Architektoniczne i wnętrzarskie perełki o niezwykłym klimacie. To biblioteki ze zdjęć Reinharda Görnera

Obraz bibliotek bywa dość stereotypowy. Nie wzięło się to jednak znikąd. Te małomiasteczkowe raczej nie urzekają swoim wnętrzem. Korzystało się z nich w podstawówce, bo nie sposób byłoby kupić wszystkich lektur z sylabusa. Kara za przetrzymanie książki – choć dziś wydaje się śmiesznie niska – pochłonęła niejedno kieszonkowe. Biblioteki uniwersyteckie mogłyby zrobić wrażenie, gdyby nie to, że głównym wspomnieniem z nimi związanym nie jest wcale wyjątkowa atmosfera, a raczej nerwowe pisanie magisterki czy zakuwanie do sesji.
To teraz, już tak na spokojnie, dzięki zdjęciom Reinharda Görnera możemy przekonać się, że biblioteki mogą być naprawdę niezwykłymi miejscami i zasługują na lepszy PR.

Być może po wstępnym rzuceniu okiem na te zdjęcia pomyślicie, że te budowle i wnętrza są po prostu piękne, więc nie mogły wyjść źle na fotografii. I na pewno jest w tym sporo prawdy. Nie ma tu monotonnych rzędów nijakich mebli. Gdyby tak było, zapewne te biblioteki nie zafascynowałaby aż tak Görnera, który przygodę z fotografią zaczął w 1982 roku. Obiektem jego zdjęć od samego początku były wnętrza i architektura – zarówno ta historyczna, jak i nowoczesna.
W 2008 roku ruszył z cyklem „Libraries”, w ramach którego do dziś odwiedził około 50 bibliotek w różnych krajach świata.
Zaczynając tę serię, miał już więc na koncie 26 lat doświadczenia w zawodzie. Śmiemy więc twierdzić, że te biblioteki nie prezentowałyby się aż tak dobrze, gdyby nie wprawne oko, talent, wiedza i – przede wszystkim – pasja fotografa.

Choć pierwsza, jak przyznaje Görner, była pasja do czytania. W dzieciństwie książki były jego ucieczką w świat, w którym nie obowiązują sztywne reguły narzucane przez szkołę czy rodziców. Może właśnie dlatego kilkadziesiąt lat później tak wielkie wrażenie zrobiła na nim biblioteka w Nowym Jorku, do której wszedł trochę przez przypadek. Zachwyciły go nie tylko przeróżne detale architektoniczne i wystrój wnętrza, ale również atmosfera absolutnej ciszy i skupienia. Tym bardziej że Görner znalazł tu pewną analogię do wykonywanego przez siebie zawodu. – Fotografia architektury to kwestia odpowiedniej kompozycji i maksymalnego skupienia. Kiedy robię zdjęcia, jestem całkowicie skoncentrowany, a przez moje wnętrze przepływa strumień świadomości. Podobny stan umysłu chcę przelać na odbiorców moich prac – mówi. Obejrzyjcie zdjęcia, żeby na własnej skórze przekonać się, czy ten cel został przez niego osiągnięty.















Więcej zdjęć obejrzycie tutaj.
Źródło zdjęć: reinhardgoerner.de
Tekst: KD