Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Ta instagramerka z Łodzi udowadnia, że dojrzałe kobiety też mogą robić karierę w świecie mody

Modowego bloga niespodziewanie założyła jej córka, zachęcając do publikowania zdjęć. Teraz stylizacje Renaty cieszą się dużą popularnością na Instagramie. Dzięki nim nawiązuje współprace z markami i udowodnia, że nigdy nie jest za późno na karierę w modzie. Z łodzianką mieszkającą w Anglii, autorką bloga Ven`s Wife Style, rozmawia współpracująca z nami Róża Augustyniak.
.get_the_title().

Kim jest blondynka z burzą loków, która chowa twarz pod okularami, lubi nosić skarpetki z sandałkami i marynarki na lewą stronę? To Renata Jażdżyk – autorka strony Ven`s Wife Style. O Łodziance mieszkającej w Anglii w ostatnich dniach napisało kilka dużych polskich serwisów. Współpracująca z nami Róża Augustyniak postanowiła poznać jej historię. Wywiad Róży oryginalnie ukazał się na blogu Van Der Blast, poniżej publikujemy całość tej rozmowy.

Róża Augustyniak: Zawsze lubiłaś korzystać z internetu?

Renata Jażdżyk, Vens Wife Style: Zawsze lubiłam odwiedzać blogi – są dla mnie inspiracją. Lubię też odkrywać nowe marki na Instagramie. Tam trafiłam m.in. na kilka rewelacyjnych duńskich firm, z którymi nawiązałam współpracę. Mają niezwykłe, oryginalne wzornictwo. Często korzystam też z internetu, szukając miejsc do sesji na bloga. Mieszkam w małej miejscowości i trudno ciągle fotografować stylizacje na tych samych uliczkach czy Starym Mieście.

Jak długo prowadzisz bloga i od czego zaczęłaś nawiązywanie relacji w sieci?

Rok i trzy miesiące. Na początku szukałam dziewczyn, które będą wiekiem zbliżone do mnie. Znalazłam kilka fajnych blogów w Polsce – dziewczyny są bardzo przyjaźnie nastawione do każdej nowej koleżanki mającej bloga.

W związku z tym mój blog to nie tylko miejsce, gdzie realizuję swoją pasję, ale też miejsce spotkań z kobietami, z którymi autentycznie się zaprzyjaźniłam.

Kto stoi za świetnymi zdjęciami na twoim blogu?

Bloga zawdzięczam córce. Od lat rozmawiałyśmy o jego założeniu, ale cały czas znajdowałam argumenty przeciw. Córka musiała zawiązać spisek z moim mężem i któregoś dnia oznajmiła mi, że mam się ładnie ubrać, bo idziemy robić zdjęcia na bloga. Odpowiedziałam, że przecież nie mamy aparatu, ale okazało się, że mąż kupił go już kilka dni temu! Na początku nie wyobrażałam sobie pozowania do zdjęć, gdy dookoła są ludzie, teraz nie zwracam już na to uwagi. Zdjęcia robi głównie moja córka, ale ostatnio mąż przejął trochę ten obowiązek.

To wspaniałe, że masz rodzinę, która wypycha cię do realizowania pasji!

To prawda. Kiedy tracę zapał, mąż i dzieci motywują mnie, mówiąc że zawiodę dziewczyny, które na pewno czekają na nowy wpis.

Czym inspirujesz się, tworząc stylizacje?

Często poprzez hashtag na Instagramie trafiam na strony nowych marek i tak znajduję ubrania. Instagram bardzo mnie inspiruje – podglądam, w jaki sposób można coś ze sobą połączyć, jaki trend dominuje. Czasem oglądam też kanały modowe. Niektóre rzeczy z pokazów są zupełnie nie do założenia, ale często można coś podpatrzeć. W ubiegłym roku zobaczyłam kolekcję Victorii Beckham, która bardzo mi się spodobała. Nie było szansy, żebym mogła kupić potwornie drogą sukienkę, ale zainspirowałam się i znalazłam plisowaną spódnicę, duży sweter i długie rękawiczki w podobnym stylu do tego, który widziałam w jej kolekcji. Czasami można coś praktycznie skopiować z wybiegu.

Pokazy są dla mnie ogromną inspiracją. Dzięki nim wiem, czego szukać, wyłapuję, co będzie modne za kilka miesięcy i szukam podobnych rzeczy, które mogę pokazać na blogu.

Inspiruje mnie też ulica. Kiedyś wstydziłabym się zaczepić kogoś, a teraz podchodzę do fajnie ubranej dziewczyny i pytam, gdzie kupiła buty.

Po jakim czasie nawiązałaś pierwsze współprace?

Dość szybko, chyba po pół roku miałam pierwszą kolaborację z duńską marką Norr. Propozycji i zaproszeń na pokazy jest coraz więcej. Niedawno dostałam zaproszenie od H&M na paryski fashion week. Lecę z córką i mężem, robimy sobie walentynkową wycieczkę. Mam nadzieję, że spotkam tam Polki i będzie mi raźniej. Jestem trochę stremowana, ale jednocześnie bardzo podbudowana tym, że kobiety w dojrzałym wieku zaczynają być dostrzegane. Jeszcze do niedawna w wieku pięćdziesięciu paru lat kobiety nie myślały, że może być przed nimi kolejny, ciekawy etap w życiu, a teraz wiek zupełnie nie definiuje kobiety. Możesz mieć osiemdziesiąt lat i robić karierę na Instagramie. To zaproszenie utwierdziło mnie, że wiek nie ma zupełnie znaczenia.

Jak długo mieszkasz w Anglii i czym zajmujesz się zawodowo?

Przeprowadziliśmy się tutaj z rodziną ponad trzynaście lat temu. Skończyłam resocjalizację społeczną ze specjalizacją psychologiczną i przez kilka lat pracowałam w Sądzie Rodzinnym. Wyjeżdżając z Polski, musiałam zrezygnować z pracy. Mój mąż pracuje do późna, więc zdecydowaliśmy, że zajmę się opieką nad młodszym synem i nie będę szukać tu pracy. Nie wyobrażam sobie zresztą pracować w Anglii w zawodzie, w którym pracowałam w Polsce.

Pochodzisz z Łodzi, jak wspominasz to miasto?

Łódź to najpiękniejsze miejsce na świecie! Mamy tam rodzinę i duże grono przyjaciół, dlatego często tam jeździmy. W Łodzi czuję się u siebie. W Anglii mieszkamy, ale nasz dom to Łódź.

Podejrzewam jednak, że to w Anglii rozwinęłaś się pod względem stylu. Masz tam dostęp do większego asortymentu w sklepach i butiki projektantów na wyciągnięcie ręki.

W pewnym sensie masz rację. W Londynie znajdziesz wszystkie flagowe butiki największych modowych marek. Chanel, Dior, Balenciaga – wszędzie możesz wejść, dokładnie obejrzeć i przymierzyć ubrania z najnowszych kolekcji. Ale ciągle uważam, że Łódź jest ciekawym miejscem ze względu na mieszczące się tam szkoły artystyczne. Mieszka tam wiele osób o oryginalnym stylu. W Anglii cudowne jest to, że nikt cię nie krytykuje za to jak wyglądasz, wręcz odwrotnie. Dzięki temu łatwiej się otworzyć. Przez pierwsze lata trudno mi się było przyzwyczaić do tego, że ludzie podchodzą do mnie, kiedy siedzę na kawie, komplementują mnie lub pytają, gdzie kupiłam okulary albo torbę.

W Łodzi byłaś bardziej skrępowana?

Może trochę. Zawsze jednak przywiązywałam dużą wagę do ubioru, ale kiedy pracowałam jako kurator sądowy obowiązywał mnie pewien dress code. Byłam młoda, miałam kręcone włosy, więc musiałam dodawać sobie powagi strojem, dlatego chodziłam głównie w garniturach.

To chyba również było dość oryginalne.

Możliwe. Gdy byłam dzieckiem, na większe zakupy jeździliśmy do stolicy, do tamtejszych domów handlowych. W Łodzi nie można było zbyt wiele kupić, w związku z tym rzeczywiście trochę wyróżniałam się wyglądem. Mąż przyjaciółki mojej mamy pracował w RFN, dzięki czemu miałyśmy z kolei dostęp do ubrań, których nie było w Polsce.

Czym jest dla ciebie moda?

Czymś naturalnym. Ubrania mają sprawiać, żebym dobrze się czuła i nie ginęła w tłumie.

Ubierając się w sieciówkach, trzeba coś zrobić, żeby mając na sobie tą samą spódnicę, którą ma sto czy tysiąc innych osób, wyglądać inaczej.

W związku z tym zawsze myślę, co mogłabym dodać do danej rzeczy, żeby wyglądać trochę inaczej. Często stawiam na śmieszne buty albo zabawną torebkę, albo staram się na rożne sposoby zakładać żakiet.

Wiele osób uważa modę za błahą dziedzinę, a ludzi którzy się nią zajmują za próżnych. Co o tym myślisz?

Nie wiem, dlaczego deprecjonuje się osoby zajmujące się modą. Ludzie, którzy ją tworzą są niesamowicie kreatywni. Dwa lata temu byłam na wystawie McQueena w Londynie – to było coś niesamowitego! Dbałość o każdy szczegół, konstrukcja – to nie były po prostu sukienki, ale małe dzieła sztuki. Osoby zajmujące się modą są często wszechstronnie wykształcone i mają ogromne zdolności artystyczne. Moda to bardzo ciekawa dziedzina i każdy, bez względu na to, jak bardzo jest w nią zaangażowany, może w niej znaleźć coś ciekawego dla siebie.

Twój styl jest bardzo oryginalny, czyj sama podziwiasz?

Zachłystuję się kolekcjami od Balenciagi. Lubię ich krzywe, powiększone formy. Wydaje mi się, że dobrze bym się czuła w tego typu ubraniach. To dla mnie wielki wzór. Uwielbiam też J. W. Andersona – ten młody projektant robi bardzo proste rzeczy, ale zawsze dodaje do nich jakiś zabawny element, który wszystko zmienia. Lubię dziwaczną estetykę – pod tym względem Jacquemus ma wyjątkowe formy. Bardzo podobają mi się też kolekcje Victorii Beckham, które są definicją klasyki. Uważam, że jest bardzo konsekwentna w tworzeniu minimalistycznych, prostych linii. Ze względu na moją słabość do butów nie mogę pominąć też Celine.

A jeśli chodzi o osoby prywatne?

Absolutnie w mojej estetyce porusza się Monika Olejnik. Bardzo wiele ubrań, które u niej widzę, mam w mojej szafie. Kiedyś zrobiłam look z czerwoną, przezroczystą spódnicą w kwiaty z H&M. Moje zaskoczenie było ogromne, kiedy po tygodniu zobaczyłam Monikę Olejnik w „Kropce nad i” w tej samej spódnicy! Często zaglądam też na Instagram Joasi Horodyńskiej – jest bardzo odważna i ma świetny gust. Jej stylizacje są dla mnie źródłem inspiracji.

Myślę, że gdybyś wróciła do Polski, zyskałabyś uznanie i dużą popularność!

Na pewno wrócę. Jestem obsesyjnie uzależniona od pączków od Bliklego. Ale przede wszystkim jestem dumna z tego, że jestem Polką i pomimo że mieszkam w Anglii, a mój blog jest odwiedzany przez kobiety z różnych krajów, chciałabym żeby był jeszcze bardziej polski. Uważam, że Polki są jednymi z lepiej ubranych kobiet na świecie. Mają styl i potrafią wyrażać swój indywidualizm. Na moim blogu chcę pokazywać kobietom, że moda może być ich sprzymierzeńcem i przekonywać je do eksperymentowania z trendami.

Tekst: Róża Augustyniak (źródło: Van Der Blast)

FASHION