Liczba eutanazji nigdy nie była tak duża. Eksperci zastanawiają się, czy nie zaszło to za daleko
Wszystko wskazuje na to, że eutanazja, która została zalegalizowana w Holandii w 2002 r., w końcu przestała być tematem tabu. Jak podkreślają badacze z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie, za wzrost zainteresowana zabiegiem może odpowiadać kilka czynników – po pierwsze Holendrzy chcą sami decydować o sposobie, w jaki umrą. Po drugie zaś starzejące się aktualnie pokolenie wydaje się coraz bardziej liberalne, i co najważniejsze – mniej religijne.
Obecnie szacuje się, że eutanazja może odpowiadać za nawet 4 proc. wszystkich zgonów w Holandii.
Zapowiada się również, że obecny rok może okazać się rekordowy – do komisji weryfikacyjnych wpłynęło już bowiem ponad 18 tys. wniosków o zabieg, co pozwala przypuszczać, że liczba eutanazji przekroczy w 2017 r. 7 tys. Jeżeli obliczenia się potwierdzą, będzie to aż o 70 proc. więcej niż jeszcze 5 lat temu.
Rosnąca popularność eutanazji stawia przed holenderskimi klinikami wiele nowych zadań. Najpoważniejszym problemem jest jednak brak wystarczającego personelu. Klinika w Levenseindekliniek, która jest jedną z placówek specjalizujących się w zabiegach, planuje do końca roku zwiększyć liczbę pracowników z 57 do 100.
Jak wygląda praca z pacjentami, którzy zdecydowali się podjąć decyzję dotyczącą własnej śmierci? Holenderscy lekarze specjalizujący się w eutanazji pracują od 6 do 16 godzin tygodniowo. To zdaniem Steven’a Pleitera – dyrektora kliniki w Levenseindekliniek – wystarczająca liczba dla lekarza zajmującego się uśmiercaniem ludzi. Każdy przeprowadzony zabieg poprzedzony jest kilkunastoma wywiadami, dokładną analizą historii choroby i co najważniejsze – zarówno chory jak i lekarz, muszą być świadomi braku skutecznego sposobu wyleczenia. Zabiegi eutanazji refundowane są przez podstawowe ubezpieczenie zdrowotne i wykonywane są głównie w domach chorych.
Rosnące zainteresowanie eutanazją zaczyna martwić jednak specjalistów, którzy zastanawiają się, czy sprawy nie poszły aby za daleko. Theo Boer, profesor etyki, który zasiadał w komitecie ds. eutanazji, zwraca uwagę, iż kilka lat temu zabiegowi poddawane były głównie osoby cierpiące na raka (97 proc.) – obecnie stanowią one tylko ok. 70 proc. wszystkich przypadków.
Profesor podkreśla również, iż niezwykle niepokojący jest fakt, że Holendrzy coraz częściej nie wyobrażają sobie innego sposobu śmierci, niż ten za pomocą eutanazji.
W tym kontekście warto przypomnieć głośny przypadek 29-letniego mężczyzny, który po jednej z kłótni z partnerką, został oblany przez nią żrącym kwasem. Toksyczna substancja spowodowała trwałe uszkodzenia – oszpeciła twarz oraz górne części ciała. Mężczyzna przez dłuższy czas walczył z depresją jednak ostatecznie postanowił poddać się zabiegowi eutanazji, który przeprowadzono w styczniu tego roku w Belgii. Co ciekawe, jego partnerka zaś kilka dni temu została oskarżona nie tylko o atak, ale również i zabójstwo.
źródło: theguardian.com, rp.pl, gazeta.pl