Dowcipy o Arabach, gejach i kobietach w menu warszawskiej restauracji. Sprawę opisał klient

Jedna z restauracji na warszawskiej Saskiej Kępie "urozmaiciła" swoje menu dowcipami. Zdaniem jednego z klientów żarty te budują atmosferę niechęci wobec przedstawicieli mniejszości społecznych.
.get_the_title().

Sprawę warszawskiej restauracji Pikanteria, która na ostatniej stronie swojego menu umieściła dowcipy „uprzyjemniające klientom czas oczekiwania na jedzenie”, co oburzyło jednego z klientów, opisała dzisiaj rano Wyborcza. Oczywiście problemem nie była sama forma karty dań, a raczej treść, która się w niej znajdowała. Były to wątpliwej jakości żarty o podtekstach ksenofobicznych, homofobicznych czy seksistowskich. Czekając więc na kurczaka czy gęś, mogliśmy poczytać o tym, jak to mąż kupuje żonie zmywarkę, aby ta „miała więcej czasu na odkurzanie”. W menu znalazła się też m.in. „anegdota” o Arabach. „W XI w. Arabowie wymyślili prezerwatywę, wkładając penisa w jelito grube owcy. W XIX w. Francuzi znacząco udoskonalili ten wynalazek poprzez uprzednie wyjęcie jelita grubego z owcy” – czytamy na zdjęciu jednej ze stron karty dań.

Na sytuację zwrócił uwagę Paweł Sajewicz, który miał okazję odwiedzić restaurację – zauważył, że tego typu żarty to uprawianie mowy nienawiści.

Poprosił przedstawicieli Pikanterii o usunięcie dowcipów. Uważa, że wcale nie chodzi o poprawność polityczną. Jego zdaniem, przy obecnym klimacie społecznym – kiedy członkowie mniejszości mogą czuć się na ulicy zagrożeni np. ze względu na swój kolor skóry albo ubiór – tego rodzaju stygmatyzacja buduje wobec nich atmosferę niechęci.

Menu restauracji Pikanteria – strona z dowcipami fot. Paweł Sajewicz
Menu restauracji Pikanteria – strona z dowcipami fot. Paweł Sajewicz

W związku z tym, że restauracja pomimo przeprosin i zapewnień, że w przyszłości dobierane będą „bardziej uniwersalne dowcipy”, wciąż żartów nie usunęła, Sajewicz postanowił opisać całą sytuację na Facebooku.

Pod jego postem rozgorzała dyskusja – część internautów planuje skontaktować się z restauracją, inni nie widzą w dowcipach nic złego. Jak podkreśla Sajewicz, żarty zmieniają się w Pikanterii wraz z kartą menu – jego zdaniem nigdy nie były specjalnie inteligentne, jednak nie pojawiały się w nich treści homofobiczne czy ksenofobiczne.

Z komentarzem do Gazety Wyborczej zgłosiła się również Katarzyna Mańsko, przedstawicielka Pikanterii. Nie do końca rozumiemy walkę, którą rozpoczął Pan Paweł. Dla nas cały czas są to tylko dowcipy, w których każdy widzi coś innego. Uważamy, że osoby biorące dział w dyskusji [chodzi o wpisy pod postem na Facebooku Pawła Sajewicza] poruszyły ważny aspekt: to właśnie takie zachowania, wyróżnianie grup, powodują budowanie barier i podkreślanie różnic. W czym postacie z dowcipów są gorsze? Dlaczego należy je marginalizować? Po co je wykluczać z codzienności? (…) Może i nasze dowcipy mogłyby być bardziej delikatne, ale czy wtedy nie pojawiłaby się opinia, że są sucharami? – pisze w e-mailu.

Wygląda na to, że klienci Pikanterii nadal będą mogli natknąć się na ten rodzaj humoru, odwiedzając restaurację.

źródło: Gazeta Wyborcza

Tekst: AC

SURPRISE