Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Jaka jest cena sukcesu największych projektantów mody?

Kiedy Raf Simons ogłosił, że odchodzi z Diora, bo nie odpowiada mu życie w ciągłym stresie i pod presją mediów, świat mody wstrzymał oddech. Tajemnica poliszynela ujrzała światło dzienne. Okazało się, że najbardziej luksusowa rzeczywistość wcale nie jest takim luksusem.
.get_the_title().

Dzisiaj coraz więcej mówi się o tym, dokąd zmierza branża mody. Nie tylko w temacie zdziwaczałych trendów, wszechobecnej brzydoty i prześcigania się w tworzeniu coraz bardziej kontrowersyjnych kolekcji. Raf Simons rozpoczął dyskusję na temat tego, jak naprawdę wygląda tytaniczna praca, którą wykonują dyrektorzy kreatywni zatrudniani w największych domach mody.

Osiem kolekcji rocznie to zazwyczaj minimum, bez którego topowe marki nie wróżą sobie sukcesu.

Ten sukces wiąże się jednak z wysoką ceną, którą najczęściej płacą ci, którzy powinni spijać śmietankę. Tak jednak nie jest i kolejny projektant, Martin Margiela, podkreślił to ostatnio w bardzo dosadny sposób.

Dior And I

Margiela należy do grona tych projektantów, o których wszyscy słyszeli, a prawie nikt nie wie, jak wyglądają. To rzadkość w dzisiejszych, bardzo wizerunkowych czasach, ale jemu udało się połączyć sukces z zachowaniem niemal całkowitej anonimowości. I chociaż w praktyce dla swojej marki nie projektuje już od dziesięciu lat, ostatnio otrzymał prestiżową nagrodę Belgian Fashion Award. Nie byłoby w tym nic dziwnego i kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że projektant postanowił podziękować za wyróżnienie, mówiąc to, o czym w branży nie wypada mówić na głos. List napisany przez Margielę był zwięzły i konkretny. Projektant podziękował za nagrodę, a następnie odwołał się do prawdziwej przyczyny rezygnacji z roli dyrektora kreatywnego. „Czułem, że nie mogę już dłużej obcować ze stale zwiększającą się presją oraz wzrostem wymagań co do przychodów i sprzedaży. Przeszkadzał mi także natłok informacji kreowany przez social media oraz utrata 'chęci czekania’, a przy tym niszczenie wszelkich efektów zaskoczenia, które były dla mnie fundamentem mojej pracy” – napisał.

Margiela nigdy nie lubił rozgłosu. Nawet John Galliano zatrudniony w jego marce dostał zakaz kreowania swojej barwnej osobowości i konsekwentnie chowa się w cieniu. Wygląda jednak na to, że Margiela – podobnie jak Simons, a także inni projektanci, którzy odeszli z najbardziej prestiżowych stanowisk – uznał, że warto ponownie podnieść temat tego, dokąd zmierza dzisiejsza branża mody. Czynnik ludzki jest w niej znacznie mniej istotny niż sam produkt — nie tylko w kwestii praw pracowników w szwalni, ale także presji, jaka nakładana jest na dyrektorów kreatywnych. O presji mediów, bycia w centrum uwagi i przymusie kreowania się na projektanta-celebrytę wspominał także Simons po odejściu z Diora.

W tej branży są tytani jak Karl Lagerfeld, który z każdym rokiem potrzebuje mniej snu i odpoczynku, ale są też osoby, które do kreatywnej pracy potrzebują spokoju i czasu na przetworzenie ogromnej ilości bodźców.

Z podobnych powodów z najbardziej prestiżowych stanowisk odeszli także Alber Elbaz (Lanvin) czy Jenna Lyons (J.Crew). W obszernym artykule „Life After The Runway” The New York Times przedstawia sylwetki kilkunastu projektantów, którzy byli „na szczycie”, z którego sami postanowili zejść szybciej, niż się spodziewano. Każdy z nich podkreśla jednak, że „życie po wybiegu” jest dla nich pełniejsze, smakuje lepiej i pozwala skupiać się na tym, na co wcześniej nie mieli czasu.

Oczywiście żaden z nich nie wykonywał swojej pracy za darmo, dzięki niej mogli się nawet cieszyć wieloma przywilejami. Z rozmów przeprowadzonych przez amerykańską gazetę oraz z głośnych oświadczeń takich osób jak Simons, Elbaz czy Margiela wynika jednak, że blask fleszy, otoczenie sław, ogromna rozpoznawalność i życie pod nieustanną presją tworzenia dla niektórych bywa przekleństwem, a nie wyznacznikiem wielkiego sukcesu. Na koniec swojego listu z podziękowaniami Margiela wspomina jednak, że dzisiaj widzi wielki kreatywny potencjał w kilku młodych projektantach, co daje mu nadzieję na przywrócenie pierwotnego znaczenia branży mody. Pozostaje jednak pytanie, czy ten potencjał nie zostanie ponownie wykorzystany i wyciśnięty do ostatniej kropli, tak jak miało to miejsce do tej pory?

Tekst: Malwa Wawrzynek

FASHION