis na szczęście, a nawet życiową ścieżkę.

Podobno można dzięki niej przyszpanować przed kolegami z pracy swoimi „magicznymi zdolnościami”. I nawet możnaby dać jej w takim razie szansę, ale przecież fakt, że poznamy przyszłość nie ma dla nas najmniejszego znaczenia.

UrbanOutfitters.com

Dowód? Zmiany klimatyczne, kryzys ekologiczny, wiecie – to wszystko, co się dzieje za oknem i sprawiło, że wielu z nas zrezygnowało z picia przez plastikową słomkę.

Wiemy, co czeka naszą planetę i bez szklanej kuli z sieciówki, tylko dowodom dostarczanym przez naukowców.

Choć dużo się o tym mówi, pisze, czyta, to co w zasadzie robimy realnie na co dzień, żeby pomóc światu przetrwać? Jeśli niespecjalnie dużo, to przynajmniej nie kupujmy kolejnego gadżetu, który po dwóch użyciach wyląduje na wysypisku.

Kula kosztuje ok. 50 złotych.

Zdjęcia główne (od lewej): Neimanmarcus.com, Urbanoutfitters.com, Peachgoods.com
Tekst: KD

SURPRISE