Dlaczego Czuchnowski miał prawo wyjść z roli dziennikarza i nazwać Macierewicza kłamcą?
Na wczorajszej konferencji prasowej podkomisji smoleńskiej redaktor Czuchnowski zwrócił się do Antoniego Macierewicza tymi słowami (pisaliśmy o tym wczoraj):
„Panie Macierewicz, jest pan kłamcą, przestępcą i w przyszłości odpowie pan za kłamstwa i szkody poczynione państwu polskiemu i pojedynczym ludziom. Zadawanie panu pytań nie ma żadnego sensu. Żegnam.”
Po tej deklaracji na Czuchnowskiego posypały się gromy, że jako dziennikarz nie miał prawa do takiego zachowania. Dzisiaj redaktor Wyborczej opublikował komentarz, w którym tłumaczy swoje zachowanie. Czytamy tam m.in., że decyzja była spontaniczna i nie konsultował jej z redakcją.
„Nie zadałem pytania, wygłosiłem krótkie oświadczenie. Wyszedłem z roli dziennikarza, co nie było łatwą decyzją. Rozumiem, że nie wszystkim może się to podobać. Nie uzgodniłem tego z redakcją. Wystąpiłem w imieniu tych, których Macierewicz i PiS niszczą i poniżają. W imieniu urzędników, ekspertów od lotnictwa i oficerów Wojska Polskiego, którzy katastrofę smoleńską rzetelnie i odpowiedzialnie badali. Uznałem, że trzeba przerwać ten teatr.
(…)
Na środowej konferencji zobaczyłem członków podkomisji smoleńskiej, którzy nie mają przed sobą nawet tabliczek z nazwiskami. Od miesięcy opinia publiczna i media nie mogą się doprosić podania jej składu. Usłyszałem kolejne kłamstwa o wybuchach i brednie o tym, że samolot mógł lecieć bez lewego skrzydła.
(…)
Nie wytrzymałem. Uznałem, że trzeba kiedyś przerwać ten straszny teatr. I w oczy powiedzieć kłamcy, kim jest.”
Jak w takim razie jest? Miał prawo, czy nie miał prawa się tak zachować? Część z was uważa, że nie miał, a pod naszym wczorajszym postem pojawiły się m.in. takie komentarze:
„Antek jaki odjechany i pojechany by nie był, to żaden dziennikarz tak się zachowywać nie powinien i ten facet nie jest dziennikarzem.”
albo taki
„Jeżeli według Redakcji takie zachowanie to godna postawa obywatelska i rzetelnie wykonywany zawód dziennikarza to ja żegnam.”
Zatem odpowiadamy.
Zawód dziennikarza to nie tylko zawód zaufania publicznego, ale przede wszystkim zawód z powołania. Albo się go czuje, albo nie. Nigdzie nie znajdziecie żelaznych i sztywnych zasad etyki dziennikarskiej, jak to jest na przykład w instrukcji BHP czy procedurach lotu samolotem. To nie znaczy, że ich nie ma. Są, ale opierają się na nieco bardziej subtelnych i subiektywnych wymiarach. Są nimi m.in. przyzwoitość i wrażliwość, które ostrzegają przed zadaniem jednego pytania za dużo, albo nie zadaniem go wcale. Każdy dziennikarz ma prawo do wyjścia ze swojej roli w dowolnym momencie, ale u każdego ta granica przebiega gdzie indziej. U Czuchnowskiego ten moment nastąpił wczoraj.
Pamiętajmy jednak, że dziennikarz może wykonywać swoją pracę wyłącznie przy zachowaniu reguł gry, z których niektóre wpisane są do konstytucji każdego kraju. Oprócz tego istnieją te codzienne, niepisane, jak choćby to, że strony wzajemnie się szanują, przestrzegają zasad logiki, odnoszą się do pewnej wspólnej bazy, dorobku naukowego, faktów, aby dyskusja miała sens i przede wszystkim była ciekawa i zrozumiała dla odbiorców, bo to przecież dla nich toczy się ta gra. Rozmowa z kimś, do kogo nie trafiają żadne argumenty, kto lekceważy fakty, nie ma sensu tak samo jak gra z gołębiem w szachy.
Prace podkomisji smoleńskiej nie spełniają warunków, aby być przedmiotem pracy dla zawodowego dziennikarza i czas najwyższy, abyśmy przestali je tak traktować.
Tekst: KJ