Badania wykazały, że im bardziej ograniczamy swoje zakupy dla dobra środowiska, tym jesteśmy szczęśliwsi
Ponadto okazuje się, że minimalizm zakupowy daje więcej satysfakcji niż kupowanie ekologicznych produktów.
W cieniu koronawirusa trwa właśnie Fashion Revolution Week. Jego organizatorzy już od kilku lat nawołują do podejmowania działań, które będą miały na celu zmiany w obrębie pozyskiwania surowców na materiały, produkcji ubrań i ich użytkowania. To postulat zmiany na lepsze, czyli uwzględnienia zasad fair trade i zrównoważonego rozwoju, uczciwej zapłaty pracownikom i zmiany konsumpcyjnych nawyków konsumentów na bardziej proekologiczne. I chociaż pandemia opóźnia działania rządów w dążeniu do pozytywnych, ekologicznych zmian, jak np. wprowadzenie zakazu plastikowych słomek w Wielkiej Brytanii, to my jako konsumenci nie możemy zapominać, że koronawirus nie zwalnia nas z dbania o naszą planetę.
Możemy przysłużyć się jej, ograniczając nasz konsumpcjonizm. Teraz są ku temu idealne warunki, czyli zamknięte sklepy. Oczywiście zawsze pozostaje opcja zakupów online, ale okazuje się, że w imię własnego szczęścia powinniśmy z niej zrezygnować.
Tak wynika z badań przeprowadzonych przez zespół naukowców z University of Arizona. Ich przedmiotem były nawyki konsumenckie młodych ludzi w wieku 18-21 lat. To, co szczególnie interesowało zespół zarządzany przez Sabrinę Helm, to postawy osób, które w swoim codziennym życiu – w tym też podczas zakupów – kierują się proekologicznymi wyborami.
A te, w największym skrócie, mogą być dwojakie, czyli mocne ograniczenie konsumpcji różnych dóbr i usług lub szukanie alternatywnych, ekologicznych opcji – tzw. green buying.
Do udziału w badaniu zostało zaproszonych 1000 studentów, którzy poproszeni byli o wypełnianie kwestionariuszy online – podczas pierwszego roku studiów, a potem 3 i 5 lat później. Badani mieli określić swoje podejście do zakupów i posiadania rzeczy – czy raczej są materialistami, czy nie wydają dużo pieniędzy. Na potrzeby tego badania została stworzona 7-stopniowa skala, która mierzyła poziom skłonności do minimalizmu konsumpcyjnego i green buyingu, czyli zakupów rzeczy wytworzonych np. z materiałów pochodzących z recyklingu. To wszystko zostało połączone z pytaniami o poczucie satysfakcji i zadowolenia z życia, swoich nawyków zakupowych oraz swojej sytuacji finansowej. Wyniki badań pokazały, że materialiści, nawet jeśli wiedzą, że dla dobra naszej planety warto ograniczyć zakupy, nie są do tego zbyt skorzy. Są za to skłonni do wyboru bardziej ekologicznych produktów i usług. W takiej sytuacji nie będą mieli wyrzutów sumienia w związku z poczynionymi zakupami, a swoje nawyki konsumenckie uznają za mało szkodliwe dla środowiska.
Przemyślane, ekologiczne zakupy nie poprawią im jednak samopoczucia i nie dadzą poczucia tego, że realnie działają na rzecz polepszenia sytuacji otaczającego nas świata. Takie odczucia są zarezerwowane dla tych, którzy ograniczą swoje zakupy do niezbędnego minimum.
– Szczerze mówiąc, obstawialiśmy, że green buying będzie źródłem satysfakcji i samozadowolenia konsumentów, ale okazuje się, że nie do końca tak jest. – komentuje dla Bigthink.com Sabrina Helm. – Z naszych długoletnich badań wynika, że realny wpływ na poprawę naszego samopoczucia i obniżenie niepokoju, związanego z tym, że przyczyniamy się naszymi nawykami konsumenckimi do degradacji środowiska naturalnego, ma minimalizm zakupowy.
To zdecydowanie dobre wieści, które mogłyby być ważnym krokiem w propagowaniu odejścia od bezrefleksyjnego konsumpcjonizmu. Sami naukowcy przyznają jednak, że przydałoby się jeszcze przeprowadzić badania, które ugryzą temat z drugiej strony, czyli sprawdzić, czy aby nie jest tak, że po prostu szczęśliwsi ludzie przykładają mniejszą wagę do posiadania rzeczy, a bardziej im zależy na tym, żeby planeta miała się dobrze. Zanim jednak zostanie to zbadane, wstrzymajmy się z większymi zakupami – nie dość że poprawi nam to humor, to jeszcze świat za oknem będzie nieco piękniejszy.