Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Czy w końcu doczekamy się elektrowni jądrowej w Polsce? Politycy obiecują to już od 70 lat, więc może lepiej, gdy zajmą się tym inwestorzy prywatni

Niedawno Zygmunt Solorz oraz Michał Sołowow poinformowali, że zamierzają wspólnie zbudować elektrownię jądrową – od 4 do 6 małych reaktorów modułowych o mocy 300 MW każdy. Czy wejście prywatnych inwestorów do gry oznacza, że w końcu coś jest na rzeczy?

Prześledźmy historię energetyki jądrowej w Polsce – a raczej planów na nią, bo wciąż nie doczekaliśmy się czynnej elektrowni tego typu w naszym kraju. Już w 1955 roku utworzono instytucję naukową znaną jako Instytut Badań Jądrowych, a rok później wydano książkę, w której analizowano perspektywy rozwoju energetyki jądrowej w Polsce na tle jej rozwoju na świecie. W 1958 roku uruchomiono nawet doświadczalny reaktor produkcji radzieckiej Ewa, który posiadał moc 2 MW, zwiększoną później do 10 MW.

Jednakże prace nad elektrownią jądrową z prawdziwego zdarzenia i o odpowiedniej mocy rozpoczęto dopiero w 1971 roku, gdy Prezydium Rządu podjęło decyzję rozpoczęcia budowy elektrowni wyposażonej w bardziej wówczas zaawansowane reaktory WWER-440.

Lokalizację ustalono wtedy na wieś Żarnowiec, która znajduje się około 20 km od Władysławowa. W 1974 roku rząd PRL podpisał z rządem ZSRR umowę o współpracy przy budowie elektrowni jądrowej – plany zakładały wykorzystanie projektu i dostaw radzieckich. W tym roku otwarto też drugi eksperymentalny reaktor Maria o mocy 30 MW. W 1979 roku, czyli dopiero 5 lat później, rząd Polski ustalił oficjalnie lokalizację na Jeziorem Żarnowieckim, w 1982 rozpoczęto prace – elektrownia miała być gotowa w 1989 roku. Wówczas utworzono urząd znany jako Państwowa Agencja Atomistyki.

Image

Zygmunt Solorz

Przewodniczący Rady Nadzorczej ZE PAK S.A.

Potrzebujemy taniej i czystej energii, aby móc rozwijać się jako państwo i społeczeństwo. Atom jest czystym i ekologicznym źródłem energii. Inwestycja w atom to gigantyczna szansa dla Polski, jej mieszkańców i firm na dostęp do czystej i taniej energii. Polska potrzebuje różnorodnych, ekologicznych źródeł prądu i ciepła, zarówno dla wszystkich odbiorców indywidualnych, jak i dla firm.

Elektrownia w Żarnowcu powstawała przez wiele lat. Budowę zatrzymała awaria w Czarnobylu.

Elektrownia Jądrowa Żarnowiec

Elektrownia Jądrowa Żarnowiec miała mieć cztery bloki wyposażone w radzieckie reaktory WWER-440, wyprodukowane w zakładach Skody w Czechosłowacji, polskie turbozespoły typu 4K-465 oraz polskie generatory GTHW-600. Wiele zakładów z całej Polski zaangażowanych było w budowę, m.in. wrocławski Dolmel, elbląski Zamech, kielecki Chemar czy opolski Metalchem. Właściwe roboty budowlane przy budynku głównym rozpoczęto w 1984 roku, a rok później ukończono prace przygotowawcze. Prace były zaawansowane – projekt wymagał przebudowy infrastruktury całej okolicy, aby przystosować ją do rygorystycznych wymogów bezpieczeństwa. Należało przebudować drogi publiczne, obwałować jezioro, zająć się melioracją okolicznych łąk, otworzyć ośrodek badań nad środowiskiem i zbudować bocznicę kolejową.

Wszystko uległo zmianie wraz z awarią elektrowni w Czarnobylu. Wówczas trwały już prace nad drugą elektrownią w Klempiczu (około 50 km na północny-zachód od Poznania), gdy wybuchły masowe protesty na terenie województwa gdańskiego. W 1989 roku wskutek sprzeciwu społeczeństwa wstrzymano prace nad elektrownią w Klempiczu oraz zorganizowano referendum lokalne w województwie gdańskim – przeciwko budowie elektrowni w Żarnowcu opowiedziało się 86,1 proc. osób. Przeciwny budowie był również Lech Wałęsa. Mimo wyników referendum, prace zostały wstrzymane zaledwie na rok, więc protesty trwały dalej. Dopiero w 1990 roku zdecydowano się zlikwidować dotychczas zbudowaną część elektrowni i postanowiono, że w przyszłości będzie możliwość budowy elektrowni jedynie nowej generacji, która zapewniłaby bezpieczeństwo radiologiczne – budowę przewidywano wtedy na 2005 rok. W 1992 roku kompleks zlikwidowano – pracowało w nim 2,6 tys. pracowników, prace ukończone były w 36 proc., a środki włożone w budowę szacowano na około 2 mld dolarów.

W 1996 roku uznano jednak, że do 2010 roku nie przewiduje się budowy elektrowni jądrowej w Polsce – należy wpierw zbadać zasadność ekonomiczną i pracować nad akceptacją społeczną takiej inwestycji. W 2004 roku rząd stwierdził, że obliczenia prognostyczne wskazują, że potrzeba eksploatacji energetyki jądrowej zajdzie dopiero w latach 2020-2025. Uznano, że ‘ze względu na konieczność dywersyfikacji nośników energii pierwotnej oraz potrzebę ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do atmosfery, uzasadnione staje się wprowadzenie do krajowego systemu energetyki jądrowej’ oraz ‘ponieważ prognozy wskazują na potrzebę pozyskiwania energii elektrycznej z elektrowni jądrowej w drugim dziesięcioleciu rozpatrywanego okresu, to biorąc pod uwagę długość cyklu inwestycyjnego, konieczne jest niezwłoczne rozpoczęcie społecznej debaty na ten temat’. Rozpoczęto więc badania nad opinią publiczną – w sondażu Millward Brown wykazano, że 48 proc. badanych jest przeciwko, a 42 proc. za budową elektrowni w Polsce. W 2008 roku ówczesny premier Donald Tusk zapowiedział budowę co najmniej dwóch elektrowni jądrowych – jedną na terenie Żarnowca. Prawdopodobną lokalizacją była też wieś Gąski w gminie Mielno. W referendum w 2012 roku 94 proc. mieszkańców Mielna opowiedziało się przeciwko budowie. Jak wiemy, żadna z elektrowni ostatecznie nie powstała.

Grafika: Wikimedia Commons

Wybór technologii ma nastąpić w tym roku, wybór lokalizacji w przyszłym, rozpoczęcie budowy w 2026, a uruchomienie pierwszego reaktora w 2033 roku.

Co dalej?

Zasadność ekonomiczna została już ustalona, a poparcie społeczne, choć powoli, wciąż rośnie. W 2021 roku około 75 proc. ankietowanych popiera odejście od energetyki opartej na węglu, a 60 proc. jest za budową elektrowni jądrowej. Pojawiły się też pomysły zamiany kotłów węglowych w istniejących elektrowniach na małe reaktory modułowe, co pozwoliłoby na szybszą i tańszą dekarbonizację. W kwietniu tego roku zespół doradczy do spraw kryzysu klimatycznego przy PAN opublikował raport, w którym stwierdzono, że ‘transformacja energetyczna w Polsce powinna uwzględniać wszystkie nieemisyjne źródła energii, zarówno OZE, jak i energetykę jądrową’.

Projekt ‘programu polskiej energetyki jądrowej’ został w ubiegłym roku zaktualizowany i poddany konsultacjom publicznym. Szczególnie istotne jest to, że dostał poparcie wielu organizacji ekologicznych, głównie dlatego, że energetyka jądrowa jest bezemisyjna. Obecnie projekt zakłada budowę reaktorów o łącznej mocy od 6 do 9 GW. Technologia, którą planuje się wykorzystać, to wielkoskalowe, wodne ciśnieniowe reaktory generacji III i III+. Takie reaktory są najczęściej i najdłużej wykorzystywane i nie miały nigdy na świecie ani jednej awarii z dużymi uwolnieniami do środowiska. Ta technologia jest też już dobrze znana instytucjom dozoru jądrowego, reaktory wymagają mniejszej strefy ograniczonego użytkowania, jest też konkurencyjny rynek dostawców.

Harmonogram prac zakłada budowę dwóch elektrowni po trzy reaktory każda. Wybór technologii ma nastąpić w tym roku, wybór lokalizacji w przyszłym, rozpoczęcie budowy w 2026, a uruchomienie pierwszego reaktora w 2033 roku. Oddanie do eksploatacji ostatniego reaktora drugiej elektrowni miałoby nastąpić w 2043 roku. Plany mają to do siebie, że lubią się zmieniać, zwłaszcza jeśli dotyczą polskiej energetyki jądrowej, więc traktujmy na razie ten harmonogram jako roboczy, a założenia jako ambitne. Niemniej zdaje się, że nic już nie stoi na przeszkodzie polskiemu rządowi, który zwraca uwagę na trzy filary uzasadnienia wdrożenia energetyki jądrowej w naszym kraju:

1. Bezpieczeństwo energetyczne: energetyka jądrowa oznaczać będzie dywersyfikację bazy paliwowej, wzmocnienie siły energetycznej państwa oraz zastąpienie wysokoemisyjnych bloków węglowych.

2. Ekologia: energia jądrowa oznacza radykalne obniżenie emisji gazów cieplarnianych oraz niskie środowiskowe koszty zewnętrzne – przykładem takiego modelu jest dla polskiego rządu Francja oraz Szwecja, gdzie dzięki takiemu rozwiązaniu doprowadzono do szybkiej i skutecznej dekarbonizacji sektora energetycznego.

3. Ekonomia: energetyka jądrowa może zahamować wzrost kosztów energii dla konsumentów, a z czasem nawet je obniżyć. Jest tak, ponieważ energetyka jądrowa jest najtańszym źródłem energii po uwzględnieniu wszelkich kosztów. Wykorzystanie tego typu rozwiązań oznacza też zabezpieczenie rozwoju przedsiębiorstw energochłonnych, jak przemysł hutniczy i chemiczny. Ponadto energetyka jądrowa jest długowieczna – instalacja może pracować nawet 80 lat, przez co jest inwestycją na długie lata eksploatacji.

Lokalizacja jednej z elektrowni to obszar nadmorski – ponownie Żarnowiec lub Lubiatowo-Kopalino, z powodu zaawansowanych na tym obszarze badań środowiskowych. Jest tam też duże zapotrzebowanie na energię elektryczną i brakuje dużych źródeł energii. Drugiej elektrownia będzie zapewne zlokalizowana w Bełchatowie lub Pątnowie (teren kompleksu Pątnów-Adamów-Konin), czyli w województwie łódzkim. Za tymi miejscami przemawia usytuowanie w centrum Polski, rozwinięta sieć przesyłowa, infrastrukturalna i transportowa oraz fakt, że po wygaszeniu eksploatowanych tam elektrowni, będzie możliwe utrzymanie miejsc pracy. Obecnie w Bełchatowie działa największa w Europie elektrownia węglowa. W obu przyszłych elektrowniach jądrowych ma zostać zatrudnionych 25-38 tys. osób.

Photo by Patrick Federi on Unsplash.

Image

Michał Sołowow

właściciel Synthos

Praktycznie wszystkie nasze źródła węglowe przestaną działać na przestrzeni najbliższych lat. OZE z kolei jest związane z sezonowością i nie może dziś być bazą dla dużego przemysłu. Oczywiście jakąś alternatywą jest gaz, ale to oznacza jeszcze większe uzależnienie się od importu. My po prostu potrzebujemy atomu.

Pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce będzie najpewniej prywatna.

Pierwszy krok

Już w 2019 roku firma Synthos, której właścicielem jest Michał Sołowow, zapowiedziała, że planuje budowę małego reaktora modułowego firmy GE Hitachi dla pokrycia swoich potrzeb energetycznych. Obecnie Sołowow chce zbudować elektrownię wspólnie z Zygmuntem Solorzem, twórcą Grupy Polsat Plus. Elektrownia ma powstać w Pątnowie, czyli na terenie wskazanym przez rząd jako odpowiedni dla takiej inwestycji. Większościowym akcjonariuszem Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin jest Zygmunt Solorz. Elektrownia nie jest jednak budowana we współpracy z rządem ani nie ma być konkurencyjna dla przemysłu energetycznego państwa – zwłaszcza biorąc pod uwagę jej względnie niską moc (1,2 do 1,8 GW). Inwestycja pozostanie więc w całości prywatna i ma być uzupełnieniem dla energii wytwarzanej z paliw kopalnych.

Inwestycja Solorza i Sołowowa wykorzysta małe reaktory modułowe (SMR) – cztery do sześciu o mocy 300 MW każdy.’Jest to najbardziej ambitna i najbardziej konkretna z deklaracji dekarbonizacyjnych złożonych przez polskie koncerny energetyczne. Termin ten wpisuje w się w finalną datę wytwarzania energii z węgla wyznaczoną w Porozumieniu Paryskim z 2015 roku, a działanie to przyczyni się wydatnie do osiągnięcia neutralności klimatycznej przez Wielkopolskę’ – podano w komunikacie firmy Synthos. Do inwestycji być może dołączy kolejny polski miliarder, Sebastian Kulczyk, którego flagowa spółka Ciech podpisała z Synthosem list intencyjny. Kulczyk chce nawiązania współpracy w zakresie wykorzystania przez spółki z grupy Ciech energii pochodzącej z małych i mikromodułowych reaktorów jądrowych. Spółka poinformowała, że współpraca z Synthosem wpisuje się w strategię grupy, która polega na wycofaniu węgla jako surowca do produkcji energii do 2033 roku i osiągnięcie neutralności klimatycznej do roku 2040.

Grafika: GE Hitachi

Budowa prywatnej elektrowni jądrowej ma rozpocząć się w 2027 roku, a ukończona zostanie w latach 2030-2031. Koszt budowy sześciu modułów wyniesie około 4,6 mld euro. Paweł Czyżak, ekonomista w Fundacji Instrat uznaje, że taka inwestycja jest bardziej niż sensowna. – W najbliższej przyszłości czekają nas wyłączenia nierentownych elektrowni węglowych, które musimy czymś pilnie zastąpić; rząd wciąż nie przedstawił jednak wiarygodnego planu, a jednocześnie blokuje rozwój np. wiatraków na lądzie. Mocy w systemie zaczyna brakować, a ceny prądu szybują w górę. Nie należy się więc dziwić, że przy tak niekompetentnej polityce energetycznej, przedsiębiorstwa muszą brać sprawy w swoje ręce – mówi Czyżak i zaznacza, że technologia SMR jest wciąż eksperymentalna i ‘teoretyczna’, więc trudno ocenić czy będzie tak opłacalna jak OZE.

Zdjęcie główne: Lukáš Lehotský/Unsplash
Tekst: Miron Kądziela

FUTOPIA